Są tacy, którzy twierdzą, że bez drogiego aparatu ze specjalnie dobranym obiektywem nie ma nawet sensu przymierzać się do zrobienia zdjęcia na koncercie.
Z drugiej strony są osoby, które mając dobrej jakości smartfon, czują się królami każdego ujęcia, zapełniając gigabajty pamięci na swoim telefonie i w profilu na Instagramie czy Facebooku. Szybkie selfie na Instastory czy na Twoim fanpage’u nie wymaga większego artyzmu. Jednak jeśli chcesz móc cieszyć się wysokiej jakości profesjonalnymi zdjęciami, które zatrzymają w kadrze najlepsze momenty Twojego koncertu, to może Ci w tym pomóc tylko dobry fotograf koncertowy.
Jakimi kryteriami powinieneś kierować się by kogoś takiego znaleźć?
Na co powinieneś zwrócić uwagę jeśli sam chcesz robić dobre zdjęcia na koncertach lub profesjonalnie zająć fotografią koncertową?
Oraz czy w ogóle jest to na tyle opłacalne zajęcie, że jego wykonywanie pozwoli Ci raz na zawsze rzucić dotychczasowa pracę i ruszyć w tournee z ulubionymi zespołami.
Jednocześnie w tym odcinku staramy się wspólnie odpowiedzieć m.in. na pytania:
- Jakie informacje powinieneś przekazać fotografowi, z którym zaczynasz współpracę jako zespół/muzyk przed sesją na koncercie?
- Co bezwzględnie jako fotograf powinieneś zabierać ze sobą na sesję zdjęciową na koncercie?
- Czy specjalizowanie się w robieniu zdjęć zespołom z konkretnego gatunku muzyki (np: metal lub jazz) jest dobrym pomysłem?
- Kiedy powinieneś przyjechać na koncert jako fotograf, jeśli chcesz zrobić dobre zdjęcia?
- Jak umówić swoją pierwsza sesję na większym festiwalu muzycznym i dostać akredytację?
- Czy warto wysyłać swoje zdjęcia na konkursy?
Zapraszam Cię do wysłuchania mojej rozmowy z Hubertem Grygielewiczem.
Jak sam o sobie mówi: “nie potrafię grać więc jestem blisko muzyków od tej drugiej strony”.
Współpracował m.in. z Kortezem i jego wytwórnią Jazzboy, JIMKIEM, HEY, Dawidem Podsiadłą, Voo Voo i wieloma innymi.
Obecnie zawodowo związany z agencją Good Taste Production.
To co najlepiej określa Huberta, to zdjęcia które wykonuje.
Więcej informacji o Hubercie znajdziesz na jego stronie internetowej www.hubertgrygielewicz.pl
Przydatne linki
Strona Huberta Grygielewicza
Hubert Grygielewicz na Instagramie
Hubert Grygielewicz na Facebooku
Big Fat Mama
Radio Szczecin
Free Blues Club
Polska Filharmonia Bałtycka
Jazz Band Młynarski-Masecki
Good Taste Production z Poznania
Orkiestra Baltic Neapolis ze Szczecina
Fisz Emade
Kortez
Jimek
Stobno Records
Erykah Badu
Kuba Badach
Newonce Radio
Robert Grablewski
Narodowy – Dawid i Taco
Stadion Śląski
Kreator – zespół
Behemoth
Korn
Ross Halfin Photography
Bass Astral x Igo
Grand Press Photo
Szczecińskie Towarzystwo Fotograficzne
Transkrypcja
Z tej strony Tomek Glinka, słuchasz właśnie podcastu Muzykalności, w którym opowiadam o tym, jak zamienić pasję do muzyki w sposób na życie lub realizować swoją muzyczną wrażliwość jako ciekawe hobby.
Podobno rozmawiać o fotografii to jak tańczyć o architekturze.
Wspólnie z moim gościem postanowiliśmy jednak zaryzykować i ugryźć jakoś ten temat.
Dzisiejszy odcinek nagraliśmy z przez internet (Hubert – w Szczecinie, a ja w Warszawie), więc jakość dźwięku może być trochę gorsza. Ale myślę, że po kilku minutach się do tego przyzwyczaisz. Jednocześnie jest to obecnie najdłuższy odcinek mojego podcastu, ale pamiętaj, że podcast to nie radio.Tu zawsze możesz wcisnąć pauzę i wrócić do słuchania wtedy, kiedy jest Ci wygodnie. Hubert zgodził się bym udostępnił kilka jego zdjęć na stronie z odcinkiem pod adresem muzykalnosci.pl/16. Jeśli więc jeszcze zastanawiasz się, czy chcesz poświęcić kolejne 85 minut na wysłuchanie naszej rozmowy, to rzuć okiem na zdjęcia autorstwa Huberta.
Myślę, że są one najlepszym potwierdzeniem tego, że mój gość wie o czym mówi, a wskazówki, których udziela będą przydatne dla Ciebie jako muzyka lub jeśli interesujesz się fotografią koncertową.
Nie przedłużając, zapraszam Cię do wysłuchania mojej rozmowy z Hubertem Grygielewiczem.
Uszanowanie Hubercie!
Dzień dobry, witam serdecznie.
Powiedz mi, czy zdarza ci się chodzić na koncerty bez aparatu fotograficznego?
Zdarza mi się, średnio raz do dwóch razy w roku.
Często tak się zastanawiam, czy jeżeli ktoś zajmuje się fotografią, a szczególnie fotografią koncertową, to jak patrzy na świat. Czy jak jesteś na koncercie bez aparatu, to jednak patrzysz na to pod kątem dobrego ujęcia?
Oczywiście, generalnie zawsze. Tak naprawdę, jeżeli chodzi o te koncerty bez aparatu, to są zazwyczaj jakieś duże festiwale, na które jadę sobie posłuchać muzyki, a nie robić zdjęcia. ale kiedy tam jestem, to oczywistym jest, że patrzę pod kątem tego, jak artysta się rusza na scenie, jakie są światła, jak to wszystko ze sobą współgra, no i najczęściej krew mnie zalewa, robi się takie nieprzyjemne uczucie w środku, ręka zaczyna swędzieć, bo nie ma tego przedmiotu, który na co dzień w niej dzierżę. Czuję się trochę nieswojo, ale z drugiej strony mogę wtedy po prostu słuchać, a nie słuchać, robić zdjęcia i analizować to, co się dzieje na na scenie w danej chwili.
Teoretycznie masz telefon ze sobą, mam na myśli smartfona, więc niby masz ten aparat, ale to jest trochę inna półka techniczna.
Tak, niby jest powiedzenie, że najlepszy aparat to ten, który masz przy sobie, ale żeby to jakoś fajnie przerobić, opublikować później i móc się chwalić, to po pierwsze, jeżeli idę na koncert bez aparatu, to nie mam wtedy akredytacji, więc trudno, żeby to oficjalnie wybrzmiało dobrze, a poza tym jakościowo to nie jest to, co by się chciało pokazać.
Przed naszą rozmową rzuciłem okiem na grupę na Facebooku pod tytułem Fotografia i tam obecnie jest zarejestrowanych 36 000 użytkowników, to mniej więcej tyle, ile Sopot albo Nowy Targ liczą mieszkańców. Czy według ciebie teraz wszyscy są fotografami właśnie przez to, że mają w kieszeni smartfona, wiadomo że bez obiektywów, ale z całkiem niezłą możliwością wykonania jakiegoś fajnego zdjęcia.
Myślę, że dużo ludzi ma aparaty i to zarówno jeżeli chodzi o aparaty, czy to lustrzanki, czy bardziej profesjonalne bezlusterkowce, czy też telefony komórkowe. Ludzie zamiast iść na ten koncert, słuchać go i przeżywać, to nagrywają całe numery, a czasami nawet cały koncert, czy robią zdjęcia, do których tak naprawdę później średnio mogą wrócić, bo umówmy się, jeżeli stoisz na stadionie i odpalisz sobie ten telefon, to możesz sobie zrobić jedno, czy nawet 5 zdjęć, jakiś takich szerszych, żeby mieć pamiątkę. Ale umówmy się, często jest tak, że nie nagrywa się jakimiś dobrymi, droższymi telefonami – jakość dźwięku jest wtedy parszywa, o jakości obrazu nie warto mówić, bo jej nie ma, więc na koncerty telefony sprawdzają się raczej średnio. Oczywiście, jeżeli masz świadomość tego narzędzia, które posiadasz – mam na myśli właśnie ten telefon – to jak najbardziej można zrobić fajne zdjęcie. Pamiętam jedno z takich wydarzeń – chyba Open’er – dwa lata temu, gdy występowali Foo Fighters. Byłem tam prywatnie,w sektorze pod sceną, ale w pewnym momencie już było tak gęsto i tak zostałem wymęczony przez tłum, że stwierdziłem, że czas się ewakuować. Akurat stałem w samym rogu tej pierwszej strefy, tuż obok standu dla operatora kamery, więc wyskoczyłem przez barierki, ochrona pokierowała mnie wprost na scenę, później trzeba było zejść wzdłuż sceny. Kiedy szedłem w kierunku Grohla i reszty, to wziąłem aparat i coś tam spróbowałem strzelić, oczywiście wszystko było poruszone, ale dla mnie to stanowi bardziej wartość sentymentalną niż jakąkolwiek merytoryczną. Chwilę potem, dosłownie jeden czy dwa numery po tym, jak znalazłem się poza tą strefą przed sceną, Grohl zbiegł ze sceny i wskoczył na ten podest, koło którego jeszcze półtora numeru wcześniej stałem, więc gdybym tam wytrzymał jeszcze te dwa numery, prawdopodobnie miałbym ujęcie Grohla zrobione własnym telefonem. Będę sobie to wypominał pewnie do końca życia, że jednak stwierdziłem, że czas odpuścić, ale to jest jedno z moich marzeń, by zrobić zdjęcie na koncercie Foo Fighters, a moje największe marzenie to pojechać w trasę z kapelą pokroju Foo Fighters.
