Kilka lat temu, trochę na ostatnią chwilę, manager zespołu coverowego, z którym współpracowałem, zadzwonił, że za tydzień mamy do zagrania tzw. firmówkę gdzieś pod Łodzią. Ot zwyczajna sytuacja. Okazało się jednak, że nasz kierowca miał ten termin już zajęty, więc mieliśmy do wyboru albo wynająć innego przewoźnika, albo zorganizować transport na własną rękę ✋🏻.
A że z Warszawy za Łódź nie jest daleko i postanowiliśmy trochę zaoszczędzić, to wybór padł na drugą opcję.
Busa pożyczyliśmy od znajomego.
A ponieważ on nie mógł nas zawieźć osobiście, to na kierowcę zgłosił się nasz znajomy perkusista z innego składu, który miał akurat wolny wieczór.
Kiedy w dniu wyjazdu spotkaliśmy się w umówionym miejscu po minie kolegi, który mianował się wtedy naszym zespołowym szoferem, widziałem już, że nie obejdzie się bez niespodzianek😬.
Bus nie był nowy.
Ale wiedzieliśmy wszyscy, że jeżdżą nim zespoły i że jest sprawny.
Niestety już na dzień dobry okazało się, że przesuwne drzwi dla pasażerów nie chcą się zamknąć.
Ok, zdarza się.
Mamy zapas czasu. Telefon do właściciela auta, szybka instrukcja co i jak pociągnąć, i co nacisnąć pomogły. Zapakowaliśmy się. Mogliśmy jechać.
Nie do końca jednak… tył auta pod ciężarem sprzętu i osób w środku prawie dotykał asfaltu. Kolejny telefon do właściciela i informacja od niego, że pneumatyczne zawieszenie musi się dopompować, więc zanim ruszymy musimy odczekać 20 minut na włączonym silniku.
Po 30 minutach ruszyliśmy. Nasz kierowca bez doświadczenia jazdy podobnym samochodem na każdym skrzyżowaniu prowadził heroiczną walkę z gasnącym silnikiem. W końcu jednak udało się dojechać na miejsce i tu znów problem z drzwiami przesuwnymi – otworzyły się tylko na 20 centymetrów i ani drgną dalej. Ponieważ byliśmy już trochę spóźnieni i powinniśmy właśnie zaczynać próbę dźwięku, to wygramoliliśmy się przez przednie siedzenie i ze sprzętem pod pachą popędziliśmy na scenę.
Historia miała taki finał, że nasz kierowca wreszcie uporał się z drzwiami, ale zdenerwowany całą sytuacją w związku z ogólnie niesprawnym autem podczas cofania na parkingu pod hotelem (jednym z droższych w okolicy) zawadził i strącił… misternie zdobioną i ręcznie kutą hotelową latarnię. 🤦🏻♂️
Auto nie było uszkodzone, więc wróciliśmy wszyscy po graniu do domu.
Jednak hotel po dwóch tygodniach wystawił naszemu kierowcy rachunek na prawie 3000 złotych za naprawę uszkodzonej latarni.
Z perspektywy czasu wiem, że decyzja o angażowaniu kolegi do pomocy, kombinowaniu z pożyczaniem samochodu itp. nie była dobrym pomysłem.
Podobnych, mniej lub bardziej spektakularnych historii z trasy większość muzyków ma w zanadrzu przynajmniej kilka.
Zapraszam Cię do wysłuchania rozmowy z człowiekiem, który już ponad 20 lat 😲 (on sam i jego kierowcy) na co dzień wozi muzyków z różnych zespołów.
Maciek podaje kilka sprawdzonych sposobów na to, jak na przykład uspokoić niesfornych artystów w trasie 😁, a także odpowiada na pytania:
- Kiedy warto pomyśleć o wynajęciu kierowcy dla siebie i swojego zespołu?
- Jak przebiega współpraca z zawodowym kierowcą podczas wyjazdu na koncert lub całą trasę koncertową?
- Czego, oprócz dowiezienia na miejsce i o czasie, możesz oczekiwać nawiązując współpracę z firmą transportową?
- Jak wygląda „od kuchni” praca kierowcy pracującego z artystami?
- Jak powinien być przygotowany bus do przewozu zespołów?
- Jakie predyspozycje powinieneś mieć, jeśli chciałbyś wozić zespoły i czy są do tego potrzebne jakieś specjalne uprawnienia?
