Podobno jedynym usprawiedliwieniem dla aktora, który z nagłych przyczyn nie może wystąpić w spektaklu jest to – że nie żyje.
Każdy inny powód – co podkreśla moja rozmówczyni – nie jest wystarczająco ważny, a przedstawienie zwyczajnie musi się odbyć.
Musical – w którym dumnie, ramię w ramię na scenie kroczy muzyka, aktorstwo i choreografia – ma się w Polsce coraz lepiej, o czym świadczy wielosettysięczna publiczność i na długo, długo wcześniej wyprzedane bilety.
Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak możesz zostać aktorką lub aktorem musicalowym, jak wyglądają castingi oraz jak się możesz do nich przygotować. A także czy na pewno za cenę sławy i oklasków jesteś gotów powtarzać ten sam spektakl kilkaset razy – zawsze tak samo oraz jak wiele spektakli musisz zagrać w miesiącu, by osiągnąć średnią krajową, to zapraszam Cię do wysłuchania odcinka, w którym o tym wszystkim i wielu innych aspektach pracy aktorki musicalowej opowie Paulina Łaba-Torres.

W tym odcinku podcastu Muzykalności znajdziesz m.in. odpowiedzi na pytania:

  • Jak krok po kroku wygląda casting do nowego przedstawienie musicalowego?
  • Jakimi kryteriami kierują się twórcy w obsadzaniu ról i co warto, żebyś wiedział, jeśli chcesz się do niego przygotować?
  • Ile trwają i jak często odbywają się próby?
  • Czy musisz umieć śpiewać, żeby w musicalu wystąpić?
  • Ile zarabia aktor musicalowy i od czego to zależy?
  • Dlaczego musicale przyciągają coraz więcej widzów?
  • Jakie wykształcenie i predyspozycje są potrzebne, by grać w musicalach?
  • Jakie tematy poruszają przedstawienia musicalowe?
  • Jak często występujesz, będąc aktorem musicalowym?
  • Gdzie znajdują się muzycy podczas spektaklu i co to jest orkiestron?
  • Jak wygląda przykładowy dzień z życia aktora musicalowego? 

Zapraszam Cię do wysłuchania mojej rozmowy z Pauliną Łaba Torres.

 

PAULINA ŁABA TORRES – polska aktorka musicalowa, dubbingowa oraz wokalistka. Absolwentka Państwowego Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej przy Teatrze Muzycznym w Gdyni (2013) oraz Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku na kierunku Jazz i Muzyka Estradowa (2014).

Debiutowała w wieku 18 lat w musicalu „Rent” (Mimi – główna rola) w Operze na Zamku w Szczecinie – za tę rolę otrzymała wyróżnienie podczas II Festiwalu Teatrów Muzycznych w Gdyni.

Będąc na drugim roku studiów, zagrała w Teatrze Muzycznym w Gdyni Bejlkę („Skrzypek na dachu”) oraz dołączyła do obsady musicali „Lalka” i „My Fair Lady”. Rok później wygrała casting do głównej roli Sandy w „Grease”. Zagrała nastoletnią Fionę/Elfa („Shrek”) i wystąpiła w spektaklu„Bal w operze”. W musicalu „Chłopi” wcieliła się w rolę Józki, zagrała też rolę Chińczyka w spektaklu muzycznym „Przygody Sindbada Żeglarza”.

Jako wokalistka jazzowa wzięła udział w warsztatach muzycznych Chodzież oraz Hanza Jazz i FAMA. W roku 2012 otrzymała wyróżnienie z rąk Michała Urbaniaka. W 2013 r. występowała na deskach Teatru Komedia w Warszawie w musicalu „Zorro”.

W Teatrze muzycznym Roma zadebiutowała główną rolą Sophie Sheridan w musicalu „Mamma Mia” (reż. Wojciech Kępczyński) oraz wystąpiła w Musicalu „Piloci”, gdzie wciela się w postać Ewy.

Aktualnie można ją zobaczyć na deskach Teatru Muzycznego w Łodzi w musicalu „Madagaskar – Musicalowa Przygoda” (reż Jakub Szydłowski) w roli hipopotamicy Galorii.

 

Przydatne linki

Transkrypcja

Ja nazywam się Tomek Glinka, a Ty słuchasz właśnie podcastu Muzykalności, w którym opowiadam o tym, jak możesz zamienić pasję do muzyki w sposób na życie lub realizować własną muzyczną wrażliwość jako ciekawe hobby.

O ile w filmie czy w grach komputerowych muzyka – najczęściej tylko jako tło – podkreśla emocje, które towarzyszą bohaterom i fabularnym zawiłościom, o tyle jest jedna forma sztuki, która już z samej nazwy stawia muzykę na równi z aktorstwem i choreografią na scenie.
Mówię oczywiście o musicalu.
Jako wykonawca wielokrotnie miałem okazję akompaniować do takich przedstawień i wiem, że kiedy Show wystartuje, to niczym rozpędzona lokomotywa zatrzyma się dopiero na stacji pod nazwą: oklaski końcowe.
Nie ma mowy, żeby coś poszło nie tak, a o to nietrudno, szczególnie kiedy grasz ten sam materiał dźwiękowy od kilku miesięcy i po prostu dopada Cię rutyna.
W rozmowie z Pauliną, której zaraz wysłuchasz, poruszamy bardzo ale to bardzo wiele praktycznych kwestii związanych ze wszystkim, co będzie Cię dotyczyć, jeśli postanowisz zająć się aktorstwem musicalowym.
Jednocześnie, jako wokalistka, Paulina opowiada trochę o własnej drodze do występowania na scenie, co również jest ciekawe, jeśli już zajmujesz się muzyką, a nie miałaś lub miałeś okazji jeszcze wybrać się na casting do musicalu.

Zapraszam Cię do wysłuchania mojej rozmowy z Pauliną Łabą Torres.

Uszanowanie Paulino.

Dzień dobry, cześć.

Powiedz mi, gdy myślisz o tym, czym się zajmujesz, to jesteś bardziej wokalistką, tancerką, czy aktorką?

Jak sobie myślę o tym, co robię i kim tak naprawdę jestem, to myślę o sobie jako o artystce przede wszystkim, a nie wokalistce, tancerce, aktorce. Wydaje mi się że to jest klucz, bo ja się zajmuję głównie musicalem, czyli sceną muzyczną i tam łączę te wszystkie kwestie ze sobą. Może gdzieś najmniej czuję się tancerką, ale na pewno wokalistką, aktorką i tancerką, jak jest potrzeba, to również.

Będziemy dzisiaj rozmawiać o musicalach. Porozmawiamy o tym, jak to jest być aktorką/aktorem musicalowym, ale także jak nim zostać i co zrobić, żeby stanąć właśnie w świetle reflektorów z piękną muzyką w tle i móc występować. Ja nie bez przypadku zapytałem o to, kim się czujesz, że jesteś, dlatego że wiem, że masz doświadczenie muzyczne, jeśli chodzi o śpiewanie. Brałaś udział w wielu konkursach wokalnych, festiwalach, śpiewałaś też koncerty. Zanim zaczniemy, opowiedz trochę o sobie, jakie jest twoje doświadczenie, co robisz, co robiłaś?

Myślę, że to też jest ważna kwestia, że jestem po dwóch szkołach: po Studium Wokalno-Aktorskim w Gdyni – jest to szkoła musicalowa – oraz w tym samym czasie studiowałam zaocznie na Akademii Muzycznej w Gdańsku na wokalistyce jazzowej. W jednym czasie jeździłam od jednej szkoły w Gdyni do drugiej szkoły w Gdańsku i to był okres naprawdę bardzo intensywny, bo przez 5 lat skupiłam się właśnie na tych dwóch ważnych kwestiach. Ja rzeczywiście gdzieś na początku bardzo kierowałam się w stronę wokalistyki, myślałam, że głównie będę nagrywać płyty jazzowe i będę wokalistką jazzową, ale jednak moje życie skierowało się na taki tor, że w wieku 17 lat poszłam na casting do musicalu „Rent” w Szczecinie. Poznałam tam takich ludzi, którzy powiedzieli mi: nie, ty nie możesz być tylko wokalistką jazzową, musisz koniecznie również kształcić się w kierunku musicalu, bo masz wszystko, czego potrzebuje aktor musicalowy. Rzeczywiście nie mogłam się zdecydować, w którym kierunku bardziej chcę pójść, ale jak się dowiedziałam, że te dwie szkoły są w miarę blisko siebie i że mogę to połączyć, bo dostanę również pomoc finansową od rodziców. Nie ukrywajmy, że studia zaoczne też kosztują. Oczywiście zaryzykowałam i zrobiłam dwie szkoły w jednym czasie. W studium nie miałam możliwości, żebym dostała na koniec dyplom magistra, dlatego też zdecydowałam się na Akademię Muzyczną, aczkolwiek do dzisiaj nikt mnie nigdy nie zapytał o papier ukończenia szkoły, bo na castingu aktorzy, ludzie, którzy stają przed jury i przed komisją, nie muszą mieć żadnego wykształcenia. Ja postawiłam jednak na to wykształcenie, rodzice mi zawsze od dziecka mówili, że wykształcenie musi być. Na dyplomie mam tytuł: aktorka scen muzycznych oraz magister sztuk chyba muzycznych, nie pamiętam już dokładnie, ale i wokalistka, i aktorka, także te dwie rzeczy łączę. Te dwie kwestie są nierozerwalne, łączą się ze sobą. Taniec również pojawił się w szkole, mieliśmy bardzo dużo różnych zajęć tanecznych, więc radzę sobie z tym dobrze.

Aktorzy, którzy stają na castingu przed jury i przed komisją, nie muszą mieć żadnego wykształcenia.

Miałaś siedemnaście lat, poszłaś na casting i potem wystąpiłaś po raz pierwszy w musicalu. Teraz masz osiemnaście [śmiech]. Więc co się działo jeszcze przez ten rok?