Właśnie chciałem zadać ci to pytanie trochę później, ale już na nie odpowiedziałeś, więc teoretycznie zbliżamy się do końca [śmiech] – oczywiście żartuję. Może zaczniemy właśnie od początku, może zanim pójdziemy w technikalia i szczegóły tego, jak wygląda praca, czy w ogóle pasja zajmowania się fotografią koncertową, to powiedz coś o sobie: skąd jesteś, jakie jest twoje doświadczenie i co porabiasz poza robieniem zdjęć, bo o zdjęciach będziemy jeszcze sporo rozmawiać.
Jestem ze Szczecina, tu się urodziłem, tu mieszkam. Na co dzień pracuję w agencji reklamowej, odpowiadam tam za media społecznościowe, za tworzenie contentu foto-video, raporty, analizy, strategie marketingowe i tak dalej. Wcześniej współpracowałem z orkiestrą kameralną ze Szczecina – byłym odpowiedzialny za promocję – do dziś z nimi współpracuję na zasadach partnerskich, bo robię dla nich zdjęcia od tamtego czasu, Skończyłem prawo, tak się moje drogi potoczyły, że siedzę teraz w marketingu, w zdjęciach. Jeszcze na studiach razem ze znajomymi odpaliliśmy szczeciński portal kulturalny i tak naprawdę wtedy wróciłem po pewnej przerwie do fotografowania. Teraz sobie przypominam, że było to nawet wcześniej, bo był jeszcze drugi portal Szczecin Główny, który funkcjonował w korelacji i dzięki działalności w nim też mogłem rozwijać się pod względem fotograficznym na koncertach w okolicy. Często jestem pytany o to, czy pamiętam swoje pierwsze koncerty. Jeden z pierwszych koncertów, w których uczestniczyłem bardziej świadomie, jeżeli chodzi o fotografowanie, to były koncerty moich znajomych – szczecińskiego zespołu Big Fat Mama – oni grali funk, zawsze się przebierali, więc była to super sprawa. Pierwszy raz z aparatem byłem na ich koncercie w Radiu Szczecin, ale zdjęcia stamtąd są bardzo słabe. Tak już coś bardziej świadomego to był też ich koncert, tylko we Free Blues Clubie w Szczecinie i zdjęcia stamtąd wyszły trochę lepiej – to było jakieś 10 czy 11 lat temu.
Robienia zdjęć miałeś okazję nauczyć się od kogoś, czy to po prostu było tak, że sam próbowałeś i dochodziłeś do pewnych rozwiązań?
Jeżeli chodzi generalnie o zdjęcia, to jeszcze chyba w liceum byłem na krótkim kursie, na kilku spotkaniach dotyczących podstaw fotografii, ale już wtedy miałem jakieś podstawy, które wcześniej sobie wyciągnąłem sam z internetu, a to było po to, żeby tę wiedzę bardziej usystematyzować. Tam się bawiliśmy trochę analogową fotografią, było kilka tych spotkań, jakieś eksperymenty, jak to zazwyczaj bywa, ale to nie do końca mnie jarało, poza tym nie czułem, że mam odpowiednie umiejętności i to nie przynosiło takich efektów, jakbym chciał. W momencie, kiedy zacząłem robić zdjęcia na koncertach, a to są trudne warunki do robienia fotografii, postawiłem sobie taki cel, żeby robić te zdjęcia i przekonać się, że się uda, okiełznam wszystkie niedogodności, które występują, czyli migające światło albo brak światła, biegający ludzie i sklejenie tego wszystkiego w obrazek, który będzie w miarę ostry, a przy tym będzie przedstawiał fajne emocje i artystycznie będzie akceptowalny. Początki nie były łatwe, raz, że sprzętowo nie było szału, chociaż bardzo lubię swój pierwszy aparat.
A jaki to jest aparat?
Nikon D70. To jest aparat małoobrazkowy, niepełna klatka, już przy ISO 800 ma straszne szumy i bardzo mało tam widać, nie jest najszybszy jak na dzisiejsze standardy, ale jest bardzo wdzięczny i ma dla mnie wartość sentymentalną – do dzisiaj go mam, nikomu go nie sprzedałem, stoi sobie na półce.
Mam tak samo z instrumentami, też mam sentyment do instrumentów.
No właśnie, więc wiesz, o czym mówię. Wtedy chciałem spróbować tego i przekonać się, że się uda, poza tym to jest fajne, poznajesz sławnych ludzi, możesz się z nimi zakumplować. Przez chwilę robiłem te zdjęcia, później temat został porzucony i w momencie kiedy działałem w jednym z tych dwóch portali, o których wspominałem wcześniej, z braku chętnego do pójścia na koncert i sfotografowania go, postanowiłem, że ja pójdę, jeżeli nikt nie może – od tamtego czasu się zaczęło. Robiłem też wywiady z artystami, więc przy okazji łapałem z nimi fajny kontakt, więc też było mi trochę łatwiej załatwić sobie wejście na ten koncert i autoryzację zdjęć. Później następował jakiś powolny progres sprzętowy – teraz wymieniam sprzęt tak średnio co około 2 lata, żeby podnieść czysto techniczną jakość tych fotografii, czy wygodę pracy, bo po tylu latach nagle dostrzega się rzeczy, o których kiedyś człowiek w ogóle nie myślał, jak ergonomia pracy.
Z tego, co mówisz, wynika, że najpierw była pasja lub zainteresowanie muzyką, a fotografia wyszła przypadkowo, tak?
To było jakby równorzędne, śmieję się, że nie potrafię grać, więc jestem blisko muzyków, ale jakby od tej drugiej strony – zostawiam muzykom to co ich, nie będę się pchał na scenę, jam session z instrumentem albo broń Boże z mikrofonem, ale już pod scenę z aparatem pchać się będę i lubię to robić. Ja wolę ich posłuchać, a oni chyba wolą oglądać moje zdjęcia niż swoje.
Nie potrafię grać, więc jestem blisko muzyków, ale od tej drugiej strony.
Okej. Powiedziałeś trochę na temat tego, jak to u ciebie wyglądało, że znalazłeś się właśnie tu, gdzie dzisiaj jesteś. Powiedz w takim razie, co się dzieje u ciebie teraz zdjęciowo-muzycznie?
Akurat dzisiaj wyskakuję sobie na zespół Młynarski-Masecki do Filharmonii Bałtyckiej.
A współpracujesz teraz z kimś na stałe?
Na stałe, od kilku ładnych lat współpracuję z agencją Good Taste Production z Poznania, to jest firma, którą bardzo lubię, bardzo lubię pracować z tymi ludźmi, to jest pełna profeska, zawsze są uśmiechnięci, nawet jeżeli są sytuacje kryzysowe, to i tak wszystko się udaje i jest pięknie. W tym roku współpracowaliśmy przy dwóch ich festiwalach: Edison Festival i Salt Wave Festival – polecam – Edison jest pod Poznaniem, natomiast Salt Wave jest w takich pięknych okolicznościach przyrody na Helu, na lotnisku w Jastarni. Wyobraź sobie, że obok mniejszej sceny masz zejście na plażę z widokiem na Zatokę Pucką – świetne miejsce znaleźli. W tym roku robiliśmy jeszcze Tribute to Hans Zimmer, też bardzo fajny projekt, który zrobił na mnie kolosalne wrażenie, bo ja bardzo lubię Hansa Zimmera, jego muzykę, ale te wizualizacje i brzmienie orkiestry wraz z chórem i światła tam były też ekstra. Ze Szczecina współpracuję tak na stałe z orkiestrą Baltic Neopolis, praktycznie ze wszystkich ich koncertów tutaj w mieście od kilku lat zdjęcia są ode mnie, więc to jest takie miłe i sympatyczne dla mnie. Z indywidualnymi artystami zdarza mi się współpracować, pojechać na kilka koncertów z nimi, zrobić dokumentację fotograficzną, żeby mogli sobie wrzucić na swoje media społecznościowe. Z Fiszem Emade ostatnio nawet często udaje się taka współpraca, którą bardzo cenię, z Kortezem współpraca jest taka trochę stała, bo my się znamy praktycznie od samego początku i od momentu wydania jego płyty live. Myślę, że możemy mówić o sobie jako o znajomych, może nawet kolegach – pamiętamy nasze pierwsze spotkanie, jego pierwsze koncerty, moje zdjęcia i widzimy ten progres, jak u niego to wygląda, a jak u mnie. Ta wymiana doświadczeń jest bardzo miła. Razem z Jimkiem zrobiliśmy kilka fajnych projektów, w tym roku Scenozstąpienie na Stadionie Śląskim – to było coś naprawdę spektakularnego, było tam 45 tysięcy ludzi. Z wieloma muzykami się znamy i współpracujemy, nie chcę wymieniać, żeby nikt się nie poczuł dotknięty. Współpracuję również w Szczecinie z Stobno Records, gdzie jeżeli mogę, to podskoczę. Jak Borys z tego studia zadzwoni do mnie, że jest sprawa, bo ma na przykład muzyków Erykah Badu grających i czy dam radę przyjechać za 15 minut. To przyjeżdżam do tego studia, wiadomo, że robimy, bo to jest niecodzienna okazja do zrobienia próby muzyków tego pokroju.