Maciek Kornek – kierowca i właściciel firmy „Kenrok”. Od przeszło 20 lat obsługuje zespoły oraz wydarzenia artystyczne w Polsce i za granicą. Współpracuje z większością managementów reprezentujących gwiazdy estrady polskiej i międzynarodowej w Polsce.
Przez 12 lat współpracował na stałe z Dodą i zespołem Virgin, a obecnie obsługuje: Sylwię Grzeszczak, Margaret, Rafała Brzozowskiego, Natalię Szroeder.
Miał okazję pomagać dotrzeć „na miejsce” i „o czasie” również takim wykonawcom lub ich zespołom jak: De Mono, Andrea Bocelli, Seal, Bon Jovi, Pink, Elton John, Glenn Miller Orchestra, Gregorian, Tokio Hotel, Patricia Kaas, Yamato – the drummers of Japan, Gaelforce dance, Moscow City Ballet, Lord of the dance i wielu innym.
Przydatne linki
Profil Maćka na Facebooku
Strona internetowa firmy transportowej Maćka „Kenrok”
Rafał Brzozowski
Sylwia Grzeszczak
Margaret
Natalia Szroeder
Dorota Rabczewska „Doda”
Perfect
Patrycja Markowska
Tomasz Lubert
Pink
Moscow City Ballet
Glenn Miller Orchestra
Transkrypcja
To jest podcast Muzykalności, odcinek dwunasty. Wożąc zespoły muzyczne już ponad dwadzieścia lat i ciężko pracując na reputację kierowcy, na którym można polegać, mój dzisiejszy gość wyznaje zasadę rodem z filmu Kac Vegas: to co wydarzyło się w busie, zostaje w busie. Nic dziwnego, kiedy pokonując tysiące kilometrów, przychodzi mu pracować z artystami polskiej estrady jak na przykład z Dodą czy Sylwią Grzeszczak, ale też z artystami światowego formatu, którzy coraz częściej odwiedzają nasz kraj, jak Seal, Pink, Bon Jovi, Andrea Bocelli, Elton John i wielu innych. Co więcej, jak się okazuje, bycie kierowcą zespołu nierzadko wiąże się z byciem managerem trasy, obsługą techniczną, robieniem zakupów, a nawet byciem ochroniarzem. Nie będziemy jednak mówić dziś o celebrytach, a z ust mojego gościa, ze względów zawodowych, nie usłyszysz wielu znanych nazwisk. Możesz być jednak pewien, że człowiek z którym rozmawiam wie, jak grupę artystów dowieźć na miejsce i o czasie w komfortowych warunkach, jeśli jesteś muzykiem lub zespołowym kierowcą albo pełnisz obie te funkcje w zespole. Jeśli chcesz dowiedzieć się, co twój zespół może zyskać, nawiązując współpracę z profesjonalnym kierowcą albo jeśli jesteś kierowcą, który rozpoczyna swoją przygodę z wożeniem zespołów na koncerty i zastanawiasz się, czy potrzebujesz jakiegoś specjalnego doświadczenia lub specjalnych przygotowań technicznych, to zapraszam cię do wysłuchania rozmowy z moim gościem, którym jest Maciek Kornek.
Uszanowanie Maćku!
Witam.
Przed rozmową z tobą zajrzałem na twojego Facebooka i w rubryce „praca” zobaczyłem 4 nazwiska i oprócz Rafała Brzozowskiego były same dziewczyny: Natalia Szroeder, Margaret, Sylwia Grzeszczak. Rzuciłem okiem na twoją stronę internetową i widziałem, że miałeś okazję współpracować też z Dorotą Rabczewską, czyli Dodą. Jak to jest, że te wszystkie atrakcyjne, popularne wokalistki lgną do ciebie? Jak ty to robisz?
Urok osobisty przede wszystkim. Oprócz tego trzeba mieć trochę zacięcia w pracy, trochę podejścia profesjonalnego. Głównie chodzi o sprzęt, formę współpracy. Jeżeli ktoś podchodzi do pracy profesjonalnie, to jest łatwiej wtedy pracować z gwiazdami, aktorami. Oprócz tego, że współpracuję z zespołami, wożę też teatry, więc mam kontakt z aktorami. Spędzamy czas w podróży, z jednymi milej, z innymi mniej, ale działamy. Ważne by zawsze profesjonalnie podchodzić do tego.