Od tej pory minęło jedenaście lat. Przez pięć lat studiowałam w Studium-Wokalno Aktorskim i miałam taką możliwość, żeby mieć praktyki. Były to praktyki na scenie profesjonalnej, na trzecim piętrze znajdowało się studium, a na dole była scena, czyli Teatr Muzyczny imienia Danuty Baduszkowej i to były takie piękne czasy, gdzie dyrektor Maciej Korwin przychodził na nasze egzaminy i wyłapywał sobie osoby, które mu się spodobały i to byli studenci od drugiego roku wzwyż. Na pierwszym roku jeszcze nie można było nigdzie występować, bo wiadomo, że człowiek się dopiero uczy, ale od drugiego roku już zaczął zaczął wyłapywać te osoby i ja miałam takie szczęście, że zostałam wypatrzona przez dyrektora i już na drugim roku weszłam do różnych produkcji musicalowych, a na trzecim roku zagrałam główną rolę w musicalu „Grease”. To była dla mnie taka ogromna szansa i myślę, że to jest szansa dla ludzi, którzy wychodzą z tej szkoły i mają już w CV jakieś tytuły, bo inne szkoły takiej możliwości nie dają. Odpowiem ci jeszcze na wcześniejsze pytanie: co ja robiłam, zaraz to połączę. Uczyłam się w szkole, swoją wiedzę cały czas poszerzałam, edukowałam się, jak wyszłam ze Studium Wokalno-Aktorskiego, to już miałam naprawdę bardzo fajne CV. Później dostałam etat w Teatrze Muzycznym w Gdyni, przez rok czasu tam pracowałam, ale również ciągnęło mnie do Warszawy, żeby tutaj coś robić, zawsze mnie ciągnęło do stolicy, nie oszukujmy się tu są lepsze możliwości i na wielu płaszczyznach można robić różne rzeczy, nie tylko udzielać się w teatrze muzycznym. Przyjechałam do Warszawy, dostałam się do musicalu „Zorro” w Teatrze Komedia, jeździłam pomiędzy Warszawą a Gdynią i to był dla mnie przełomowy rok, również rok decyzji, co dalej robić. Wtedy też pojawiła się kolejna opcja, kolejny musical, kolejny teatr, który był gdzieś na liście moich marzeń – Teatr Muzyczny Roma. Pojawił się casting do musicalu „Mamma Mia” na rolę Sophie, ja byłam tak zdeterminowana i tak pewna tego, że chcę być w tym teatrze, że po prostu pojechałam na casting i w skrócie dużym, mówiąc, udało się, więc musiałam podjąć decyzję, czy chcę być dalej w Gdyni, czy może już chciałabym rozpocząć swoją nową drogę w Teatrze Muzycznym Roma i w ogóle w Warszawie. Padło na Warszawę, rozstałam się z teatrem w Gdyni, przyjechałam do Warszawy i teraz tutaj żyję, pracuję. Przez 5 lat byłam związana z Teatrem Muzycznym Roma, zrobiłam dwa tytuły: „Mamma Mia” oraz „Piloci”. Ten teatr nie jest teatrem etatowym, to jest teatr niezależny, w którym tytuły są zazwyczaj przez półtora roku, dwa lata, czyli praktycznie podpisujemy kontrakt na ten czas i to jest tylko jeden spektakl w tym jednym teatrze. Spektakl „Mamma Mia” grałam przez dwa lata, więc było to kolejne nowe wyzwanie, kolejna rzecz, która była dla mnie totalną nowością jako dla młodej osoby, która dopiero zaczyna swoją drogę. Później pojawił się tytuł „Piloci”, który graliśmy przez półtora roku – tylko ten jeden tytuł. Za każdym razem do kolejnego projektu musimy przystępować do castingu, to nie jest tak, że już mnie znają w teatrze, także dostanę fory i zaproszą mnie na rolę. Często jest tak, że zapraszają, ale tutaj trzeba się pokazać jednak w tym teatrze. Przez 5 lat byłam związana z tym teatrem, a teraz już nie jestem związana z Teatrem Muzycznym Roma, robię inne rzeczy i spełniam się też na innych polach.

Porozmawiajmy o tych innych polach, chociaż odrobinę.

Zajmuję się też dubbingiem, to jest dla mnie wspaniała przestrzeń, żeby się spełniać. Nie ukrywam, że jak byłam w Gdyni, to marzyło mi się, żeby występować i użyczać głosu do bajek Disneya i to się też spełniło. Będąc tutaj w Warszawie, udało mi się zrobić dużo fajnych projektów, śpiewać w piosenkach Disneya i to jest takie pole, na którym się realizuję. Nadal też gram w musicalu, ale już nie w Warszawie tylko w Teatrze Muzycznym w Łodzi w spektaklu „Madagaskar”. Jest to spektakl dla dzieci, totalnie inny od spektakli, które się gra dla dorosłych i to też jest wyzwanie. Chodzę na castingi reklamowe, to też jest zupełnie inna bajka, chodzę na castingi serialowe, udało mi się ostatnio wystąpić w jednym serialu. Teraz kieruję trochę swoją drogę nie stricte musicalowo, dlatego że uważam, że życie jest na tyle ciekawe, różnorodne i mój zawód daje mi taką możliwość do tego, żeby spełniać się na różnych polach. Chyba najmniej mam teraz marzeń związanych z twórczością własną, jeżeli chodzi o nagrywanie płyty, bo zapewne też mnie o to chciałeś zapytać.

Ubiegasz moje pytania.

Wydaje mi się, że to jeszcze gdzieś tam na mnie czeka, dlatego że to teraz nie jest moim priorytetem, moim marzeniem, ale mówię sobie: czemu nie?

Paulina, wrócimy na pewno do tego – obiecuję. Powiedz mi, jeśli nie idziesz na casting, nie śpiewasz, nie robisz nic związanego z muzyką, czy z zawodem, który wykonujesz – co robisz w wolnym czasie?

Chodzę na jogę, chodzę na treningi MMS – to są treningi prądem, które bardzo mi dobrze robię na moje ciało. Bardzo dużo czasu spędzam z moim już mężem, podróżujemy, to jest nasza wspólna zajawka, zainteresowanie i wspaniała odskocznia od tego, co się dzieje u nas na co dzień, bo nie ukrywam, że ten światek muzyczny i teatralny jest bardzo intensywny. Bardzo dużo czasu spędzamy na pracy, to są często próby, zazwyczaj prób jest więcej niż samych występów, ale jednak trzeba gdzieś tę głowę luzować i trzeba nabrać dystansu, żeby nie oszaleć po prostu w tym świecie.

Światek muzyczny i teatralny jest bardzo intensywny.

Wspomniałaś o twoim mężu, ja mam pewien pomysł, którym podzielę się na koniec tego odcinka. Także przejdźmy do tematu musicali. Musical „Mamma Mia”, z tego, co mi wiadomo, był wystawiany 560 razy.

Dokładnie.

Musical „Piloci” obejrzało ponad czterysta tysięcy widzów.

Tak.

Myślę, że spokojnie możemy powiedzieć, że musicale w Polsce mają się coraz lepiej. Co takiego jest w musicalach, że przyciągają coraz więcej osób?

Wydaje mi się, że musical jest bardzo atrakcyjną formą rozrywki dla ludzi – łączy nie tylko śpiew, taniec, czy też aktorstwo, ale to jest również wielowymiarowe show, to są światła, to jest scenografia, choreografia. Myślę, że dla takiego widza z zewnątrz, który zazwyczaj chodzi częściej do kina niż do teatru, a jeżeli chodzi do teatru to do dramatycznego, więc to jest dla niego chyba taka najbardziej atrakcyjna forma przekazu. Na scenie dzieje się tyle rzeczy, łączy się to wszystko ze sobą. Wydaje mi się też, że dzięki różnym ekranizacjom, adaptacjom musicali, stają się one coraz popularniejsze. Na przykład taki musical jak „Mamma Mia”, który bazuje na bardzo popularnej muzyce Abby, co też przyciąga widzów. Jak taki człowiek zobaczy w telewizji taki musical, to też chętnie pójdzie do teatru. Musical „La La Land”, który powstał od zera – myślę, że forma teatralna też już niedługo będzie. Ludzi przyciągają przede wszystkim tytuły, jeżeli znają jakiś tytuł, to chętnie idą do teatru. W przypadku musicalu „Piloci” ważną kwestią był poruszany temat, bo to był temat bardzo nam bliski. Tematy, które są poruszane w tych musicalach to tematy historyczne, społeczne, poruszane są bardzo ważne kwestie typu wiara, orientacja seksualna. Ludziom się wydaje, że musical jest bardzo lekki w swoim przekazie – może jest lekki, ale nie jest na pewno tak błahy, żeby nie poruszyć widzów. Oczywiście łatwo jest przejść z rozmowy do śpiewu w musicalu i może dla niektórych osób może być to nienaturalne, zwłaszcza dla mężczyzn. Mężczyźni często mówią: a co to jest, że tutaj mówią, a nagle śpiewają, to jest bardzo nienaturalne, A moim zdaniem właśnie przechodzenie z łatwością z rozmowy do śpiewu jest czymś tak pięknym i tak prostym, że zamiast powiedzieć te parę słów, wyznać miłość, to po prostu zaśpiewasz. Jeżeli temu wszystkiemu jeszcze towarzyszy muzyka, to jest to piękne w swojej postaci.

Ludziom wydaje się, że musical jest lekki w swym przekazie i rzeczywiście lekki jest, ale nie jest błahy.

Dodam jeszcze z perspektywy mężczyzny, że oglądałem musical „Piloci” i to jest naprawdę technicznie świetnie zrealizowane wydarzenie. Jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych produkcji, oglądamy telewizję, chodzimy do kina. Trudno idąc do teatru, czy na scenę musicalową, oglądając musical, wyobraźnią nadrabiać to, co widzimy w ekranizacji. Możliwości techniczne, również finansowe, są teraz takie, że te musicale mogą być zrobione na bogato, więc przestajesz odczuwać tę różnicę, czy widzisz hollywoodzką produkcję, czy idziesz na przykład na „Pilotów” i widzisz świetnie zrealizowany musical.