Uwielbiam Erykah Badu, właśnie ostatnio słuchałem podcastu, w którym basista Erykah Badu opowiada o współpracy z nią i mówi, że on jest zawsze trochę w stresie, bo nigdy nie wie tak naprawdę, jak będą wyglądały aranżacje na koncertach, to taka mała dygresja, i że Erykah Badu jest tak silna osobowością sceniczną, że wystarczy, że na niego spojrzy – opowiadał, że jeżeli on się nawet delikatnie pomyli, to ona odwraca się podczas koncertu, na którym jest 50 tysięcy ludzi na widowni i mówi: Dave, are you ok?…
I on już wtedy wie.
Dokładnie. Powiedziałeś wcześniej o tym, że ta współpraca trochę jest, a trochę jej nie ma – à propos Korteza. Przechodząc do takiego bardziej technicznego aspektu fotografii, chciałbym cię zapytać, czy fotografia koncertowa jest według ciebie zajęciem sezonowym?
Tak naprawdę sezon trwa cały czas, bo to nie jest tak, że nagle mamy miesiąc bez koncertów. Jest okres, kiedy tych koncertów jest więcej na przykład wiosną czy jesienią, jest okres letni, kiedy są festiwale, plenery i tak dalej, Trasy się rozciągają, nie trwają tak jak jeszcze parę lat temu, że było 10-15 koncertów i koniec. Na przykład Kortez ma 50 koncertów jesienią i zimą i z tej trasy on przyjedzie dopiero w styczniu. Więc chyba tej sezonowości tu nie ma, jeżeli przejrzymy sobie zestawienie różnych wydarzeń w jakimkolwiek mieście mniejszym czy większym, to jednak one są, w mniejszym są rzadziej, ale w większym tak naprawdę praktycznie codziennie coś się dzieje i jakbyś się uparł, postawił sobie za punkt honoru pójście na wszystko, to życzyłbym ci powodzenia i jeżeli by ci się udało, to bym ci bardzo gratulował.
A powiedz mi jeszcze jedną rzecz, żebyśmy się dobrze zrozumieli, powiedziałeś o tym, że Kortez przyjeżdża do Szczecina. Czy ty i raczej pracujesz w ten sposób, że właśnie artysta, któremu chcesz zrobić zdjęcia lub na którego masz zlecenie, nie wiem, jak to wygląda, pewnie mi zaraz opowiesz, przyjeżdża do twojego miasta, czy raczej częściej jeździsz?
Wcześniej częściej czekałem, teraz już staję się coraz bardziej mobilny i jeżdżę też za artystami, jeżeli na przykład w Szczecinie nie grają. Jeżeli ktoś potrzebuje zdjęć do promocji, czy na przykład będzie chciał wykorzystać je gdzieś na płycie i akurat tak się składa, że nie ma go w Szczecinie albo on by chciał mieć zdjęcia z jakiejś konkretnej sali, bo na przykład ją bardzo lubi albo wygląda pięknie, to jeżeli mi terminy pozwalają, to mówię: spoko, dobra jedziemy, zrobię zdjęcia i będzie fajnie. Teraz tak będę miał z Kubą Badachem i mam taką nadzieję, że się uda, że te zdjęcie znajdą się na jego płycie live, która nie wiem, kiedy się pojawi, nie zdradzę tutaj żadnych szczegółów, bo ich nie znam, wiem tylko, że potrzebują zdjęć live’owych. Jeżeli ktoś dzwoni i prosi o foty, czy to do dokumentacji, bo na przykład potrzebuje tych zdjęć do wykorzystania w promocji, czy w innym celu, to uzgadniamy termin, warunki i jadę, ale to też nie jest tak, pewnie trochę wyprzedzę twoje pytanie, że robię wszystkie koncerty za kasę, gdybym tak robił, to by było fajnie. Jest taki cytat, który usłyszałem jakiś czas temu, Krzysztof Ślęzak to powiedział w wywiadzie dla Newonce Radio, że on był na spotkaniu z Robertem Grablewskim, również fotografem koncertowym, i Robert mówił, że jeżeli jesteś fotografem koncertowym w Stanach, jesteś w tym dobry, to żyjesz na poziomie takim jak gwiazdy rocka, jeżeli jesteś fotografem koncertowym na zachodzie Europy, to żyjesz na fajnym poziomie, a jeżeli jesteś fotografem koncertowym w Polsce, to znajdź sobie własną robotę.
Dodatkowe zajęcie.
Dokładnie.
Dodam jeszcze do tego, co powiedziałeś, że to jest trochę inna skala, jesteśmy zupełnie w innym miejscu, miejmy nadzieję, że to się zmieni, ale na razie trudno porównywać się do kogoś ze Stanów, ponieważ jest tam większa publiczność.
Raz, że jest większa publiczność, większe koncerty, większe budżety, totalnie nieporównywalne, na razie zaczynamy gonić Zachód, tegoroczny występ na Narodowym Dawida i Taco potwierdza, że ten poziom fajnie idzie do góry i jeżeli polski artysta jest w stanie sprzedać Narodowy, czy chwilę wcześniej polscy artyści są w stanie wyprzedać Śląski i nie jest to disco polo, tylko fajne produkcje, robione naprawdę z rozmachem – to zaczyna robić się ciekawie.
Padło trochę nazwisk i ja chciałbym cię zapytać, czy to jest tak, że żeby robić zdjęcia koncertowe, czy robić dobre zdjęcia w ogóle, to czy taki fotograf musi lubić muzykę zespołu, który fotografuje?
Nie będę odpowiadał za wszystkich, bo nie wiem, jak to na przykład wygląda u moich znajomych fotografów.
Czy na przykład tobie zdarza się robić zdjęcia zespołowi, którego muzyka ci nie odpowiada. À propos fotografów koncertowych, zauważyłem w sieci, że są tacy, którzy specjalizują się na przykład w cięższych brzmieniach i nie uświadczyłem tam zdjęć innych zespołów, ale z kolei u ciebie widziałem zdjęcia konkretnych artystów, których może nie wrzuciłbym do jednego worka, ale jednak jednak jest to coś innego niż właśnie te cięższe brzmienia.
Tak naprawdę na takich „cięższych” koncertach bywam bardzo rzadko, ostatnio to był koncert zespołu Kreator w Szczecinie. Bardzo chciałbym pójść na przykład na Behemota – z ciekawości i by sprawdzić się, czy dam radę na czymś takim, a wiem, że ich koncerty są spektakularne pod względem wizualnym. To też jest mój wybór, że ja chodzę właśnie na różnego rodzaju koncerty, ale to nie jest tak, że chodzę na przykład tylko na polską alternatywę, czy pop, bo równie często robię muzykę klasyczną czy jazz. Jeżeli muzyka jest dobra, to na pewno o wiele łatwiej jest robić zdjęcia, bo masz przyjemniejsze warunki pracy – to w tę stronę u mnie idzie. Kiedyś zaproponowano mi robienie reportaży z klubu, w którym jest grane disco polo, to stwierdziłem, że nie ma bata, klauzula sumienia mi na to nie pozwala, musieliby mi, nie wiem ile zapłacić, żebym to zrobił, totalnie bym się wymęczył, zero przyjemności z przebywania w tamtym miejscu i tak dalej. Czy poszedłbym na koncert disco polo, żeby zrobić zdjęcia? Może, nie wiem. Myślę, że kiedyś do tego dojdzie, żeby właśnie spróbować. Myślę, że zdarzają się koncerty czy zlecenia, że muza, powiedzmy sobie szczerze, trochę jakby odbiega od poziomu artystycznego czy wykonawczego, do którego jestem przyzwyczajony i wtedy się trochę męczę, ale jeżeli są fajne światła albo mimo wszystko ludzie mają fajną energię, to to rekompensuje, gorzej jeżeli masz słabe światło, brzmi to fatalnie i jeszcze coś strasznego się dzieje na scenie, to wtedy jest problem, ale to są jakieś rzadkie sytuacje, przynajmniej w moich doświadczeniach, trzeba zawsze szukać plusów.
Jeżeli muzyka jest dobra, to o wiele łatwiej jest robić zdjęcia.
Zgadzam się. Jak wygląda u ciebie takie typowe wyjście na sesję zdjęciową? Jak przygotowujesz się do sesji idąc właśnie na koncert? Dowiadujesz się jakichś szczegółów o zespole, słuchasz muzyki?
Jeżeli to jest jakiś początkujący zespół, to najczęściej trudno cokolwiek o nich usłyszeć, więc po prostu biorę plecak ze sprzętem, idę, jak znam miejsce, to mogę sobie zwizualizować, jak to wszystko będzie wyglądało i próbuję działać na miejscu. Jeżeli to jest trasa, to najczęściej artyści mają tę samą scenografię, raczej zbliżony układ świateł, czasami nawet są ubrani tak samo, więc można podejrzeć zdjęcia z innych miast i spróbować sobie powymyślać. Chociaż ja nie oglądam zbyt dużo, żeby w głowie mi nie zostały te klatki, bo później będę miał problem przy robieniu, że już to widziałem i nie pamiętam, czy ja to zrobiłem, czy ktoś inny to już zrobił, więc jeżeli mam czas, to jakiś rekonesans zawsze zrobię. Jeżeli są jakieś większe produkcje typu Śląski z Jimkiem, to tam nie miałem opcji pojechania tydzień wcześniej, do scena dopiero powstawała – takie duże koncerty to już jest kwestia doświadczenia i tego, że mogłem być tam cały dzień, więc sobie obserwowałem, jak wygląda scena i kombinowałem, co by tu można było zrobić.
Nie oglądam zbyt dużo, by nie zastanawiać się potem, czy ja zrobiłem to zdjęcie, czy też zrobił je już ktoś inny.