Czyli ważny jest urok osobisty. Dzisiaj będziemy rozmawiać na temat wożenia przede wszystkim zespołów i muzyków, bo to najbardziej interesuje mnie i moich słuchaczy. Cieszę się, że zgodziłeś się ze mną porozmawiać, bo już wiem, że twoje doświadczenie w tej materii jest całkiem pokaźne, o czym będziemy zaraz mówić. Opowiedz trochę o sobie: skąd jesteś, jak długo wozisz zespoły, z jakimi zespołami miałeś okazję współpracować i co robisz oprócz wożenia zespołów?
Moja współpraca z wożeniem zespołów w ogóle to się zaczęła tak ni z gruchy, ni z pietruchy, ja tego nie planowałem. Pracowałem w firmie rodzinnej, gdzie mieliśmy busy, samochody. Pewnego razu zadzwonił do mnie znajomy z zespołu: wiesz co, potrzebujemy busa, czy byś pojechał pierwszy raz z nami? Miałem wolny weekend, stwierdziłem, że to coś nowego, spróbuję i pojechałem. Okazało się, że był to koncert wielu zespołów. Spotkaliśmy się, zobaczyłem to środowisko pierwszy raz, byłem zauroczony, bo tu pan z telewizji, tu pani z radia, tam pani, której piosenki kiedyś mruczałem pod nosem. Po tym wszystkim wieczorem spotkanie, jakieś ognisko i możliwość porozmawiania z tymi ludźmi. Tak się trochę tym zaraziłem. Potem zapytałem się tego znajomego, czy jest szansa na kontynuowanie współpracy i się udało. W ten sposób wyszedłem z rodzinnej firmy krawieckiej, w której zajmowałem się też transportem, logistyką, właśnie w takie trasy z zespołami.
A skąd jesteś?
Ogólnie Warszawa i jej okolice. Chociaż dla nas nie jest problemem podstawienie samochodu w różne miejsca. Jeździmy teraz do Gdańska, żeby kogoś zabrać, jeździmy za granicę z zespołami, mam odbiory z różnych imprez.
Teraz rozmawiamy o obecnej sytuacji, ale to o czym wspomniałeś à propos tego pierwszego wyjazdu – o tych doświadczeniach, poznaniu pana z telewizji. Ja też właśnie pamiętam, że mieliśmy kierowcę, który jechał po raz pierwszy z nami jako z zespołem na jakiś festiwal i pamiętam, że on był bardzo zajarany tym, że jest scena, coś się dzieje, bo pewnie zwykle jeździł w jakieś trasy z narciarzami albo zajmował się po prostu przewozem osób, a tutaj rzeczywiście był zespół. Opowiedz jeszcze, co robisz poza jazdą, jak spędzasz czas, gdy nie jeździsz z zespołami?
Jeśli nie jadę z zespołami, to na pewno przyszedł czas, kiedy oddaję dużo swojego wolnego czasu rodzinie, bo jeszcze 10 lat wstecz nie było mnie w domu, pracowałem na firmę, żeby tych busów było trochę więcej, żeby to wszystko jakoś się zgrywało. Człowiekowi się wydawało, że wszędzie musi być, bo jest niezastąpiony, niezbędny i starałem się w jak najwięcej miejsc sam pojechać. Potem nauczyłem się, że trzeba odpowiednio wysłuchać ludzi, poznać ich i do tych ludzi dobrać innego człowieka, który zastąpi ciebie, bo sam nie jesteś wszystkiego w stanie ogarnąć.
Trzeba odpowiednio wysłuchać ludzi, poznać ich i do tych ludzi dobrać innego człowieka, który zastąpi ciebie, bo sam nie jesteś wszystkiego w stanie ogarnąć.
Czyli to jest takie typowy temat przedsiębiorcy: nikt tego lepiej niż ty nie zrobi, ale potem sobie zdajesz sprawę, że musisz to oddać, bo inaczej…
…nie jesteś w stanie się rozwinąć, sam tego nie przerobisz.
Opowiedz teraz o tym, co się u ciebie dzieje: kogo wozisz i jak działa twoja firma?
Mam tylko trzy samochody, którymi wożę zespoły, z którymi współpracuję na stałe. Od managementu tych zespołów dostaję terminy, które sobie blokuję i ustawiam logistycznie. Oprócz tego wpadają mi różne zamówienia, czasem znajomy odstępuje kurs, ewentualnie dzwoni manager innego zespołu, żebyśmy podjechali, coś załatwili. Poza swoimi samochodami podnajmuję również inne samochody. Jak mi brakuje transportu, bo mam wyjazd i potrzebuję na przykład osiem samochodów na dany weekend, bo zdarza się i tak. Więc trzeba to logistycznie załatwić, zadzwonić do kilku kolegów. Wbrew pozorom firmy transportowe oprócz tego, że rywalizują ze sobą, to równocześnie współpracują.