Wydaje mi się, że bardzo dużo zależy od budżetu, którym dysponuje teatr, bo są naprawdę różne produkcje. Uważam, że Polska całkiem nieźle sobie radzi w temacie musicali, oczywiście na Zachodzie ten temat zdecydowanie jest bardziej rozwinięty, ale też nie można powiedzieć, że Polska raczkuje w tym temacie. Już naprawdę sporo u nas zrobiono i rzeczywiście, tak jak mówisz, te produkcje są na światowym poziomie. Pamiętam, jak graliśmy w Teatrze Muzycznym w Gdyni musical „Shrek”, który był zrobiony na niesamowicie światowym poziomie. Niektórzy ludzie, którzy byli w Londynie i widzieli ten musical, przyjeżdżali do nas i mówili, że nasza wersja jest lepsza, bogatsza, pełniejsza. To był duży komplement. Musical „Piloci” to jest coś, czego w Polsce jeszcze nie było, technologia, która tak aktualnie jest rozwinięta na świecie i którą wykorzystuje teatr, to jest na pewno coś innego. Człowiek, który przychodzi na ten spektakl i oczekuje scenografii jak w starym teatrze, a nie dostaje tego, może być rozczarowany, ale młodsze pokolenie oraz ludzie, którzy gdzieś tam doceniają nowatorskie pomysły, będą bardzo zaskoczeni. Aktualnie musical „Aida”, ja nie mam możliwości w nim występować, naprawdę wykorzystuje w pełni te wszystkie rzeczy technologiczne. Wydaje mi się, że to jest dobry kierunek tego teatru, bo tego nie ma w żadnym innym teatrze.

Nawiązując do tego, o co zapytałem na początku, czyli że w roli aktora musicalowego kumulują się różne umiejętności, różne profesje, to jak ważna jest muzyka, według ciebie, w musicalu?

Powiedziałabym, że najważniejsza, dlatego że to jest musical, to nie jest teatr dramatyczny tylko teatr muzyczny, ale jednak jest to też teatr, to nie jest tylko muzyka, więc dlatego mówię, że powiedziałabym że muzyka, ale dla mnie chyba najważniejszym aspektem w teatrze musicalowym jest treść. Wiadomo, że piękne show przyciągnie ludzi i będą zadowoleni, dlatego że wizualnie jest to bajeczne i wszystko naprawdę jest świetnie zrobione, ale jeżeli musical czy w ogóle jakiś spektakl nie ma treści, która cię zainteresuje, to nie przyjdziesz drugi raz na to. Wydaje mi się, że w teatrze muzycznym najważniejsza jest jednak warstwa libretta, treści, ale zaraz na drugim miejscu prawie że ex aequo jest muzyka, bo to jednak do teatru muzycznego przychodzisz na muzykę, żeby poczuć to, żeby posłuchać świetnych głosów, żeby usłyszeć muzykę na żywo – to jest też bardzo ważna kwestia, chociaż nie zawsze ta muzyka na żywo jest, ale w takich dużych teatrach muzycznych, gdzie jest taka możliwość, jest miejsce na orkiestron. Niektóre teatry są za małe na to, żeby był zespół muzyczny.

Powiedziałabym, że w musicalu muzyka jest najważniejsza ale jednak jest to też teatr – dla mnie najważniejszym aspektem jest treść.

Wejdę ci w słowo, zadałem to pytanie, bo chciałem zapytać właśnie z perspektywy muzyka, którym jestem tak jak i ty, czy tobie lepiej się występuje, kiedy masz za plecami, czy w tak zwanym kanale zespół, czy ewentualnie jest to na przykład podkład? Która z tych opcji jest dla ciebie najlepsza, odczuwasz w ogóle różnicę?

Jesteś muzykiem, ja też mogę powiedzieć o sobie, że jestem muzykiem ze względu na moje wykształcenie i doświadczenie, więc zakładam, że też pewnie byś odpowiedział na to pytanie, że muzyka na żywo jest po prostu największą jakością spektaklu. Oczywiście, że zagram z towarzyszeniem podkładu, jak i z towarzyszeniem muzyków, ale jednak muzyka to jest energia, dzieją się naprawdę różne rzeczy na spektaklach, czasami masz gorszy dzień, czasami lepszy, to jak wystąpisz i zaśpiewasz jest związane z tym po prostu, jak się czujesz na scenie, muzyka towarzyszy temu, ale muzycy też mają swoje różne dni i dlatego nie zawsze jest tak samo. Pamiętam, jak występowałyśmy na scenie z koleżanką w jednym utworze i każda z nas miała różne odczucia na temat tego samego utworu. Ja na przykład mówiłam, że dzisiaj jakoś jest za wolno, a ona, że właśnie dzisiaj jest za szybko, a tak naprawdę nie było ani za wolno, ani za szybko, dlatego że w orkiestronie mają muzycy klika, więc to były tylko nasze odczucia.

Muzyka na żywo jest największą jakością spektaklu.

A powiedz, co to jest orkiestron.

Orkiestron to miejsce wyznaczone specjalnie dla muzyków, który potocznie nazywamy kanałem [śmiech].

To nie znałem właściwej definicji.

Tam się znajdują muzycy, to jest specjalna strefa dla nich wyznaczona, ponieważ na scenie zazwyczaj już dla nich nie ma miejsca, ale bywają spektakle, że jest specjalne podwyższenie dla muzyków albo na przykład muzycy są z tyłu i często otwierana jest na przykład kurtyna, nagle pokazują się muzycy – to jest też bardzo efektowne. Jednak zazwyczaj muzycy są w orkiestronie, są na słuchawkach i wszystko słyszą nie ze sceny tylko ze słuchawek, no i mają oczywiście dyrygenta, który pokazuje wszystko aktorom. My też widzimy tego dyrygenta, mamy z nim kontakt. Fantastyczne jest to, że to jest żywy kontakt z człowiekiem i z muzyką. Oczywiście nie ma tutaj miejsca na jakieś improwizacje, że nagle wymyślę sobie coś innego. Jednak teatr muzyczny musi być teatrem perfekcyjnie dopracowanym, nie ma miejsca na improwizację, ale też nie ma takiego pola na to, żeby sobie coś dodawać, zmieniać, trzeba być bardzo powtarzalnym. Powtarzalność w teatrze muzycznym jest chyba kluczem.

Teatr muzyczny musi być teatrem perfekcyjnie dopracowanym – nie ma miejsca na improwizację.

Paulina, przenieśmy się na chwilę do momentu, kiedy jest ten gorący okres czy to przy musicalu „Mamma Mia”, czy przy „Pilotach”, kiedy występowałaś. Powiedz mi, jak wyglądał wtedy twój standardowy dzień, kiedy miałaś do zagrania spektakl.

W tygodniu to był jeden spektakl, bo graliśmy od wtorku do niedzieli. Wiem, że dla normalnego człowieka jest to szok i bo tak zazwyczaj nie ma w żadnych innych teatrach, chyba że jest się w teatrze etatowym, to rzeczywiście codziennie coś tam jest do zagrania, ale nie jeden i ten sam spektakl codziennie. Tutaj jednak trzeba przygotować się na to samo fizycznie, a przede wszystkim psychicznie, bo to jednak jest odtwarzanie tego samego spektaklu, więc wkrada się czasami pewna rutyna, bo jeżeli coś jest wykonywane codziennie, to czasami robi się to z automatu. Więc od wtorku do niedzieli graliśmy po jednym jednym spektaklu, w sobotę i w niedzielę często po dwa, w niedzielę niehandlową dołożyli nam drugi spektakl. Czyli w sobotę i w niedzielę, kiedy przeciętny człowiek ma wolne, to my właśnie mieliśmy najwięcej pracy i nie można było sobie pozwolić na jakieś dłuższe imprezy, bo czym człowiek starszy, tym bardziej zdawał sobie z tego sprawę, że już nie będzie tak łatwo, zwłaszcza na obcasach na scenie i jeszcze w tańcu z obrotami. Mój taki normalny dzień, kiedy grałam w tygodniu, zależał od tego, co ja sobie ustaliłam, bo dużo zależy ode mnie, jaką ja pracę wykonam. Często to właśnie były dubbingi, castingi – moja praca to nie tylko występy na scenie, ale moja praca głównie się składa z chodzenia na castingi. Ja też to traktuje jako pracę, swój czas poświęcam na to, żeby pójść na casting, oczywiście nie dostaję od razu informacji, że pracę dostanę. Czasami muszę pójść na piętnaście castingów, a jeden z nich wygrywam.

W odtwarzanie tego samego spektaklu czasem wkrada się rutyna.

Bardziej miałem na myśli to, czy ty w trakcie tak gorącego okresu, musiałaś jeszcze wykonywać dodatkową pracę do tego, żeby na przykład wystąpić wieczorem? Czy przygotowywałaś się jeszcze, przypominałaś sobie rolę, czy raczej to wszystko było już zapisane na twoim twardym dysku [śmiech] i po prostu robiłaś coś innego, a wieczorem odgrywałaś spektakl i dziękuję?