Czy wychodząc na koncert ubierasz się jakoś specjalnie, bierzesz ze sobą coś oprócz aparatu, jakieś inne przedmioty, które są ci potrzebne?
Najlepiej ubierać się na ciemno, chyba że mam cały dzień zabiegany i prosto z pracy lub innego miejsca od razu jadę na koncert, to jeśli wtedy nie wezmę sobie T-shirtu na zmianę, to może być ciężko. Fotograf na koncercie ma nie przeszkadzać ani artyście, ani publiczności. To jest taka bardzo ważna zasada, której ja staram się trzymać. Oczywiście, że zawsze mogą się zdarzyć jakieś tam sytuacje mniej lub bardziej nieprzyjemne w stylu, że jesteś na samym końcu klubu, celujesz żeby trafić w odpowiednim moment na scenie ze światłami i generalnie ludzie stamtąd i tak nie widzą tej sceny i ty stajesz przed nimi, celujesz i czekasz na to ujęcie, a ktoś ma wielki problem, że ty stoisz, bo on nie może się przesunąć te pół metra, a ty specjalnie znalazłeś to miejsce, żeby ci pasowało w kadrze. Pomimo tego, że oni i tak nie widzą tego artysty, ale zapłacili, więc trzeba powiedzieć dobra, spoko i tyle. Zawsze staram się mieć stopery do uszu, to jest też taka zasada, którą sobie wypracowałem.
Fotograf na koncercie ma nie przeszkadzać ani artyście, ani publiczności.
Mega ważne.
To jest bardzo ważne. Mam jeszcze taki apel do rodziców: jeżeli idziecie ze swoimi pociechami na koncerty, zakładajcie im duże słuchawki na uszy, bo jeżeli zniszczycie im słuch, to tego już się nie naprawi.
Ja muszę to powiedzieć, bo ja akurat, jeśli chodzi o cięższe brzmienia, to jestem fanem Korna i byłem na koncercie chyba po raz trzeci i pamiętam taką scenę, że jakiś tata trzymał dosłownie dwulatka, który już zasnął na tym koncercie, oczywiście bez słuchawek, oni stali blisko sceny, a Korn to jest naprawdę walec brzmieniowy, jak to widziałem, to sobie myślałam, że to jest jakaś masakra.
Dziecko jak dorośnie będzie na pewno wdzięczne takiemu tacie za to, że wziął je na koncert i teraz nie słyszy. Przytrafiła mi się parę razy taka sytuacja, to raczej były osoby, które nie zajmują się na co dzień fotografią koncertową, bo to widać, że podchodzi do mnie jakaś osoba i się pyta, śmiejąc, jak to jest, że jestem na koncercie i mam stopery w uszach. Jak robię sto koncertów rocznie, to gdybym nie miał słuchawek i stał przez tyle godzin przy głośnikach, to prawdopodobnie bym już nic nie słyszał. Jako że mogę sobie na to pozwolić, mam dwa aparaty, jeden zawsze leży w plecaku na tak zwany zapas, gdyby się nie daj Boże coś tam stało z tym pierwszym. Mam taki specjalny uchwyt, który jak ktoś widzi po raz pierwszy, to się zastanawia, co ja mam przypiętego do paska, jakim cudem te obiektywy mi się trzymają. Mam takie urządzonko zręczne, które się właśnie do paska przymocowuje, do tego urządzonka jest takie trzymadełko na obiektywy właśnie, więc zamiast nosić cały plecak, mam przypięty jeden czy dwa obiektywy do pasa, aparat na szyi i mogę sobie w miarę szybko wymienić obiektyw. Nie chodzę na koncercie z dwoma aparatami, w jednym podpięty szeroki kąt, a w drugim długą lufę – mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdę, na razie radzę sobie w ten sposób. Często biorę ze sobą komputer i dysk tak na wszelki wypadek, jeżeli mi albo artyście zależy na tym, żeby coś szybko opublikować, bo na przykład jest festiwal. Wtedy wiadomo, komputer, dysk zewnętrzny, szybkie wgranie zdjęć, szybka obróbka i wrzucanie czegoś na już.
Jak robię sto koncertów rocznie i gdybym nie miał stoperów, to prawdopodobnie bym już nic nie słyszał.
À propos problemów, z którymi się spotykasz fotografując muzyków, ja kilkukrotnie usłyszałem od fotografa na koncercie: „wiesz, zrobiłbym więcej dobrych zdjęć, ale ty się ciągle ruszasz, ciężko o dobre ujęcie” albo taki: „mogłyby być te zdjęcia lepsze, ale światło jest takie a nie inne i nie mogłem tego zrobić lepiej”. Z jakimi problemami ty się spotykasz fotografując na koncertach?
Bez światła nie ma fotografii, często na koncertach jest tak, niezależnie od tego, czy to jest muzyka pop, rock, jazz czy metal, to są wymagające rzeczy. Bardzo dużo zależy od miejsca, w którym robisz zdjęcia, zupełnie inaczej robi się je w jakimś fajnym klubie, w miarę dobrze wyposażonym, ze sceną, fosą dla fotografów, która jest prosta. Lubię, kiedy scena jest umieszczona pośrodku ściany, a nie przesunięta na przykład w lewo i po prawej stronie masz dużą niezagospodarowaną przestrzeń. Dużo zależy od tego, jakiej jakości są światła na koncertach, jeżeli to są jakieś tanie ledy, które dają światło parszywej jakości, to niestety tego nie przeskoczysz i aparat zarejestruje obraz gorszej jakości niż jakby był tam lepszy sprzęt oświetleniowy.
Bez światła nie ma fotografii.
To. że ktoś się rusza, to jest specyfika fotografii koncertowej, że ty tak naprawdę nie masz zbyt dużego pola do kreowania rzeczywistości, tylko bardziej musisz pogodzić się z tym, jak ta rzeczywistość wygląda i wykreować, przedstawić ją po swojemu. Kreacyjnie możesz podziałać z kadrami, złapać jakiś ruch, czy określony moment w trakcie koncertu – po prostu musisz ograć to po swojemu. Często rozmawiam z artystami, jeżeli występują w jakimś miejscu, które nie jest przysłowiowym Narodowym, jeżeli są to osoby świadome tego, jak wygląda sytuacja, to wiedzą, że nie da się zrobić tam zdjęć nie wiadomo jakiej jakości, chociaż czasem może się zdarzyć, że w takim małym klubie trafi się zdjęcie życia, ale tego nigdy nie wiesz. Czasami pojawia się temat pod tytułem brak światła albo jego marna jakość, problemem jest czasem brak tej fosy dla fotografa i musisz być po prostu między ludźmi albo fosa ma szerokość pół metra i musisz się jakoś łapać. Jak jesteś fotografem koncertowym, to się musisz niestety dostosowywać.
Specyfiką fotografii koncertowej jest to, że musisz pogodzić się z tym, jak rzeczywistość na scenie wygląda i ograć ją po swojemu.
Do rzeczywistości, którą zastajesz.
Tak. Im masz większe doświadczenie, tym łatwiej przychodzą ci rozwiązania tych problemów, które napotykasz, może nie problemów, a raczej niedogodności.
Może zdarzyć się, że w małym klubie trafisz zdjęcie życia.
A jakieś takie sytuacje typu na przykład ciemność na scenie, plątanina kabli, takie wręcz fizyczne zagrożenia?
Dlatego warto nie wpadać na koncert w momencie, gdy zaczyna się koncert i ty z pierwszym taktem wpadasz do fosy, tylko jeżeli jest taka możliwość, to fajnie sobie przejść teren, na którym będziesz pracować, zobaczyć, „tu się mogę potknąć trzeba, pamiętać” albo „tutaj może być coś postawione, więc też należy uważać”, „może tutaj nie będę kładł aparatu, bo ktoś będzie zeskakiwał”, czy cokolwiek innego. Na scenie też trzeba uważać, ja ostatnio się naciąłem na jednym koncercie, sądziłem, że nie będzie mnie widać, kiedy scena była zasłonięta, ale niestety wszedłem w obraz z kamery i było mnie widać na telebimie przez chwilę. Przeprosiłem pana oświetleniowca serdecznie, bo było mi trochę głupio, ale z drugiej strony zrobiłem w tamtym momencie takie zdjęcie, że w sumie było warto. Jak patrzyłem na ten telebim przed wejściem na tę scenę, to tam nie było widoku artystów na scenie, więc myślałem, że dalej nie będzie, ale się pomyliłem, niestety się nie dopytałem. To jest też ważna rzecz, żeby, jeżeli jest taka możliwość, to przed koncertem pogadać z oświetleniowcem czy z managerem sceny, jak to będzie wyglądało, czy jest możliwość wskoczenia na scenę, jeżeli „świetlik” jest równym gościem, to może ci nawet podpowiedzieć, co kiedy się będzie działo, że na przykład w tym numerze warto żebyś stał przy nim, bo on będzie robił fajne efekty i to będzie dobrze wyglądało właśnie z tego miejsca.
Okej, a jeszcze taki temat jak akredytacja. Tutaj też słyszałem, że są czasem jakieś problemy.