Czyli ze sobą nie walczycie i macie kosę?
Nie, nie przebijamy sobie opon pod hotelami, nie rysujemy samochodów gwoździami, nie wypisujemy brzydkich wyrazów [śmiech]. Często się witamy, pogadamy, nie ma najmniejszego problemu.
Tu już weszliśmy w temat twojego modelu współpracy z zespołami. Moglibyśmy trochę pociągnąć ten temat? Jak to wygląda, gdy zespół do ciebie przychodzi? Czy bierzesz pojedyncze wyjazdy, czy raczej całe trasy?
Przychodzi zespół i zaczynamy rozmowę. Ja nie wybieram, biorę niezależnie od tego, czy jest to cała długa trasa, czy jeden wyjazd. Podchodzę do tego tak, że jeżeli mam wolne środki, mogę wykonać tę pracę, to ją wykonuję. Po pierwszej trasie okazuje się, czy jesteśmy ze sobą w stanie wytrzymać, czy nie. Są dwa zespoły, z którymi kiedyś pojechałem i powiedziałem, że nie będę z nimi współpracował, bo nie nadawaliśmy na tych samych falach, ciężko nam było się dogadać, wchodził w grę wtedy alkohol, papierosy – w busach nie pozwalamy palić, robimy jakieś przerwy, ale nie wszystko się udaje.
Chciałem cię zapytać, czy masz swoje kryteria odnośnie doboru zleceń? Na przykład ktoś się do ciebie zgłasza i mówi, że chce przejechać taką i taką trasę, a ty mówisz: no dobra, ale ja mam takie zasady – godzicie się czy nie?
Kryteria są: zgłasza się zespół, często jest tak, że tych młodych zespołów nie znam, więc szybko „wujek Google”, internet i sprawdzamy, co to za zespół, co gra, jak gra, żebym miał jakąś wiedzę, żebym mógł z nimi porozmawiać. Nigdy nie mówię od razu, że wami nie pojadę, nie ma czegoś takiego. To jest praca, więc podejmujemy wyzwania. No i rozmawiamy, od razu ustalamy pewne warunki, oprócz finansowych bierzemy pod uwagę to, gdzie mamy jechać, na którą mamy być, przewidujemy transport, jego czas, pytamy, czy lubią dużo postoi. Są zespoły, które nie lubią postoi i od razu zapowiadają, że na sześć godzin chcą jeden postój, bo oni śpią, są zmęczeni i chcą, żeby te kilometry leciały. Tego wszystkiego staram się dowiedzieć przed pierwszą trasą.
Spotkałem się z taką sytuacją, że niektóre firmy, oprócz wożenia zespołów mają w pakiecie inne usługi albo po prostu tak się dogadują zespoły z kierowcami, że na przykład kierowca jest technicznym, albo jest tak zwanym tour managerem i obsługuje całą trasę. Co ty myślisz o takiej współpracy, czy świadczysz takie usługi? Czy ty lub ktoś z twoich ludzi pomaga w technice?
Oczywiście. Jestem tour managerem jednego zespołu, znam ekipy techniczne, nagłośnieniowe, więc ten kontakt jest uproszczony. Michał – jeden z moich kierowców – jest technikiem, który jeździ z jednym z zespołów, dzięki temu ma dobrą stawkę. Dla mnie jest to dobre, bo może sobie dorobić parę złotych i wiem, że nie będzie szybko chciał zmienić zespołu, bo ma podparcie finansowe, a do tego wiem, że zależy mu na tych priorytetach – jest dopisany do tego zespołu. No i to się sprawdza, bo jeździ już dwa lata z jednym z zespołów.
Czyli zdarza się, że ty albo twoi ludzie świadczycie usługi jako technicy. Patrząc na twoją posturę, to mógłbyś być ochroniarzem. Zdarza ci się?