To jest też tak, że my pracując nad spektaklem, pracujemy codziennie. Próby do spektaklu „Mamma Mia”, czy do „Pilotów” trwały cztery a nawet pięć miesięcy. Czas przygotowań był bardzo długi i zapewniam cię, że w tym czasie wszystko było wykute na blachę, w tym sensie, że nawet jakbym się obudziła o drugiej w nocy, to bym spokojnie zaśpiewała i wyrecytowała wszystko. Zwłaszcza, że musical „Mamma Mia” zagraliśmy ponad 500 razy. Zdarzały się momenty na spektaklach, że rzeczywiście ten tekst gdzieś tam uciekał, ale dlatego że właśnie pojawiała się rutyna i taki moment wyłączenia głowy, włączenia automatu. Ale czy ja przygotowywałam się przed spektaklem? Show zaczynało się o 19:00, a ja przychodziłam do teatru o 17:00 i od tego momentu zaczynało się przygotowanie do spektaklu, czyli make up, włosy, rozśpiewka, rozciąganie – to wszystko jest w zakresie aktora, żeby się przygotować na scenę. Wejście na scenę tak z zewnątrz, to są tak dwa różne światy, że trzeba w to wejść powoli, zwłaszcza jeżeli ma się do zaśpiewania duże partie wokalne, bo jednak trzeba ten głos rozśpiewać, trzeba się rozciągnąć, żeby nie nabawić się na scenie różnych kontuzji. To była oczywiście codzienna praca nad sobą, nad spektaklem, dlatego też mówię o treningach, które też są częścią mojej pracy nad sobą, nad moim ciałem, to też jest wszystko ważne, żeby mieć kondycję na scenie, bo nie ukrywam, że czasami były takie momenty, że zjadłam obiad pomiędzy jednym aktem a drugim aktem i już naprawdę czułam się bardzo ciężko na scenie, a tutaj trzeba było jeszcze gorset założyć, w szpilkach wystąpić, dwa razy tak zrobiłam i potem już wiedziałam, że to raczej mi nie służy. To też jest pewna świadomość na scenie, którą zyskałam dzięki codziennej pracy i to jest tak naprawdę szkoła życia. Niektórzy pytają się, jak dawałam radę codziennie grając ten sam spektakl, jak też psychicznie dawałam radę, bo rzeczywiście jest w głowie rutyna, ale nie można tego też tak przekreślać, dlatego że codziennie jest inna publiczność, codziennie jest inna energia, w orkiestronie zmieniają się muzycy, którzy dają też swoją energię. Na scenie są różne obsady, to nie jest tak, że ja cały czas gram z tym samym partnerem, często też zmieniają się koleżanki na scenie.

Make up, włosy, rozśpiewka, rozciąganie – to wszystko jest w zakresie aktora, żeby się przygotować na scenę.

Porozmawiamy o tym oczywiście. Wspomniałaś już trochę o castingach, prześledźmy taki proces od idei zagrania gdziekolwiek do premierowego spektaklu. To wszystko zaczyna się od tego, że jakoś musisz się dowiedzieć o tym, że jest ta rola i tak dalej. Skąd pojawiają się takie propozycje ról? Wspomniałaś, że jeździsz na castingi, jak taki casting wygląda?

Może zacznę od tego, jak dowiaduję się o tych castingach. Branża musicalowa jest bardzo mała, także często przekazujemy sobie te informacje o castingach, to jest poczta pantoflowa.

Chyba warto dodać, że takich teatrów prężnie działających w Polsce, które się zajmują musicalami, jest około dziesięciu.

Mniej więcej. Wciąż uważam, że to jest za mało. Stolica ma stanowczo za mało teatrów muzycznych, w których można coś robić. Tak jak mówisz, nie ma zbyt wielu tych instytucji, więc każdy casting, który pojawia się w Polsce, jest na językach wszystkich aktorów, więc my po prostu o to tych castingach wiemy. Często jest tak, że dzwoni do mnie jakaś koleżanka lub kolega: idziesz? O której masz przesłuchanie? Kiedy będziesz? Także my się często umawiamy się na miejscu. Wiadomo, że to jest konkurencja, ale my się wszyscy lubimy i to też jest możliwość do tego, żeby w przyszłości współpracować ze sobą na jednej scenie.

A ktoś, kto nie ma tych koleżanek, które występują, a chciałby się o tym castingu dowiedzieć, to ma taką szansę?

Wiem, że są takie strony internetowe, nie przytoczę tutaj nazw, bo po prostu nie pamiętam, ale z tych stron można się dowiedzieć o castingach. Internet to pierwsze źródło, które przychodzi mi do głowy, bo raczej w gazetach tego nie znajdziesz. Może gdzieś na jakichś grupach na Facebooku, jeżeli ktoś się tym interesuje. Ja się dowiaduję pocztą pantoflową i jak tylko wiem o jakimś castingu, to też go gdzieś udostępniam i i mówię o nim innym.

Jak to wygląda już na miejscu?

Bardzo różnie, dlatego że każdy teatr ma swoje zasady i każdy teatr rządzi się swoimi prawami. Zazwyczaj to wygląda tak, że teatr wyznacza termin, wyznacza materiał, który trzeba przygotować na casting – czasami jest to materiał już z musicalu, a czasami może być to na przykład piosenka z lat 70-tych albo dowolna ballada, albo dwie zróżnicowane piosenki. Przygotowuję się oczywiście rzetelnie na casting, czasami jest do przygotowania też tekst, który trzeba powiedzieć oraz choreografia, którą trzeba zatańczyć, ale tego wcześniej nie można sobie przygotować, dlatego trzeba być też nastawionym na to, że trzeba być elastycznym, żeby ten taniec wykonać. Są takie dwa lub trzy etapy przesłuchania i pierwszym z nich jest właśnie piosenka, czyli jednak ta muzyka i ten wokal jest chyba najważniejszy, głównie dla twórców, bo oni też muszą przypasować głos do roli – to jest bardzo ważne. Już ta wizualna część już gdzieś tam na bok odchodzi, ale jednak ważne jest, żeby ten aktor głosowo pasował, czy on wyśpiewa te partie, czy to jest dla niego ta partia. Najpierw jest przesłuchanie wokalne, później, jeżeli reżyser chce, to przesłuchuje teksty do danej roli. Na koniec wychodzi choreograf, który ma do pokazania swoją choreografię, jest to choreografia, którą sobie wymyślił do tego musicalu. Na to jest, załóżmy, około pół godziny, żeby najpierw zobaczyć, jak to wygląda, nauczyć się tego i później już przed komisją wystąpić, nie w grupie, ale już po trzy osoby, czyli jest się bardzo na świeczniku. Czasami jest to jednego dnia, czasami teatry potrzebują na to trzech różnych dni, wszystko zależy od tego, jaka jest ranga tego spektaklu, czy to jest duże przedsięwzięcie, czy może to jest mniejszy spektakl i ile osób potrzebują, bo też obsady składają się czasami z dwóch, czasami z trzech aktorów. Rzadko jest po jednym aktorze, dlatego że występują tutaj różne bardzo ważne czynniki, więc tak to w skrócie wygląda.

W sytuacji, kiedy już wiesz, że spodobałaś się albo w jakiś sposób zostałaś zaaprobowana jako osoba do roli, to czy coś jeszcze może się zmienić? Czy jest jeszcze później jakaś selekcja, jeżeli już dostałaś angaż?

Oczywiście, że może tak być. Teatr sobie zawsze zastrzega prawo do zmiany aktora, jeżeli cokolwiek na etapie prób nie pasuje dyrektorowi, że jednak podjął złą decyzję, bo czasami tak bywa. Może zrezygnować z aktora albo nawet zmienić mu rolę. Trzeba być cały czas w formie. My mówimy, że casting cały czas trwa do ostatniego momentu, nawet jak dostałeś rolę, dostałeś propozycję. To też jest ciekawostką dla ludzi, bo ludzie często nie wiedzą o tym, że obsada premierowa jest ustalana dopiero na parę dni przed premierą. Nie jest tak od razu powiedziane, że pan Tomasz dostanie główną rolę I zagra premierę, bo to też jest święto dla wszystkich aktorów, realizatorów – każdy chce się pokazać w tej premierze, chociaż nie wiem dlaczego, bo ten dzień jest tak stresujący, tak nienaturalny i taki pokazowy, że wydaje mi się, że lepiej dla każdego, by wystąpił na drugi dzień, na drugą premierę, bo są zawsze dwie premiery. A każdy chce się pokazać na premierze. Także premierowa obsada jest ustalana naprawdę na parę dni przed i jest ustalana przez reżysera, czyli do tego ostatniego momentu pracy z reżyserem można wypracować sobie to, żeby w tym dniu jeszcze wystąpić.

Nawet jak dostałeś rolę – casting cały czas trwa.

Czyli casting nadal trwa. Załóżmy, że jest aprobata, masz ten angaż, zaczynają się próby do spektaklu. Trochę już o tym napomknęłaś, ale ile trwają próby?

Tak jak mówiłam, to też zależy od wielkości musicalu, bo są musicale, które trwają trzy godziny czy dłużej, a są musicale, które trwają godzinkę czy półtorej. Długość prób zależy od tego, jak długi jest musical, jak trudny jest do zrealizowania, jakie ma różne techniczne zależności, no i też zależy od reżysera, ilu on sobie zażyczy aktorów na dany czas. Ja miałam bardzo różnie, czasami miałam próby półtora miesiąca i w tym czasie były zrobione trzy obsady, a też bywały próby trwające pięć miesięcy.

Jeżeli mówimy o pięciu miesiącach, to w skali tygodnia ile razy się spotykacie?

Codziennie, 8 godzin dziennie, czyli od 10:00 do 14:00 oraz od 18:00 do 22:00 i codziennie jest coś do zrobienia.

Czyli jest to taki pełny etat.

To jest pełny etat – oczywiście. W tym czasie, kiedy są próby, to naprawdę jest bardzo intensywnie. Później już się odcina kupony i rzeczywiście jest luźniej, no jednak ten czas od rana do godziny 17:00 jest wolny dla każdego, ale jednak te próby są bardzo intensywnie, dlatego to też tak perfekcyjnie wygląda.

A w jakiej formie otrzymujesz materiały do przygotowania?

W formie papierowej. Mam tutaj ze sobą materiały, więc ci je później pokażę.

Szkoda, że państwo tego nie widzą [śmiech]

Ale mam grube księgi.

Zrobimy fotkę i wrzucimy na stronę muzykalności.pl. Materiały są w formie papierowej, tak jak się dostaje na przykład jakiś wyciąg fortepianowy. Dostajemy osobny arkuszy ze scenariuszem i osobny arkusz z muzyką.