No tak zdarzają się problemy z akredytacjami, bo to nie jest tak, że każdy może sobie wejść na koncert i fotografować. Po pierwsze dlatego, że to bardzo mocno przeszkadzało tym ludziom pierwszych rzędach, którzy bardzo chcą zobaczyć i być blisko artysty, a poza tym jeżeli wpuścimy dużo przypadkowych osób do fosy, to zaczyna się tam chaos, ludzie, którzy na co dzień tam nie pracują, nie wiedzą, w jaki sposób się tam poruszać, żeby nie przeszkadzać innym. Często widuję takie sceny, być może taka jest specyfika tego gatunku, ale kiedy są na przykład takie imprezy typu juwenalia i dzień z hip-hopem, to w tej fosie jest tylu „znajomych królika”, totalnie randomowych ludzi, a to robią sobie selfie, a to sobie kręcą instastory, a ty biegasz z tym aparatem, żeby cokolwiek zrobić, już celujesz i w tym momencie przed tobą pojawia się pani albo pan, którzy muszą sobie zrobić selfiaka z jakimś artystą w trakcie koncertu. Proces akredytacyjny jest dosyć istotny, bo raz że artysta czy organizator koncertu może zweryfikować, kto tak naprawdę tam wejdzie i zrobi jakieś zdjęcia czy filmy, po drugie różni artyści mają różne zasady akredytacyjne. Na koncercie na Narodowym Dawida i Taco tak naprawdę była ich ekipa fotograficzna – trzech wybitnych fotografów. Mi udało się zorganizować akredytację dla siebie, więc miałem po trzy numery każdego artysty, a oni robili cały koncert, ale razem ze mną było chyba łącznie tylko 10, może 12 osób. Dostaliśmy zasady przed samym koncertem, jak to wszystko będzie funkcjonować, nie mogliśmy sobie chodzić, gdzie chcieliśmy, bo są takie zasady, które organizator wprowadza z jakiegoś powodu. Jeśli masz takie duże wydarzenia, to lepiej się nie wychylaj, bo dostaniesz po głowie i później już możesz nie dostać tej akredytacji.
Jeżeli wpuścimy dużo przypadkowych osób do fosy – zaczyna się tam chaos.
Jeśli masz jakieś mniejsze wydarzenia, to też zasady zależą od tego jak artysta do tego podchodzi, niektórym artystom nie przeszkadza to, że będziesz robił im zdjęcia przez cały koncert, jest tylko zasada no flash i żeby innym też nie przeszkadzać. Jedni artyści mają na przykład tylko jeden numer, inni trzy numery, jeszcze inni jakieś inne zasady. Czasami zdarza się to, że na naszym koncercie chwilę przed rozpoczęciem dowiadujesz się, że nie możesz robić zdjęć, tak jak sobie wymyśliłeś, tylko na przykład musisz iść daleko za dźwiękowca albo na balkon i tylko stamtąd możesz robić zdjęcia, w dodatku przez jeden numer. Jeżeli robisz wtedy zlecenie na przykład dla gazety, to nie przeskoczysz tego, musisz zrobić zdjęcia z wybranego miejsca. Ja mam o tyle komfortową sytuację, że kiedy współpracuję z agencją czy organizatorem koncertu, to najczęściej jest tak, że ja mogę wejść i zrobić tak, żeby było dobrze. Wiadomo, że nie biegam dookoła artysty i nie robimy sobie razem foteczki, staram się nie przeszkadzać nikomu, ale poruszać się w takich miejscach, żeby złapać jak najciekawsze ujęcia.
Czasem dopiero na koncercie dowiadujesz się, że nie możesz robić zdjęć, tak jak sobie wymyśliłeś.
Jeżeli masz tylko akredytację i powiedzmy tylko te trzy numery, to masz czasem tylko 10 minut, żeby coś zrobić. Kiedy był koncert Erykah Badu w Szczecinie w tym roku, to nie było tak łatwo, że można było robić jej zdjęcia przez cały koncert. Mimo tego, że ja i jeszcze jeden mój kolega byliśmy fotografami organizatora całego festiwalu, były tam trzy czy cztery numery i trzeba było wyjść, to nie było tak, że mogliśmy sobie stać koło niej przez cały koncert. Chociaż w momencie kiedy ona wyszła do ludzi, to była sytuacja pod tytułem: albo zaryzykujesz, podbiegniesz do niej, zrobisz jej zdjęcie i będziesz miał fajną fotę wymiany energii między artystą i fanem, albo: nie można już wbiegać w tę fosę, więc nie zrobisz. Wiadomo, że wbiegłem, zrobiłem tylko zdjęcie i wyszedłem z tej fosy, ale to jest taka cienka granica, którą trzeba wiedzieć, kiedy można trochę nagiąć, a kiedy lepiej nie ryzykować. Na Narodowym bym sobie na coś takiego nie pozwolił, bo wiem, że to by się skończyło nienajlepiej.
Czasem na całym koncercie masz tylko 10 minut, żeby zrobić zdjęcia.
Czyli tak podsumowując to, co powiedziałeś, to żeby tę akredytację dostać – mówię tutaj o osobach, które chciałyby spróbować swoich sił jako fotograf koncertowy – to po prostu trzeba się zgłosić do organizatora czy do zespołu i sprawdzić zasady?
Tak. Zawsze jest łatwiej wkręcić się na koncerty w jakichś małych klubach, gdzie przychodzi mniej osób, jest trochę luźniej, klubowi też na pewno by zależało na tym, żeby mieć jakieś fotki, więc dogadujesz się na zasadzie takiej, że ty masz wejście, a w zamian wyślesz im foty do galerii tak dalej. Ty możesz zbierać doświadczenie, uczyć się, jak robić koncerty, im więcej będziesz robić, tym lepsze będą te zdjęcia. Później wysyłasz komuś prośbę o akredytację, pokazujesz swoje zdjęcia, jeżeli trafisz na fajnego człowieka, to dostaniesz tę akredytację i będziesz mógł robić kolejne większe rzeczy i coraz dalej. To idzie do momentu, że to do ciebie będą dzwonili po po zdjęcia.
No właśnie. Rozmawiamy o robieniu zdjęć i wchodzeniu na coraz wyższe poziomy tego zajęcia, to porozmawiajmy trochę w kontekście takiej osoby, która zadaje sobie sporo różnych pytań dotyczących właśnie fotografii koncertowej. Może zaczniemy jeszcze trochę od ciebie, à propos inspiracji. Gdzie szukasz inspiracji, gdzie uważasz, że warto jej szukać, żeby robić dobre zdjęcia?
Na pewno dużo oglądać zdjęć, dobrych i złych. Są mistrzowie fotografii tradycyjnej, warto się z nimi zapoznać, bo warto mieć jakieś fundamenty wiedzy. Żyjemy w czasach, w których dużo osób ma aparaty, dużo osób fotografuje, są grupy na Facebooku czy jakieś fora dyskusyjne, gdzie ludzie wymieniają się tymi zdjęciami, możesz pooglądać, analizować, z jakiego kąta zostało zrobione zdjęcie, jakim sprzętem, jakie były warunki i tak dalej. Ja lubię oglądać zdjęcia swoich znajomych fotografów, jeszcze kilka lat temu to były osoby, które śledziłem na Instagramie i sobie myślałem: WOW, ale on czy ona to robią super foty, też chciałbym takie kiedyś robić. Mijają dwa-trzy lata, spotykamy się w fosie, wymieniamy się tą energią na zasadzie: fajnie cię poznać, śledzę cię, naprawdę robisz dobrą robotę, więc to jest bardzo miłe. Są mistrzowie fotografii stricte muzycznej, na przykład Ross Halfin, który jest totalnym guru, jeżeli chodzi o muzykę rockową, on robił zdjęcia wszystkim i wszyscy chcą być na jego zdjęciach, więc warto to oglądać. Ja lubię oglądać seriale na Netfliksie albo HBO, bo one są najczęściej bardzo ładnie nakręcone i można się poinspirować tym, jak wygląda budowanie kadru w tych w serialach, czy filmach. Umówmy się, że scenografowie, artyści, czy oświetleniowcy też oglądają te rzeczy i ty widzisz, jakie elementy mogą być nawiązaniem do tego, co widziałeś – posklejasz to razem i wychodzi ci jakieś zdjęcie. Tak to przynajmniej w moim przypadku działa.
Myślę, że najważniejsze jest znalezienie własnego stylu, żeby nie kopiować tak jeden do jednego tego, co robi ktoś inny. Fajnie można się poinspirować na początku swojej drogi, ale lepiej poszukać czegoś własnego, niż robić dokładnie to samo co inni. Jedna znajoma fotograf właśnie wysłała mi screena profilu fanów Bassa Astrala na Instagramie i tam są zdjęcia z trzech koncertów w trzech rzędach i każdy koncert robił inny fotograf – masz trzy zupełnie różne wizje tego, jak te koncerty wyglądały, Koncerty odbyły się w Poznaniu, Gdańsku i Szczecinie, Beata Więcławek, był Michał Murawski i byłem ja. To wygląda ekstra, bo każdy z nas ma inny styl, a każde z tych sześciu zdjęć (bo każdy miał dwa) jest totalnie inne i to jest super, bo po samym tym stylu, jeżeli obserwujesz rynek fotograficzny, to myślę, że jesteś w stanie rozpoznać, kto robił które zdjęcie.
Po samym stylu można rozpoznać, kto robił dane zdjęcie.
Tak samo jest właśnie z muzyką. Super jest to, o czym opowiadasz. Laikowi wydawałoby się, że zrobienie zdjęcia to po prostu naciśnięcie spustu migawki i to wszystko, a to jest świetne, że jesteś w stanie właśnie zrobieniem zdjęcia, dobraniem kompozycji, światła, kadru i tak dalej po prostu pokazać siebie, pokazać swoje ja, oto jestem ja Hubert Grygielewicz, który robi właśnie zdjęcie temu artyście i pomimo tego, że sto, a może sto tysięcy osób robi zdjęcie na tym koncercie, to twoje zdjęcie jest charakterystyczne właśnie dla ciebie.
To jest ten styl, o którym mówiłem i dlatego myślę, że warto pielęgnować ten swój własny styl, żeby być jakimś, cytując klasyka Krzysztofa Z: „przeciętności lękam się w c**j”. Cieszę się, że te zdjęcia, które robię są dla ludzi w jakiś sposób charakterystyczne, że to nie jest tak, że to są jedne z wielu zdjęć koncertowych. Jeżeli widzę, że oświetleniowiec postarał się, porobił jakieś fajne efekty, jeżeli widzę, że artysta też się przyłożył, jest przebrany, fajnie wygląda, to myślę, że mogę dołożyć swoją cegiełkę w postaci tego, żeby to uwiecznić w taki ciekawy i atrakcyjny dla oka, przynajmniej taką mam nadzieję, sposób.
Warto pielęgnować swój własny styl, żeby być jakimś.
Wejdźmy jeszcze trochę w technikalia, zadam ci kilka szybkich pytań, na które już po części odpowiedziałeś, więc zobaczymy, czego jeszcze nie udało mi się od ciebie dowiedzieć. tak jakbyś mógł zebrać, od czego powinna zacząć osoba, która chce zająć się fotografią koncertową.
Od chodzenia na koncerty i posiadania aparatu.
Czy różni się czymś robienie zdjęć w klubach od robienia zdjęć w plenerze, jeżeli mówimy o fotografii koncertowej?
Świeżym powietrzem albo możliwością zmoknięcia w plenerze, wielkością sceny, na plenerze często te sceny są większe, chociaż to nie jest zasada, czasami są małe plenerowe koncerciki i możesz podejść blisko tej sceny, bliskością ludzi, bo czasami w klubie ludzie są bardzo blisko sceny, a na koncertach plenerowych jednak częściej ta fosa jest większa, więc komfort pracy jest trochę inny, bo jeżeli masz imprezę typu juwenalia albo większy koncert, to najczęściej masz fosę i drogę do focha – foch to miejsce, gdzie siedzi akustyk i oświetleniowiec. Często to miejsce jest w osi sceny, więc można zrobić fajne ujęcie z naprzeciwka. Czym się jeszcze różni? Na pewno inaczej są dobierane światła pod plenery niż pod kluby, często jest też inna scenografia. Jeżeli masz pojedynczy koncert plenerowy, to już jest przygotowanie i wtedy można zrobić więcej scenografii, a jeżeli tego samego dnia występuje kilku artystów, czy jest jakiś festiwal, to już z tą scenografią jest trochę gorzej, bo nie ma czasu na to, żeby to wszystko poustawiać. Myślę, że to są takie najistotniejsze rzeczy, które przy pracy fotografa się różnią.
Powiedziałaś o tym, że oczywiście, to że ty jesteś na scenie po to, żeby uchwycić ten moment, ale czy zdarza ci się reżyserować ujęcia tak, że prosisz artystę albo dogadujesz się z oświetleniowcem, żeby warunki były w jakiś sposób określone przez ciebie?
Zdarzyło mi się to może dwa-trzy razy i to było tylko w ramach prób, na koncercie nie. Chyba, że oświetleniowiec mnie zapyta, czy coś mocniej dopalić, to ewentualnie wtedy, ale to nie jest tak, że ja proszę, żeby ktoś zmienił swój rozpisany program oświetleniowy. Nie będę też wpływał na artystę, bo chcę go złapać z takimi emocjami, jakie on przeżywa w tym momencie. Mówienie do niego: słuchaj, nachyl się do mnie bardziej, odpada. To, jak ten artysta się zachowuje na scenie, to jest element jego wizerunku, tego, jaki on jest albo jaki chciałby być, w zależności od tego, jakie ma podejście do tematu. Jeden artysta biega po całej scenie, do przodu, do tyłu, podskakuje, nachyla się do fotografów i patrzy prosto w obiektyw, inny artysta siedzi przez cały koncert, ma oczy wlepione w instrument albo w podłogę, czy sufit, lub ma je zamknięte. Przecież nie powiem do Korteza: słuchaj mordo, podejdź tu bliżej, żebym ci zdjęcie zrobił. Wiadomo, że nie ma takiej opcji, bo to nie jest on. Ja się gimnastykuję, żeby złapać jego ujęcie, gdzie jest jego twarz z emocjami, gdy wszystko jest bardzo do środka i ukryte, światła go podkreślają, ale złapanie samej twarzy i emocji, które on w sobie ma, to też nie jest łatwa sprawa. Jeszcze jedna ważna rzecz à propos tego, o co pytałeś wcześniej, czyli czym się różni klub, czy koncert odbywający się wewnątrz od pleneru – dużo zależy od tego, jakie są światła, ale również od wyglądu samego miejsca, bo jeżeli na przykład masz salę teatralną czy filharmoniczną, która ma biały sufit, to poziom świateł nie może być taki jak w sali, która jest cała czarna albo ciemna. Oświetleniowiec nie może bardziej dopalić tego światła, bo na publiczności będzie jeszcze jaśniej niż na scenie. Ostatnio byłem na takim spotkaniu à propos fotografii koncertowej, zaprosiło mnie Szczecińskie Towarzystwo Fotograficzne i opowiadałem tam właśnie o tym, że kiedy wchodzę na salę i mam czas żeby przeanalizować, jak to wszystko wygląda: patrzę na scenę, widzę, jak są ustawione instrumenty, jak są porozstawiane światła, jak wygląda sala, skąd mógłbym ewentualnie zrobić jakieś ujęcie albo którędy podejść, żeby nikomu nie przeszkadzać. Zrobiłem taką szybką analizę, w jakich warunkach przychodzi mi pracować, co może pomóc, a co może przeszkodzić i jak te niedogodności ominąć.
Chcę uchwycić artystę z takimi emocjami, jakie on ma w danym momencie.
Reasumując, nie reżyserujesz ujęć, ale z tego co zrozumiałem, warto trzymać sztamę z oświetleniowcem.
Zawsze. Tak naprawdę warto trzymać sztamę z całą ekipą, bo wszyscy gramy do jednej bramki, wszystkim zależy na tym samym, żeby dobrze wszystko wypadło, żeby wszyscy byli zadowoleni. Reżyserowanie ujęć jest, jak robisz sesję, wtedy jak najbardziej to jest kreacja.
A jak wygląda sytuacja z postprodukcją, czy sam robisz postprodukcję swoich zdjęć?
Owszem.
Czy masz jakieś granice tej postprodukcji?
Nie ingeruję w budowę człowieka, nie odchudzam nikogo, nie liftinguje twarzy, ani nic takiego, ale czasami zdarza mi się w jakieś elementy ze zdjęcia wystemplować, usunąć, w stylu kawałek głośnika, kabla, mikrofonu, czy statywu, żeby uzyskać czysty kadr, który ja miałem w głowie. Niektórzy tego nie pochwalają, ja mam to gdzieś, bo wiem, że ludzie, kiedy później zobaczą zdjęcia, nie będą pamiętali, że tam stał mikrofon, tylko będą pamiętali scenę, że artysta czy artystka stali w na przykład w snopie światła, ale jeżeli wypuszczę zdjęcie ze statywem, który przecina ten snop światła w niekorzystnym miejscu, to już nie będzie takie przyjemne w odbiorze, przynajmniej dla mnie i wolę wystemplować ten kawałek, żeby ten obraz był taki pełny i taki, jaki ludzie go zapamiętują. Istotne dla mnie w fotografii koncertowej jest to, żeby łapać te momenty, które mogą ludziom umknąć, typu jakieś spojrzenie między artystami, przymknięte oko, światłocień, na twarzy, dłoni, czy instrumencie i żeby ludzie, którzy nie byli na tym koncercie, mogli trochę poczuć się, jak by tam jednak byli, oglądając zdjęcie i puszczając sobie muzykę tego artysty.
Robiąc zdjęcie, chcę, żeby ludzie, którzy nie byli na tym koncercie, oglądając moje zdjęcia i puszczając muzykę, mogli poczuć się, jakby tam byli.
A sprzęt? Ile kosztuje satysfakcjonujący zestaw fotograficzny na początek, gdybyś miał komuś doradzić, jakie rzędu to są pieniądze?
To jest bardzo trudne pytanie, na które nie ma dobrej odpowiedzi, bo wszystko zależy od budżetu danej osoby. Ja zaczynałem od Nikona D70 z obiektywem stałoogniskowym 50 mm, więc uczyłem się wtedy zoomować wszystko nogami, stara szkoła reporterki, później po latach kupiłem sobie Nikona D7200 też z niepełną klatką, ale trochę szybszy, do tego jeszcze obiektyw. Tak naprawdę, co jest istotne w aparatach na koncerty to to, żeby miały w miarę dobry autofocus i w miarę dobre użyteczne wysokie ISO, do tego jasny obiektyw. To nie są rzeczy takie, że sobie pójdziesz do Media Marktu czy Euro i za tysiąc złotych kupisz wszystko. Niestety trzeba wyłożyć trochę kasy i tak naprawdę warto wziąć w rękę aparat każdej z firm, czy to będzie Nikon jak u mnie, czy Canon, Sony, Fuji, Olympus, czy też Panasonic, jeżeli komuś dobrze to leży w dłoni, to nie będę mówił, że musicie wszyscy kupować Nikona albo wszyscy kupujcie Sony. Po pierwsze aparat musi dobrze leżeć w ręce, po drugie, jeżeli zastanawiasz się nad zakupem sprzętu, to oglądasz jakieś porównania, próbne zdjęcia z tych aparatów i widzisz, jak one rysują, być może na początku tego nie widzisz, więc chyba lepiej skupić się na tym, na co cię stać i co ci leży dobrze w ręce.
I który interfejs pewnie ci bardziej pasuje.