Pewnie też jest tak, że jeżeli to jest już wcześniej wystawiany musical, to macie też możliwość zobaczyć ten pierwowzór, czy nie wzorujemy się, odrzucamy to?

Nie wzorujemy się, chociaż wiadomo, że każdy gdzieś tam w domu sobie wcześniej zobaczy, nawet na etapie castingu, przygotowań, czy pasuje do tej roli, ale jeżeli ktoś się interesuje musicalem, to zazwyczaj już w szkole liznął ten temat i każdy już wie, co by chciał zagrać, ale to wszystko też zależy od tego, czy teatr wykupi licencję non-replica, czyli że nie będzie kopiował tego, co już jest zrobione, czy wykupi pełną licencję, która opiewa na to, że będzie jeden do jednego, jak to jest na Broadwayu czy na West Endzie. To są dwie takie różnice. Dla reżysera, który chce się wykazać lepiej, żeby wziął sobie taką licencję, w której nie będzie kopiował, tylko zrobi swoją wersję. Oczywiście to wszystko musi mieścić się w pewnych ramach, ale jednak tutaj jest duża dowolność, może być na przykład inna choreografia, inna scenografia. Jeżeli wykupuje licencję, która jest taka sama jak na Broadwayu, to musi zrobić to dokładnie tak samo.

Zamykając temat przygotowań, powiedz mi jeszcze, która rola wymagała od ciebie jakichś szczególnych przygotowań? Mam swój typ, mogę ci powiedzieć.

No dobra, powiedz.

Obstawiam hipopotamicę z „Madagaskaru”.

[Śmiech] To była rzeczywiście rola, do której nie mogłam się jakoś wcześniej przygotować i nie było to z życia wzięte, ale miałam wspaniałego reżysera Kubę Szydłowskiego, który naprawdę fantastycznie współpracował z nami aktorami i bardzo przybliżył nam postaci tych zwierząt. W musicalu „Madagaskar” właśnie gram hipopotamicę, ale moi koledzy i koleżanki grają między innymi pingwiny, wiadomo, jest tam cały zwierzyniec i okazuje się, że wbrew pozorom granie zwierząt jest nawet prostsze niż granie ludzi, bo zwierzęta mają różne cechy ludzkie i fajnie, że można nadać tym postaciom różne cechy – to było duże wyzwanie. Na pewno każda z moich ról miała zupełnie inne wymagania i w każdej zmagałam się z zupełnie czymś innym. W musicalu „Rent” grałam siedemnastoletnią striptizerkę w klubie go-go i miałam takie zadanie, żeby trochę poruszyć temat go-go i naprawdę miałam jeden taki taniec na podwyższeniu na ponad trzy metry. Jak zobaczyła mnie moja mama na tym podwyższeniu, gdzie ja wiję się na rurze, to naprawdę miała dużo wątpliwości, a to był jeszcze mój debiut teatralny. Myślałem, że ona stanie na widowni i zacznie krzyczeć „Paulina, złaź stąd!”[śmiech]. To było coś, co rzeczywiście było dla mnie wyzwaniem. Musicalu „Grease” to był zupełnie inny musical, zupełnie inna rozrywka, zupełnie inne granie, takie trochę infantylne, to też dla mnie było coś innego. W musicalu „Mamma Mia” grałam dziewczynę bardzo zbliżoną do siebie i wiekowo, i jeżeli chodzi o temperament – to wszystko było bardzo takie moje, ale jednak też miałam różne takie swoje zmagania, z którymi trzeba było się zmierzyć. Także każda rola miała coś innego do zaoferowania, ale jeszcze czekam oczywiście na różne inne.

Okej, jesteśmy w przededniu premiery. Czy są jeszcze jakieś takie sytuacje, które się robi przed premierą i w których bierze udział aktor, na przykład koncerty promujące, jakieś nagrania teledysków, sesje zdjęciowe?

Tak, jest konferencja prasowa. Tutaj bardzo często teatry robią coś takiego nawet parę miesięcy przed premierą, często na początku pracy nad musicalem i później chwilę przed premierą. Wydaje mi się, że to zwłaszcza w Warszawie są takie działania, bo też jest większa możliwość upublicznienia tego w telewizji. Teatr Muzyczny Roma bardzo często korzysta z takich konferencji prasowych, ale tak jak mówisz, są na przykład nagrania do spotów reklamowych. Wydaje mi się, że teatry bazują na tym, żeby przyciągnąć tego widza, zależy trochę od budżetu danego teatry, ale są takie działania robione. Sesja zdjęciowa jak najbardziej musi być zrobiona, dlatego że jest potrzebna później do programu, który widz dostaje do ręki. Aktor musi być nastawiony na różne wywiady do radia i telewizji – to wszystko leży w zakresie takiego aktora.

Okej, porozmawiajmy o takich kwestiach czysto praktycznych związanych z pracą aktorki, czy aktora musicalowego. Co się dzieje w sytuacji, kiedy nie możesz wystąpić? Jest dzień spektaklu, wstajesz rano: ból głowy, gorączka – wiesz, że to się nie uda.

Ból głowy i gorączka to nie jest problem, to nie może być wymówka do tego, żeby nie zagrać spektaklu. Na ból głowy bierzesz tabletkę, na gorączkę…

Ból głowy i gorączka to nie jest powód, żeby nie wystąpić – show musi pójść.

Mocniejszy make-up.

[Śmiech] Ja tak występowałam z gorączką 40 stopni, naprawdę tak mnie raz złapało, że w przeciągu godziny dostałam takiej gorączki, bo musiałam wystąpić, dlatego że nie miałam innej możliwości. Dlaczego mówię, że to jest błahy temat? Krąży taka anegdota, że aktor nie może zagrać w spektaklu tylko i wyłącznie z takiego powodu, że nie żyje, a z każdej innej sytuacji można wyjść spokojnie. W teatrze muzycznym, jeżeli masz anginę albo masz afonię, zanik głosu, co się zdarza, gdy masz na przykład zapalenie krtani, często się to zdarza, zwłaszcza że struny aktorów musicalowych są bardziej narażone na takie sytuacje, to tutaj zaczyna się problem, bo rzeczywiście bez głosu trudno jest zaśpiewać cokolwiek, zwłaszcza jak się ma jeszcze trudne partie do zaśpiewania. I co wtedy się dzieje? Na szczęście teatry muzyczne zabiegają o to wcześniej, żeby obsada była złożona z dwóch albo nawet trzech aktorów dla jednej roli. Jeżeli jest to główna rola, to są to trzy osoby. Jeżeli są to role epizodyczne, to są to dwie osoby. Jeżeli budzę się bez głosu, dzwonię do koordynacji, która powinna się tym zająć. Najlepiej jakbym zadzwoniła z rana, że jest taka sytuacja, bo czeka się oczywiście do ostatniego momentu, czasami rano wstaniesz, mówisz: dobra, nie jest tak źle, do wieczora wszystko się ułoży. Czasami jest tak, że po prostu nie da rady, więc koordynacja wtedy dzwoni do drugiej obsady.

Do ZUS-u, który przyjeżdża i sprawdza, czy na pewno.

[Śmiech] Zdarzyły mi się takie kryzysowe momenty, że ja byłam chora, moja koleżanka była też chora, bo czasami, jak jest wirus, to dopada wszystkich, a trzecia koleżanka grała rolę w innym spektaklu w innym mieście, chyba w Krakowie.

To ją uratowało.

Tak, to ją uratowało, ale nas nie uratowało. No i wtedy było zapytanie, która jest chora bardziej. Szczerze powiem, że mi się nie uśmiechało, dlatego że ja naprawdę wstałam i nie miałam głosu, a moja koleżanka miała chyba anginę i bardzo ją gardło bolało, ale z dwojga złego lepsze jest już do śpiewania bolące gardło niż zanik głosu, więc wygrała ten casting [śmiech]. Na szczęście mamy takie możliwości, żeby jednak był ten dubler czy dublerka, bo show musi pójść, nie można zrezygnować ze spektaklu, dlatego że aktor jest chory.

Z dwojga złego lepsze jest bolące gardło niż zanik głosu.

Posiadanie dublera czy dublerki tutaj akurat jest tą pozytywną stroną. Przygotowując się do rozmowy, spotkałem się z czymś takim, że są fani musicali, którzy organizują takie rankingi, a nawet pojedynki aktorów musicalowych, nie wiem, czy się z tym spotkałaś?

NIe.

Powiedz mi, jak to jest, czy jak się jest jedną z dwóch czy trzech osób obsadzonych w roli, to czy to wywołuje jakiś dodatkowy stres?

Stres może nie, ale zawsze to są porównania i tego nie unikniemy nawet sami na etapie prób. Sami też oceniamy, nawet nie siebie, ale koleżanki i kolegów, kto się nam bardziej podoba w danej roli, a kto mniej. Każdy oczywiście dysponuje innymi środkami, czasami jest tak, że dwie osoby są zupełnie różne, więc, pomimo że to musi być w tych samych normach, każda wkłada od siebie coś innego. Niestety nie unikniemy tych porównań do siebie, jak mówisz, są te rankingi, ludzie też mają swoich faworytów, w Teatrze Muzycznym Roma są fani tego teatru, ale też fani aktorów, więc ci ludzie przychodzą na spektakle na obsady, przychodzą dlatego, że lubię tego i tego aktora. Także taki jest nasz świat – cały czas się porównujemy i cały czas jesteśmy oceniani.

Taki jest nasz świat – cały czas się porównujemy i cały czas jesteśmy oceniani.

Spotkałem się z takim zjawiskiem jak występowanie jednego aktora w kilku rolach podczas jednego spektaklu. Może też trochę mi i słuchaczom o tym opowiesz. Czy to jest standard, że tak się dzieje, czy to jest nasz polski standard?

To wszystko zależy od tego, czy na przykład produkcje światowe działają w ten sam sposób, bo jeżeli jest produkcja, która ma określoną liczbę aktorów, na przykład trzydziestu aktorów, to tak samo funkcjonuje to w Polsce. Na przykład w musicalu „Shrek” miałam do zagrania dwie role: elfa i nastoletnią Fionę. Tak było w tym musicalu, że w pierwszym akcie byłam nastoletnią Fioną, a w drugim akcie byłam elfem i tak ta produkcja działała. Oczywiście bywa też tak, że polskie produkcje po prostu chcą zaoszczędzić na aktorach i niejednokrotnie bywało tak, że jeden aktor robił po prostu 5 ról w jednym czasie i zmieniał tylko kostiumy. To już są po prostu cięcia teatru i jak mogę to skomentować? Tak czasami bywa.

To skoro rozmawiamy o pieniądzach, to ile trzeba zagrać spektakli w miesiącu, będąc, powiedzmy, obchodzonym w głównej roli, żeby dobić do średniej krajowej?

A jaka jest średnia krajowa? Bo totalnie nie jestem w temacie.

W styczniu 2019 roku to jest 5100 zł brutto.

To też wszystko zależy od tego, jakie stawki masz w jakim spektaklu. Jeżeli mówimy o tym samym, to oczywiście mogę tutaj zaraz rzucić jakąś kwotę, ale często jest tak, że w jednym spektaklu zarabiamy jakąś kwotę, a w drugim inną i to zależy nie tylko od negocjacji aktorów, ale też od tego, jakim budżetem dysponuje produkcja. Tutaj często już nie mamy żadnego pola negocjacji, dostajemy stawkę, ofertę i po prostu musimy się na nią zgodzić. Mogę ci tak orientacyjnie powiedzieć, jak sobie to szybko policzę, że to może być 10-15 spektakli.

Czyli można się z tego utrzymać?

Można jak najbardziej. Jeżeli są to stałe spektakle, bo nie ukrywam, że mało jest takich teatrów w Polsce, które dają ci pracę codziennie, nawet bardzo mało, jeżeli to nie jest teatr etatowy. Mówię o teatrze kontraktowym, bo teatr etatowy ma zupełnie inne warunki. W teatrze etatowym jest już jakaś stawka, którą dostajesz niezależnie od tego, czy zagrasz spektakle, czy nie. Ta stawka jest stała, a później w zależności od tego, ile tych spektakli zagrasz i w jakich tytułach, jesteś obsadzony, to po prostu dobijasz sobie do tej podstawy tymi spektaklami i to też bardzo różnie może być. Na etacie masz pewne pieniądze, składki są odprowadzane, masz składki na NFZ, masz wszystko, nie musisz się martwić tymi wszystkimi rzeczami, a na kontrakcie mamy umowę o dzieło albo umowę zlecenie i wszystkimi rzeczami musimy się zajmować sami, typu składki zdrowotne. Tutaj zaczynają się komplikacje, kombinacje: czy na przykład zakładać działalność. Każdy teatr rządzi się oczywiście swoimi prawami. Takich teatrów, które dają ci możliwość pracy kontraktowej codziennie, jest niewiele, można je policzyć na palcach jednej ręki, o ile to nie jest jeden.

Pomówmy jeszcze trochę o takich trudnościach bardzo praktycznych w tej pracy na scenie przy okazji musicali. Kiedy miałem okazję akompaniować do przedstawień musicalowych, to byłem zszokowany tym, że aktorzy przebierają się na czas, a jeszcze bardziej byłem zszokowany tym, że do tego odbywają się próby.

No tak.

Powiedz mi o takich trudnościach, jakie jest twoje doświadczenie?

Jeżeli chodzi o to przebieranie się na czas, o którym wspomniałeś, to rzeczywiście mamy do tego może nie osobne próby, ale w czasie kilku miesięcy prób mamy najpierw próby muzyczne, później próby reżyserskie, choreograficzne, a jak już te wszystkie trzy aspekty popróbujemy z każdym realizatorem, łączymy to wszystko w całość na scenie. Wypróbujemy musical od początku do końca najpierw bez kostiumów, w swoich prywatnych ubraniach i przychodzi moment bliżej premiery, że próbujemy na scenie ze scenografią, ze światłami i pojawiają się te kostiumy, to rzeczywiście to jest ten czas, żeby sprawdzić, czy zdążymy się przebrać w danym momencie. Jak są musicale z Zachodu, które teatry wykorzystują, to może się udać, że między jedną a drugą sceną się przebierzesz, ale w musicalu „Piloci”, który jest musicalem autorskim, nie można było przewidzieć, czy aktor przebierze się od jednej sceny do drugiej. Naprawdę chciałabym, żebyś zobaczył, co się działo za kulisami, jak aktorzy biegali, szukali swoich kostiumów. Oczywiście mamy też garderobiane, czyli osoby, które nam w tym pomagają, ale towarzyszy temu niesamowity stres. Na szczęście w czasie prób można to przećwiczyć, a później już jest na spokojnie, aktorzy idą sobie jeszcze na papieroska i dadzą radę. Co jeszcze jest taką trudnością?

A kondycja fizyczna? Musisz być cały czas w formie? Wiesz, ja mam brzuszek i ze sportem nie mam za dużo wspólnego. Czy ja mam szansę w musicalu?

Zależy, jaką rolę byś grał, bo jeżeli grałbyś taką rolę, która właśnie wymaga kolesia z brzuszkiem, to myślę, że tutaj bez sensu byłyby ćwiczenia. Są role charakterystyczne, są role, które wymagają jednak kondycji fizycznej, są role, w których gra się tancerza, tancerkę albo akrobatę albo po prostu dużo biega się po scenie, byłoby trudno je grać, nie będąc w kondycji.

Czyli musiałbym sobie wykupić karnet na siłownię, trenera.

Każdy to robi na początku, naprawdę [śmiech]. Zaczyna się nowa produkcja, każdy bierze karnet, każdy ma duże oczekiwania w stosunku do siebie, a później już coraz mniej czasu na to poświęcasz, bo próby są bardzo intensywne i jak masz tylko 4 godziny za dnia, żeby zrobić coś dla siebie, a w tym czasie narzuciłeś sobie siłownię, to już można paść ze zmęczenia.

Zaczyna się nowa produkcja – każdy kupuje karnet na siłownię i bierze trenera, a później już coraz mniej czasu na to poświęcasz.

Mówisz, że każdy, to powiedz mi, czy mężczyźni mają łatwiej w staniu się aktorem musicalowym, czy jest tak, że jest większa konkurencja wśród dziewczyn?

Oczywiście, że mężczyźni mają łatwiej i mają też mniejszą konkurencję. Aktorów musicalowych jest mniej, dlatego że istnieje taka teoria, że aktor musicalowy jest niemęski, że tańczy i śpiewa, a to jest w ogóle niemęskie. Ja się w ogóle z tym nie zgadzam. Kobiety mają trudniej, można to zobaczyć gołym okiem na przesłuchaniu, że więcej jest kobiet. Gdy startowałam do szkoły musicalowej, to było zatrzęsienie kobiet, a mężczyzn mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Jeżeli nawet jakoś super nie śpiewali, ale byli po prostu mężczyznami, to brali ich, żeby nie było za dużo kobiet w stosunku do mężczyzn.na roku, więc mają łatwiej. Kobiety cały czas muszą rywalizować ze sobą.

Mężczyźni mają łatwiej i mają mniejsza konkurencję.

Czyli spokojnie możemy zaapelować do dziewczyn: jeśli wasz facet zajmuje się muzyką, chce zrobić karierę, to do musicalu!

[Śmiech] No pewnie, że tak. To też nie chodzi o to, żeby aktor musicalowy od razu śpiewał, tańczył i zachowywał się nienaturalnie. Wydaje mi się, że jeżeli mężczyzna jest męski, to totalnie nadaje się do musicalu, mógłbyś się tam sprawdzić, bo musical potrzebuje właśnie mężczyzn, nie chłopców – mężczyzn przede wszystkim. Pytanie tylko, czy umiesz śpiewać?

Musical potrzebuje mężczyzn, nie chłopców – mężczyzn przede wszystkim.

Nie umiem, ale mogę się nauczyć.

Powiem ci, że nie zawsze potrzebują osób, które śpiewają, dlatego że są różne role. Ja na przykład w musicalu „Madagaskar” nie mam swojej własnej piosenki, którą śpiewam i muszę się z tym pogodzić. To nie jest tak, że zawsze w każdej roli mam parę piosenek do zaśpiewania, czasem po prostu nie mam i tyle. Są różne spektakle, czasami jesteś gdzieś tam w tle. W studium wokalno-aktorskim studenci grali drzewo i tak zaczynali swoją historię z musicalem. Bywa tak, że na początku grasz krzak, a potem grasz główne role. Chyba, że nie pozwalasz sobie na to, żeby grać jakieś poboczne role. Możesz rzeczywiście zrezygnować z tego, jeśli dostaniesz taką propozycję. Możesz grać tylko główne role, jak chcesz i jeżeli masz szczęście do tego.

Bywa tak, że na początku grasz w spektaklu krzak czy drzewo, a potem dopiero grasz główne role.

Paulino, chciałbym zapytać cię o kilka takich praktycznych rad dla osób, które aspirują do tego, żeby zostać aktorem musicalowym lub może są na początku takiej drogi. Jeśli chciałbym się przygotować do tego, żeby zacząć występować w musicalach, to co muszę zrobić? Może zacznijmy od tego, czy są jakieś szkoły, warsztaty, kursy? Czy muszę najpierw obejrzeć wszystkie musicale?