Dokładnie. Ja na przykład od samego początku jestem w Nikonie, pracuję czasami też na Sony, ale póki co Nikona nie planuję nigdzie zostawiać, ani zamieniać, ani nic z nim robić, bo ten interfejs, ergonomia pracy mi w zupełności odpowiada.
Okej, a powiedzmy, że mam już zrobione zdjęcia, według mnie są całkiem niezłe, chciałbym gdzieś je opublikować, gdzie powinienem się tymi zdjęciami chwalić albo gdzie powinienem je zamieścić, żeby ktoś je zobaczył?
Żyjemy w dobie social mediów, więc będą to na pewno media społecznościowe, czyli Facebook, Instagram, dobry temat oczywiście strona internetowa, tu biję się w pierś, bo moja strona internetowa powstaje po pierwsze kilka lat, a po drugie mam tam mały problem i mam nadzieję, że kiedy będziecie tego słuchać, to już strona będzie działać. Więc myślę, że przede wszystkim media społecznościowe, są grupy fotograficzne, ale też trzeba brać poprawkę, bo czytam opinie na grupach fotograficznych i to też jest apel do do wszystkich wannabe fotografów, którzy myślą, że pozjadali wszelkie rozumy i to często są osoby, które w ogóle nie robiły nigdy koncertu – publikujesz jakieś zdjęcie i czytasz: to jest za ciemno, jest poruszone i zaczyna się takie przerzucanie. Inna rzecz, jeżeli masz jakieś merytoryczne uwagi i wyciągniesz później coś z tego, to super, ale jeżeli czytasz: ale słabe, to lepiej sobie podarować według mnie taki komentarz. Kolejnym hitem na takich grupach jest wrzucanie swoich zdjęć tego artysty i pokazywanie, że ja robię lepsze. Jak takie rzeczy widzę, to mi po prostu ręce opadają, bo to nie o to chodzi, żeby pokazywać sobie, kto ma lepsze, jeżeli masz takie super doświadczenie, to podziel się nim z drugą osobą, skoro już poświęcasz czas na to, żeby znaleźć to zdjęcie i je opublikować w komentarzu, to mógłbyś ten czas spożytkować lepiej i napisać na przykład: „słuchaj, powinieneś popracować nad tym, żeby się lepiej ustawiać na koncertach, żeby trochę inaczej kadrować i łapać inne emocje”, bo komentarz „ale słabe, mam lepsze” nic nie wnosi. Brawo, że robisz więcej koncertów, jestem z ciebie dumny, ale co mi to.
Czyli z grupami na mediach społecznościowych trzeba być ostrożnym?
Jeżeli ktoś jest wrażliwy i bierze wszystko bardzo mocno do siebie, to może się trochę sparzyć na tych grupach, bo zdarzają się takie sytuacje, że ktoś wrzuca zdjęcie i pisze, że jest początkujący, a jadą po nim, jakby to był koleś, który robi dla National Geographic, coś nie wyszło i każdy chce mu dogryźć. Jeżeli ktoś prosi mnie o ocenę zdjęcia, to też mi jest trudno. Pokazuje na telefonie zdjęcie i pyta: co myślisz z tym zdjęciu? Wtedy masz taką zagwozdkę. Ja wolę pytanie, czy mi się podoba, czy mi się nie podoba. Nie jestem nie wiadomo jakim znawcą teorii fotografii, żeby powiedzieć: no tak, tutaj kadr, światłocień i tak dalej. Albo mi się podoba to zdjęcie, albo nie, no i tyle. Na tych grupach fotograficznych wszyscy chcieliby być piękni i młodzi, wyfotoszopowani, ale nie o to chodzi. Ja wolę mieć zdjęcie brudne, ale z emocją, niż nie wiadomo jak długo siedzieć i poprawiać to zdjęcie w nieskończoność, żeby było idealne.
Wolę mieć zdjęcie brudne, ale z emocją niż siedzieć w nieskończoność i poprawiać je, żeby było idealne.
Powiedz jeszcze, czy są jakieś specjalne konkursy z fotografii koncertowej, mówimy o mediach społecznościowych, mówimy o stronie internetowej, ale też pewnie są jakieś sytuacje, gdzie można stanąć w tak zwane szranki ze swoją twórczością.
Wiem o dwóch konkursach z fotografią jazzową, jeden jest międzynarodowy, drugi polski. Niestety ani tu, ani tu nie udało mi się, chociaż zgłaszałem swoje zdjęcia, z których byłem całkiem dumny, ale to jest specyfika konkursów. Są jeszcze konkursy Grand Press Photo, do których możesz się zgłosić, jeżeli robisz dla jakiś mediów.
Ale tam nie ma wydzielonej kategorii?
Jest kategoria kultura, czy kultura i wydarzenie. Tak naprawdę nie przywiązuję tak dużej wagi do tych konkursów, żeby zgłaszać się na międzynarodowy konkurs, w którym płacisz wpisowe, a później dostajesz medal [śmiech].
Puchar.
Fajnie, ale w sumie trochę nie mam na to czasu i nie chce mi się wydawać pieniędzy na to, żeby później pochwalić się medalem. Wolę wysłać zdjęcia artyście i jeżeli on mi podziękuję, to jest super miłe, jeżeli dostajesz feedback od artysty, którego lubisz, szanujesz, że wow, super zdjęcie, czy mogę opublikować? Mam kilka takich wiadomości zapisanych.
To jest super miłe, jeżeli dostajesz od artysty, którego lubisz i szanujesz, wiadomość: wow, super zdjęcie, czy mogę je opublikować?
Powiedziałeś, że wysyłasz zdjęcie do artysty i jest ci miło, kiedy on prosi cię o to, żeby móc je opublikować. To porozmawiajmy trochę o prawach autorskich i o tym, że jest to temat dość trudny, jeżeli widzisz swoje zdjęcie gdzieś, gdzie nie powinieneś go widzieć. Czy zdarzyła ci się taka sytuacja i czy jest jakiś sposób, żeby się przed tym chronić?
Powtórzyło się wiele takich sytuacji, jednej cały czas jeszcze nie rozwiązałem, chociaż ciągnie się to już dosyć długo. Jedna z gazet wzięła moje zdjęcie, usunęła znak wodny i opublikowała w artykule w internecie. Wolę robić swoje, niż się z nimi przepychać, chociaż, Bogiem a prawdą, zalegają mi chyba za jakąś fakturę, którą muszę im wystawić, żeby zadośćuczynili za to, co zrobili. Muszę w końcu do tej sprawy wrócić, powtarzam to sobie za każdym razem, jak o tym pomyślę, mam nadzieję, że w końcu się uda. Zdarzały się takie sytuacje, że ktoś opublikował moje zdjęcie promujące jakiś koncert i to była agencja, z którą nie współpracuję, oczywiście mógłbym z nimi współpracować, nie mam nic do nich, tylko to moja fota i to jeszcze z festiwalu, który obsługiwałem dla innej agencji. To było trochę dziwne, więc napisałem do nich, odpowiedzieli, że przepraszają, więc najpierw warto napisać, zapytać: skąd macie te zdjęcia, ja je zrobiłem i może chcecie je kupić. Zazwyczaj temat się urywa w momencie, kiedy mówisz, że mogę wam je sprzedać.
To jest ta sama sytuacja z muzyką, może nie wszyscy mają tę świadomość, że jednak to też coś, za co powinno się płacić.
No dokładnie. Tak naprawdę płacisz nie tylko za to, że człowiek jest przez godzinę czy dwie na scenie albo przez godzinę lub dwie robi zdjęcia, tylko za te wszystkie godziny spędzone wcześniej na nauce, na obróbce, na nauczeniu się tego, jak zrobić te zdjęcia, które pstrykasz, jak najlepiej. Tak jest z profesjonalistami, że im zajmuje coś mniej czasu, a niektórzy się dziwią, że skoro zajmuje ci to mniej czasu, to dlaczego mam ci zapłacić tyle, jakbyś to robił dłużej. No właśnie dlatego.
Hubert, jeśli chodzi o czas naszego nagrania, to idziemy na rekord [śmiech]. Także już przejmujesz koronę pierwszeństwa, niektórzy mogą być tego powodu smutni, ale wiesz… życie.
Bardzo przepraszam, jeżeli kogoś zanudzam, to również przepraszam, ale możemy jeszcze pogadać.
Jest jeszcze kilka pytań, które chciałbym ci zadać, bo jest też perspektywa zespołu. Ja jestem muzykiem i zdarzyło mi się kilkukrotnie współpracować z fotografami. Chciałem się zapytać, jak według ciebie powinna wyglądać taka współpraca właśnie od strony fotografa, czego byś sobie życzył od zespołu, żeby ta współpraca przebiegła płynnie, żebyś ty był zadowolony i żeby oni byli zadowoleni, oprócz opłaconej terminowo faktury [śmiech].
Ten ostatni moment jest również istotny. Czego bym sobie życzył? Jeżeli zespół przychodzi, to fajnie by było, żeby mieli jakiś pomysł na siebie.
Chciałbym, żeby zespół, który umawia się ze mną na sesję, miał na siebie jakiś pomysł.
Cześć Hubert, zrób nam dobre zdjęcia.