[Śmiech] Ja zaczynałam tak, że w ogóle nie wiedziałam, co to jest musical. To znaczy znałam musical poprzez realizację telewizyjną musicalu „Romeo i Julia” teatru Buffo. Tak naprawdę dzięki temu dowiedziałam się, co to jest musical i później moja droga pokierowała mnie w stronę musicalu, ale nie dlatego, że byłam wielką fanką musicalu, tylko dlatego że przejawiałam zdolności do tańca, do śpiewania i do gry aktorskiej. Jeżeli ktoś chciałby rozpocząć swoją przygodę stricte z musicalem, to pokierowałabym go do właśnie takich typowo musicalowych szkół. Aktualnie już naprawdę bardzo dużo tych szkół się rozwija nie tylko w Gdyni, bo ja akurat jestem po szkole w Gdyni. Niestety nie wiem, jak teraz ma się ta szkoła i jaki reprezentuje poziom, ale w tamtych czasach to była świetna szkoła i każdemu ją polecałam. Wiem, że w Warszawie też otworzyło się parę kierunków musicalowych, często są to szkoły prywatne musicalowe, ale również są warsztaty. W trakcie wakacji są prowadzone warsztaty nie wiem, jak to jest z dorosłymi, ale na pewno osoby, które dopiero zaczynają swoją drogę muzyczną, osoby w wieku licealnym, nastolatkowie mają duży wachlarz możliwości i jeżeli tylko chcą, to teraz mogą naprawdę wszystko. W dobie internetu można skorzystać z lekcji, porad, jeżeli ktoś naprawdę chce, to może wszystko.

A będąc naturszczykiem, jeżeli pójdę na casting, to mam jakieś szanse?

Oczywiście, że tak. Właśnie to jest wspaniałe w musicalu, że musical przyjmuje amatorów.

Jeśli gram na gitarze, śpiewam, to mam szansę?

Oczywiście. Nawet ostatnio powstał taki musical „Once” w Teatrze Muzycznym Roma, gdzie również muzycy są aktywni na scenie razem z aktorami, nawet mają jakieś role epizodyczne, więc nie jest powiedziane, że jak jesteś muzykiem, to nigdy nic nie zagrasz. Ja nagle zobaczyłam na scenie moich kolegów, którzy byli w orkiestronie w teatrze, mieli nawet jakieś role do powiedzenia i bardzo fajnie sobie w tym radzili. Dlatego amatorzy, jak najbardziej tak. Aktorzy dramatyczni również mają szansę pojawić się w musicalu. Castingi są otwarte dla wszystkich, czasami bywa tak, że teatr oczekuje jakiegoś nagrania, twojego CV i na tej podstawie już robi selekcję, ale bywa tak, że wszystkich potrzebuje, casting jest dla całej Polski, możesz przyjść i pokazać, co potrafisz. Ja też zaczynałam, nie mając żadnej szkoły na koncie, po prostu byłam amatorką, licealistką. Przychodząc na casting po prostu spodobałam się reżyserowi, który postawił na mnie i powiedział: ja chcę tę dziewczynę mieć w swojej obsadzie. Dlatego też mam taki stosunek do amatorów, że oczywiście nie neguję tego i każdy ma szansę, jeżeli jest w tym dobry, pokaże, na co go stać i się sprawdzi, to czemu nie – to są talenty.

Musical przyjmuje również aktorów dramatycznych, a nawet amatorów.

Był jakiś taki moment zwrotny, że na przykład obudziłaś się rano i powiedziałaś: dobra, idę na ten casting, będę w musicalu?

To było tak, że uczęszczałam do kółka teatralnego w liceum i moja pani, która była wielką pasjonatką musicalu – nie wiadomo skąd, ale to są właśnie tacy ludzie, którzy mają pasję, zrobiła w liceum musical „Rent” i mnie obsadziła w głównej roli, więc ja na ten casting profesjonalny w Szczecinie przyszłam już przygotowana, ze swoim polskim tłumaczeniem polskimi, byłam gotowa na to, można było w arkuszu wpisać, na którą rolę chcę być przesłuchana, czy na główną, czy może też na epizodyczną – ja napisałam tylko na główną i na to szłam, byłam w 100% pewna, że ja jestem tylko na tę rolę i ją dostanę, i tak się stało. Czasami niewiedza działa na korzyść człowieka, czym mniej wiedziałam, tym bardziej robiłam coś intuicyjnie i reżyser był wręcz zdumiony, jak ja to robię. Było tylko jedno światło punktowe na scenie, ja wchodząc na scenę od razu weszłam w to światło, po prostu poczułam intuicyjnie, że to jest to i że powinnam tak zrobić, nikt mnie tego nie uczył. Później oczywiście, jak już byłam w szkole, zaczęłam dowiadywać się różnych tajników i to też powodowało, że miałam więcej takiego stresu, strachu związanego z tym, że może coś źle zrobię. W szkole byłam oceniana, ale to też spowodowało, że nauczyłam się dużo takich rzeczy technicznych, o których rzeczywiście amator nie zdaje sobie sprawy, że coś źle robi. Na tym etapie szkolnym profesorzy mogą ci powiedzieć, że coś źle robisz, a później, jak już jesteś na scenie profesjonalnej, nikt ci nie powie, że na przykład biegasz i „zatuptujesz” sobie tekst, który mówisz. To są takie podstawy i ty możesz o tym nie wiedzieć, a potem reżyser popatrzy na ciebie i powie: jej nie weźmiemy, bo ona o tym nie wie.

Czasami niewiedza działa na korzyść człowieka, czym mniej wiedziałam, tym bardziej robiłam coś intuicyjnie.

A czy są jakieś predyspozycje, które na pewno muszę mieć, żeby z powodzeniem występować w musicalach?

Na pewno dykcja – to jest coś bardzo ważnego, jeżeli ktoś nie radzi sobie z tym, ma jakieś wady wymowy, to na pewno musi na to zwrócić uwagę i popracować nad tym, bo teatr to jest też słowo. Oczywiście mamy mikroporty, ale jeżeli widz nie zrozumie cię, to dla niego nie będzie ważne to, co jest przekazywane. Ważne są przede wszystkim predyspozycje muzyczne, żeby czuć ten rytm, nawet jeżeli ktoś super nie śpiewa, a jest w tym musicalu, żeby mieć na scenie to „coś”, charyzmę, osobowość. Ludzie przezroczyści raczej nie znajdują się na scenie, tylko gdzieś dookoła niej, co też jest bardzo potrzebne w teatrze muzycznym, bo oczywiście i obsługa, i technika są potrzebne, ale jednak żeby być na scenie potrzeba tego czegoś, tego błysku w oku, zaangażowania, pasji.

Ludzie przezroczyści raczej nie znajdują się na scenie.

Czy dobrym pomysłem jest według ciebie takie orientowanie się na przykład tylko na role dramatyczne albo tylko na role komediowe, czy raczej lepiej jest iść szeroko?

Wydaje mi się, że jak ktoś w ogóle idzie na aktorstwo, to nie szufladkuje się tak. Później niestety realizatorzy potrafią zaszufladkować kogoś, że ten to jest tylko aktorem romantycznym, gra we wszystkich komediach romantycznych i to jest ogromna szkoda dla aktora. Jest takie powiedzenie, że nie ma złych aktorów, są tylko źli reżyserzy. Jeżeli reżyser dobrze cię nakieruje, będzie chciał z tobą pracować i wyciągnąć z ciebie, to co chce wyciągnąć, to tylko zależy od jego pracy, a aktor jest bardzo elastyczny. My aktorzy potrafimy bardzo dużo rzeczy.

Nie ma złych aktorów, są tylko źli reżyserzy.

A jeśli wybieramy się na casting, to możesz mi tutaj sprzedać jakąś żelazną zasadę? Mam się uśmiechać, nie uśmiechać?

Zależy do jakiej roli, bo jak do dramatycznej, jakiejś bardzo poważnej, to lepiej nie. Ja zawsze przed castingiem mocno sprawdzam, jakie są role, czy ja pasuję w ogóle do tego musicalu, czy widzę siebie w tym przede wszystkim, bo niektórzy ludzie idą: a dobra idę na cokolwiek, żeby się sprawdzić. Ja zawsze wcześniej, jeżeli jest to musical na licencji, sprawdzam, czy w ogóle podoba mi się ta muzyka, czy podoba mi się ten temat, czy ja się w tym odnajduję, bo jestem na takim etapie, że mogę powiedzieć, że to mi się to nie podoba i nie chcę w tym brać udziału, bo uważam, że szkoda mojej energii życiowej na to, żeby robić coś, co nie do końca jest w zgodzie ze mną. Wtedy sprawdzam, czy jest jakaś rola, która mnie inspiruje, którą chciałabym zagrać. To jest chyba taki klucz do tego, żeby ludzie wcześniej zainteresowali się tym tematem, co ich do tego tematu ciągnie, czy jest ta postać, którą chcę zagrać. Na castingu na pewno trzeba być naturalnym, trzeba być sobą – jak wszędzie. Jeżeli pokażesz siebie z najlepszej strony, że nic dodatkowo nie próbujesz ugrać tym, że jesteś na tym castingu i po prostu pasujesz do tej roli, to wezmą cię. Czasami bywa tak, że nie pasujesz i trzeba się z tym pogodzić. Trudno, taki jest nasz zawód, że nie do wszystkiego pasujemy.

Taki jest nasz zawód, że nie do wszystkiego pasujemy.

No właśnie, myślę, że to ważne, żeby to podkreślić, że dla kogoś, kto idzie na casting, zastanowienie się nad tym, czy ta rola mi odpowiada, czy będę w niej mógł pokazać siebie, swoje walory – to jest ważne, bo może się okazać, że ja mam predyspozycje, że ja się do tego nadaję, ale po prostu źle wybrałem sobie rolę i w tym momencie nie mogę pokazać moich atutów.

Tak bywa, ale też nasz zawód jest taki nieprzewidywalny. Skąd niektórzy aktorzy, którzy czytają scenariusz, mają wiedzieć, że to będzie jakaś klęska, że nie będą pasować do tej roli, czasami tego nie wiesz. To jest duże ryzyko. My przystępując do castingu do musicalu „Piloci”, nie wiedzieliśmy, co to są za role, nie wiedzieliśmy, jak to będzie wyglądać w całości, oczywiście wiedzieliśmy, jakie produkcje robi Teatr Muzyczny Roma, ale ja do końca nie wiedziałam, jaką będę postacią. Rozmawiałam z reżyserem i Michałem Wojnarowskim, który pisał ten tekst i na początku była mowa o tym, że moja postać umrze w pierwszym akcie. Okej, jasne, zagram to, co będzie napisane, a potem się okazało, że jednak nie umiera i ta postać będzie zupełnie inna, niż miała być, więc tutaj też dużo ryzykujemy, biorąc jakiś angaż w danej roli.

Nasz zawód jest nieprzewidywalny.

Zbliżając się do końca, wróćmy do tego gruntu muzycznego. Występowanie w szpitalach nakłada pewne ograniczenia, o czym już wspomniałaś niejednokrotnie. Tak z perspektywy muzyka, ty śpiewałaś koncerty, jesteś muzykiem, czy nie ciągnie cię do własnej twórczości?

Ciągnie mnie w tym sensie, że muzyka cały czas jest w moim życiu bardzo ważna, do tego stopnia, że jak ostatnio byłam na jodze z moją koleżanką, a sama praktykuje jogę, wiem, w jakiej jodze dobrze się czuję i ta joga była fantastyczna, ale nie było muzyki. Po jodze koleżanka zapytała mnie o wrażenia, a ja odpowiedziałam: fajnie, ale nie było muzyki, dla mnie to jest dziwne i wolę, jak ta muzyka gdzieś tam jest. Ona na to: ojej, nie zwróciłam na to uwagi, ale rzeczywiście chyba coś w tym jest, że nie było, ale ja nie przywiązuję do tego wagi. Jednak ta muzyka u mnie w domu, w związku, w ogóle w moim życiu ta muzyka jest bardzo ważna, dlatego nie przekreślam swojej własnej twórczości, może kiedyś coś takiego zrobię, myślę, że na pewno, ale teraz trochę mam inne ciągoty w stosunku do spełniania się na scenie i nie tylko na scenie. Myślę, że taki etap na pewno przyjdzie, ale czy teraz to jest moim priorytetem czy marzeniem? Raczej nie mogę ci tego zagwarantować.

A tak zupełnie praktycznie: czy kontrakty z teatrami w jakiś sposób ograniczają na przykład muzyków, którzy chcieliby działać na zewnątrz, chcieliby nagrywać własne płyty?

Ja się nie spotkałam z takimi przeciwnościami, ale wiem, że niestety można się zahaczyć o taki teatr, że będzie to problem, że wszystkie rzeczy, które robisz na innych scenach, muszą być weryfikowane przez na przykład dyrektora, trzeba też uważać, czytać umowy, które niestety czasami zawierają haczyki i dopiero gdy chcemy coś zrobić, dowiadujemy się, że nie możemy tego zrobić albo że to nie jest zgodne z tym, co teatr proponuje, więc trzeba na pewno to weryfikować i uważnie czytać.

Można niestety zahaczyć się tak – że wszystkie rzeczy które chcesz robić na zewnątrz poza teatrem będą problemem, więc warto dokładnie czytać umowy które podpisujesz .

Na początku naszej rozmowy wspomniałaś o tym, że nie ma miejsca na improwizację w przestrzeniach musicalowych, ale na pewno takie rzeczy się zdarzają. Chciałem cię zapytać o jakieś takie zdarzenie, gdzie musiałaś jednak tej improwizacji użyć.

No właśnie, bo to nie są improwizacje ustalone. Jest też improwizacja ustalona.

Podobno najlepsza.

Taka najlepsza, w muzyce jazzowej jest miejsce i tutaj zaraz będzie improwizacja. W teatrze muzycznym to rzeczywiście są zabawne historie, dlatego że dyrygent czy orkiestra nie poczeka na ciebie w tym miejscu albo nie zagra dwóch taktów więcej, bo jak jest ten klik, to nie ma nawet takiej możliwości. Już dawno takt poleciał, twoje słowa też już dawno poleciały i czasami zdarzyło mi się po prostu zaśpiewać tralalala, bo tak szybka była piosenka, że nawet nie mogłam zaimprowizować jakiegoś słowa. Oczywiście zdarzają się takie momenty, że zamiast jakiegoś słowa zaśpiewasz totalnie coś innego i wtedy to jest cudowne, jak na twarzy twoich kolegów i koleżanek na scenie po prostu jest takie duże oko. To są fajne sytuacje, bo grając codziennie, to już nawet oczekujesz, że coś innego się wydarzy. Potem cały teatr o tym mówi, że ktoś spadł z roweru, ktoś w ogóle nie zaśpiewał czegoś albo że ktoś w ogóle nie pojawił się na scenie. Zdarzyły się takie przypadki, że ktoś się spóźnił i w ogóle scena trochę nie miała już sensu, bo jak ta osoba nie weszła, to co robić. To są takie rzeczy, których nie można ustalić. Była taka sytuacja, że w musicalu „Piloci” w ostatniej scenie wyjeżdżają schody i jest piosenka Moulin Rouge, gdzie tancerki wychodzą na te schody i okazało się, że schody nie poszły, dlatego że technicznie coś się tam niestety wydarzyło i schody się nie złożyły, więc nagle była akcja „co robić”. To były takie skrajne przypadki i masz ułamek sekundy na podjęcie decyzji. Miałam też sytuację, że łódka, którą wypływałam, nie popłynęła, bo one są wszystkie łączone z komputerem i ktoś tym steruje, w tej łódce po prostu padł zasięg i trzeba było ją pchać. To nie była już scena romantyczna, że odpływasz w dal, machasz, płyniesz i jest bardzo romantycznie.

Czasami zdarzyło mi się po prostu zaśpiewać tralalala, bo tak szybka była piosenka, że nawet nie mogłam zaimprowizować jakiegoś słowa.

To była rzeczywistość.

Ja siedziałam w łódce, machałam, śpiewałam, a kolega do mnie: chodź pchać! No i pchałam tę łodkę razem z nim i właśnie to było życie, ale takie sytuacje też są potrzebne.

Paulina, wspomniałaś już wielokrotnie o tym, jakie miejsce zajmuje muzyka w twoim życiu, ale ja chciałbym na koniec jeszcze zapytać: czym dla ciebie jest muzyka?

Muzyka jest chyba dla mnie najpiękniejszą formą przekazu i wyrażania emocji. W musicalu to jest naturalne, że już nie mogę więcej powiedzieć, to zaśpiewam albo zatańczę, ale to wszystko jest właśnie w obecności muzyki. Uświadomiłam to sobie ostatnio, jak braliśmy ślub z moim małżonkiem. Zastanawialiśmy się, jaki utwór wybrać do ceremonii, bo nie mieliśmy takiej typowej ceremonii, nie było marszu weselnego, tylko mogliśmy swoją muzykę wybrać i to było cudowne, że możemy razem coś stworzyć, coś wymyślić, żeby to było nasze wspólne. Wybraliśmy muzykę z „Króla Lwa”, bo stwierdziliśmy, że to jest bajka naszego pokolenia, która prostu chwyta za serducho i okazało się, że wszystkich też chwyciło za serducho.

W musicalu to jest naturalne, że już nie mogę więcej powiedzieć, to zaśpiewam albo zatańczę.

I pasowała do lokalizacji.

Tak, pasowała do lokalizacji, bo to było w Afryce. Muzyka jest po prostu ogromną częścią mojego życia i nie wyobrażam sobie życia bez muzyki.

Gdyby ktoś chciał się z tobą skontaktować, zapytać o coś albo poczytać trochę więcej o tobie, coś się dowiedzieć, to gdzie może znaleźć ciebie w sieci?

Na Facebooku, mam też swoją stronę no i też Instagram. Chyba aktualnie bardziej Instagram niż Facebook, aczkolwiek na tych dwóch platformach jestem nieustannie.

Dziękuję bardzo za rozmowę. Myślę, że ten odcinek jest bardzo praktyczny, przekazałaś dużo informacji dla osób, które się musicalami interesują, tego jak to wygląda, jak się do tego przygotowywać, jak się za to zabrać.

W ogóle to chyba jestem pierwszą kobietą w twoim podcaście.

Właśnie, jest mi niezmiernie miło, ponieważ jesteś pierwszą dziewczyną, która występuje w moim podcaście i też to jest takie moje postanowienie noworoczne, że będę zapraszał więcej kobiet do podcastu.

Cudownie, to czuję się wyróżniona, dziękuję serdecznie za to

Cała przyjemność po mojej stronie. Wrócę jeszcze do tematu, który przyszedł mi do głowy na samym początku à propos twojego męża, bo zbliża się 14 lutego i tak pomyślałem, że może Tomek i ty zgodzilibyście się wystąpić w podcaście Muzykalności i moglibyśmy porozmawiać na temat tego, jak to właśnie wygląda wśród muzyków, jak sobie układacie tę relację, że jesteście szczęśliwi…

… że to działa, funkcjonuje.

Zgadza się.

Jasne! Bardzo dziękujemy za zaproszenie.

Myślisz, że Tomek się zgodzi, bo teraz tutaj go nie ma, więc pytam ciebie.
Myślę, że jako mój mąż, to decyzje, które ja podejmuję, również są jego decyzjami. Jasne – oczywiście będzie nam bardzo bardzo miło, no i też chyba będziemy pierwsi jako para. Cudownie!

Premierowa sytuacja.

Będzie nam bardzo miło.

Paulina, raz jeszcze dziękuję za rozmowę.

Dziękuję pięknie.

Na koniec dodam jeszcze, że wszystkie notatki do tego odcinka (linki, zdjęcia oraz transkrypcję) znajdziesz na stronie muzykalnosci.pl/19.
A już za dwa tygodnie z okazji 20 odcinka Muzykalności szykuję dla Ciebie kilka niespodzianek, więc koniecznie zrób jedną prostą rzecz: subskrybuj mój podcast w aplikacji, w której go słuchasz.
Dzięki temu również inni słuchacze dowiedzą się o istnieniu tego podcastu i być może zainteresują ich treści, które tu publikuję.
Jeśli masz jakieś pytania lub chcesz podzielić się ze mną własnymi spostrzeżeniami, to pisz na adres: [email protected].

Share This