No tak, ty robisz dobre zdjęcia, a oni: nie, to nie o to chodziło. Możesz mi podesłać fotki, które cię inspirują, co ci się podoba, jak chciałbyś wyglądać, a ja ci powiem, czy to jest w ogóle do zrobienia. Przy sztuce, czy takich usługach typu muzyka, zdjęcia, czy filmy to wszystko jest super uznaniowe. Dla ciebie to może być dobre, zrobiłeś ekstra zdjęcia, zagrałeś ekstra numer, a ktoś powie: nie, to nie to. No dobra, to powiedz mi, co zrobiłem nie tak, żeby to poprawić, żebyś był zadowolony. Nie chcę, żeby artysta przyszedł z gotowym pomysłem: masz robić to, to. Okej, pstryk, pstryk i zrobione. Chodzi o to, żebyśmy też mogli razem jakoś popracować nad tym tematem, wymyślić coś wspólnie i później to razem zrealizować. Jeżeli artysta ma jakąś wizję, że chciałby podkreślić to, jak wygląda na scenie, jaki ma strój albo jak światła pracują i tak dalej. To ja mówię: dobra, mogę to zrobić tak i tak. Co innego, jak współpracujecie dłużej, to nie trzeba zbyt wielu słów. To też jest trudność, jeżeli z kimś pracujesz długo, żeby zrobić coś nowego, bo ty już przewidujesz, jak ta osoba się zachowa, przewidujesz, jak będą światła się zachowywały i zaczyna się kombinatoryka stosowana pod tytułem: dobra, czy ja nie miałem już takiego ujęcia? Niby jest łatwiej, ale tak naprawdę to wcale nie.
Trudno jest, jeżeli z kimś pracujesz długo, żeby zrobić coś nowego.
Porozmawiajmy jeszcze o temacie pieniędzy, bo to też wiąże się z fotografią. Czy ty utrzymujesz się z robienia zdjęć w tym momencie?
Po części, ale to jeszcze nie jest dla mnie ten poziom, który chciałbym mieć.
Oczywiście mówimy o fotografii koncertowej.
To dalej odpowiadam: po części.
Miałem taką historię à propos mojego znajomego, który robił zdjęcia mojemu zespołowi już kilka lat temu, że on w okresie takiej posuchy stwierdził, że się przebranżowi i i będzie fotografował psy. Wszedł w to tak dość na grubo, bo stwierdził, że to jest w ogóle nisza i to jest jego temat, a ci właściciele psów okazali się bardzo specyficzną i bardzo wymagającą grupą klientów, i musiał po pewnym czasie zrezygnować.
Sam jestem właścicielem psa, więc wiem, o co chodzi. Ale tak serio, w Polsce jest sporo dobrych fotografów koncertowych, jest sporo różnych eventów, to nie jest też tak, że nie ma roboty, niemniej jednak, powiedzmy sobie szczerze, nie są jakieś tam nie wiadomo jakie warunki, że jednym zleceniem załatwisz sobie miesiąc roboty, nie ma takich i raczej nie będzie. Poniżej jakiegoś poziomu staram się nie schodzić, szanujmy się nawzajem, ja też nie robię zdjęć od wczoraj, tylko mam sprzęt za kilkanaście tysięcy w plecaku, fajnie byłoby, żeby się zwrócił. Z fotografii koncertowej można wyżyć, ale trzeba robić bardzo dużo. A poza tym, jak robisz zdjęcia, to zawsze możesz zrobić też zdjęcia czegoś innego, co też może ci przynieść jakieś pieniądze.
I to nie jest ujma na honorze.
Dla mnie nie jest, a poza tym możesz się dowiedzieć czegoś, co wykorzystasz później w pracy nad zdjęciami koncertowymi. Zrobienie wesela na przykład to dla mnie też nie jest jakaś hańba ani nic takiego, bo tak naprawdę wszystko zależy od ludzi, którzy tam są, jeżeli jest super atmosfera to kurde i jest ekstra event, wszyscy się super bawią, masz emocje bardzo fajne. Często są tam też światła takie niby koncertowe, więc też doświadczenie z jednego pola, przechodzi na drugie i to na pewno pomaga.
Zgadza się. Ten temat wesel wraca dość często w moim podcaście, bo jest to rzeczywistość wielu muzyków w Polsce i tak naprawdę Marcin Żyto w pierwszym odcinku to powiedział i potem jeszcze powtórzył Marcin Odyniec w piątym, że to doświadczenie, które zyskujesz na tego typu imprezach, tak jak ty teraz mówisz, jednak do czegoś się przydaje i często też przygotowuje cię na to, żebyś był w stanie sobie poradzić z jakąś nową sytuacją, którą przećwiczyłeś właśnie tam.
Dokładnie. Czasami musisz się odnaleźć bardzo szybko w jakiejś zaskakującej sytuacji i jeżeli jesteś ogarnięty, to coś wykombinujesz szybko i się uda, a jeżeli działasz wolniej, to czasami może ci coś przelecieć między rękami. Im więcej robisz różnych rzeczy, ale takich, powiedzmy, że gdzieś w kręgu twoich zainteresowań, tym dla ciebie lepiej, rozwijasz się na różnych polach.
Hubert, zbliżamy się powoli do końca, zostały jeszcze dwa pytania, które zadaję swoim gościom i tobie też chciałbym je zadać. Czym dla ciebie jest muzyka?
Muzyka jest dla mnie czymś bardzo ważnym, czymś co towarzyszy mi na co dzień, taką często odskocznią albo wspomagaczem w różnych momentach. Mam tu na myśli i jakieś poważne emocjonalne tematy, jak i takie czysto fizyczne. Jak się biega, to muzyka jakoś pomaga, czy jedziesz w trasę samochodem i czujesz się zmęczony, to drzesz się razem z tym wokalistą i się budzisz albo chcesz się wyczilować. Myślę, że to jest taki towarzysz, równie wierny jak pies, który jest razem ze mną tak naprawdę wszędzie, raz bliżej i intensywniej na koncercie, raz trochę delikatniej na przykład z głośników w samochodzie i chyba czymś takim jest dla mnie muzyka.
Jeszcze jedno pytanie: gdzie cię można znaleźć w sieci?
W sieci można mnie znaleźć po pierwsze na Facebooku, zapraszam do wpisywania w wyszukiwarkę Facebooka „Hubert Grygielewicz”, wtedy wyskoczą dwa profile, jeden prywatny i drugi to strona na Facebooku, na Instagramie hrygielewicz, mam nadzieję, że niedługo albo już w momencie, kiedy tego będziecie słuchać, na stronie HubertGrygielewicz.pl. To są główne miejsca, gdzie mnie można znaleźć, a przy okazji same moje zdjęcia znajdują się na różnego rodzaju profilach i stronach facebookowych czy to artystów, czy agencji koncertowych. Mój Facebook nie jest super żywy, nie publikuję tam codziennie zdjęć, chociaż mam ich tyle, że pewnie bym mógł, ale staram się publikować ważne dla mnie momenty, więc ostatnio takim momentem był na pewno koncert Bass Astral x Igo – bardzo dobry koncert z bardzo fajnym światłem i ekstra energią chłopaków. Także nie ma tam wszystkiego, co robię w sensie chronologicznym, to nie jest mój dziennik, gdzie wrzucam wszystkie zdjęcia, ale gdyby ktoś chciał, to zawsze może do mnie napisać, mogę spreparować jakiegoś linka do mojego prywatnego albumu.
Mój Facebook nie jest super żywy, nie publikuję tam codziennie zdjęć, chociaż mam ich tyle, że pewnie bym mógł.
Hubert bardzo dziękuję za tę rozmowę. Chciałbym dodać jeszcze, że miałem problem z tym, kogo wybrać do tej rozmowy, dlatego że ludzi, którzy robią fajne zdjęcia koncertowe trochę w naszym kraju jest, jak sam o tym dobrze wiesz, ale postanowiłem zastosować kryterium takie czysto osobiste i postanowiłem, że wybiorę tę osobę, która według mnie robi naprawdę fajne zdjęcia.
Staram się publikować w internecie ważne dla mnie momenty.
Bardzo mi miło.
Życzę ci tego, żebyś robił cały czas tak samo dobre zdjęcia, żeby cały czas było w nich tyle emocji, ile jest teraz, ponieważ czuć, że te emocje tam są. No cóż, wszystkiego dobrego! Życzę ci też, żebyś miał jak najwięcej tych życiowych zdjęć, o których wspomniałeś wcześniej.
Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć, kilka takich, z których jestem super dumny, póki co się udało. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
Trzymaj się, do usłyszenia, cześć!
Dzięki, hej!
Na koniec przypomnę jeszcze, że wszystkie linki do osób, zespołów, wydarzeń i miejsc wymienionych w tym odcinku znajdziesz w notatkach do tego odcinka na stronie muzykalnosci.pl/16.
W iTunes pojawiła się kolejna, słowna recenzja mojego podcastu.
Napisał ją Karol_512, cytuję:
„Najlepszy podcast o tematyce muzycznej. Merytorycznie, konkretnie, ciekawi goście, świetnie zrealizowane. Polecam!”.
Karol bardzo dziękuję! Ja również się polecam na przyszłość a nawet na przeszłość, bo to już 17 odcinek Muzykalności.
Jeśli chcesz usłyszeć moje podziękowania dla Ciebie tu w podcaście, to proszę dodaj swoją słowną recenzję w aplikacji Podcasty na iPhonie lub na Macu w iTunes.
Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli napiszesz do mnie wiadomość na adres [email protected].
Jeśli chcesz być na bieżąco a jednocześnie pomóc mi docierać z kolejnymi odcinkami Muzykalności do nowych słuchaczy, to zasubskrybuj mój podcast na platformie, na której go słuchasz (Spotify, Apple Podcasts, YouTube, Google Podcasts itd.) lub pobierz za darmo aplikację Muzykalności na smartfon z systemem Android ze sklepu Google Play.
Możesz też zapisać się na newsletter na stronie muzykalnosci.pl i dzięki temu być zawsze na bieżąco – i do tego rozwiązania NAJBARDZIEJ Cię zachęcam!