Bywało, ale to już lata wstecz. Teraz patrząc na moją posturę, to mógłbym być bojką, a nie ochroniarzem [śmiech]. Ale kiedyś współpracowałem z pewną panią i pomagałem również przy ochronie, nie byłem ochroniarzem, ale pomagałem podczas koncertu. Jeśli jesteś kierowcą artystki i jedziesz z nią oddzielnym samochodem, to w trakcie jazdy też jej trzeba pomóc, bo zdarzają się różne sytuacje. Najczęściej są to fajne dziewczyny, atrakcyjne kobiety i trzeba się zachowywać jak prawdziwy facet.
Pracujesz już w tej branży 20 lat. Porozmawiajmy trochę o takiej sytuacji, kiedy zespół zastanawia się nad tym, czy wziąć kierowcę, czy nie. Ja ze swoich doświadczeń pamiętam takie dylematy. Kiedy według ciebie zespół powinien skorzystać z kierowcy na własną rękę?
Kiedy dojrzeje do tego. Pierwsza rzecz to finanse, czy stać zespół na to. Nie oszukujmy się, nie jest to jakaś tania usługa, bo parę złotych kosztuje, bo ja też muszę mieć dobry samochód, technicznie utrzymany, muszę kierowcę opłacić. Według mnie można zawsze rozmawiać. Są zespoły, z którymi współpracowałem, że jeździło się z nimi na początku po kosztach, bo było wiadomo, że zespół rokuje, że coś się będzie działo, czułem, że on pójdzie do przodu. Są zespoły lojalne, z którymi na przykład tak zaczynałem i potem długo współpracowaliśmy, wiadomo, że one też dostawały inne gaże i te stawki wyrównywały się. Są zespoły, które były mniej lojalne, że się je woziło na przykład na różne imprezy, festiwale, obiecywali cuda, a potem się okazywało, że zapomnieli szybko. Jednak tych złych wspomnień jest dużo mniej, dużo więcej jest właśnie wesołych wspomnień, fajnych spotkań z ludźmi. Wiem, że młode zespoły mają mały budżet i tu jest problem z wynajęciem busa, dlatego się pakują w dwa, trzy samochody, liczy się tylko samo paliwo i wtedy coś zostaje dla młodych zespołów. Wynajęcie busa jest bezpieczniejsze, bo kierowca, jeżeli zespoły mają możliwość zapewnienia tego hotelu, może odpocząć w trakcie grania i jest wyspany, może jeździć nocami. Jest to dużo bezpieczniejsze, bo jak zespół wchodzi na scenę, gra, pracuje od rana do wieczora i potem jeszcze nocami się przerzuca, to jest to ryzyko.
Wynajęcie busa jest bezpieczniejsze, bo kierowca, jeżeli zespoły mają możliwość zapewnienia tego hotelu, może odpocząć w trakcie grania i jest wyspany, może jeździć nocami.
Wracamy do tematu bezpieczeństwa. Też chciałem ciebie o to podpytać. Twój kierowca, kiedy zespół gra, występuje, bawi się z zespołem, czy odpoczywa? Chciałbym, żeby odpoczywał, ale nie zawsze mam na to wpływ. Chcę, żeby kierowca miał pokój, wydłużoną dobę hotelową, żeby mógł w trakcie koncertu pojechać sobie do hotelu, wyspać się, wykąpać się, jeżeli będzie ten nocny przerzut. Jeżeli są warunki takie, że po koncercie jadą wszyscy do hotelu, to niech siedzi na tym koncercie, niech się bawi. Wiadomo, że jest to spotkanie, często wielu zespołów, panuje fajna atmosfera. To, że się bawi, nie oznacza, że „hulaj dusza” – ma swoje obowiązki, musi pewne standardy utrzymać.
A jakimi samochodami jeździsz?
Od pewnego czasu mercedesami, ale miałem różne samochody. Problem się zrobił tylko dlatego, że w sezonie jesiennym, kiedy nie ma za dużo grania z naszymi zespołami i ja współpracuję między innymi z pewną dużą firmą, która ściąga orkiestrę Glenna Millera, Moscow City Ballet. Są to na przykład takie tournee po Polsce miesięczne, tygodniowe, dwutygodniowe. Jeżeli przychodzi zapytanie z zagranicy to w grę wchodzi tylko Mercedes, dlatego przeszedłem na te samochody, bo jest to tak zwany riderowy samochód, nic za tym innego nie idzie. Jest dużo samochodów fajniejszych, wygodniejszych. Ostatnio miałem obsługę koncertu na Narodowym Stadionie, była Pink i jeszcze inne gwiazdy, to też mogły być tylko mercedesy, no i moje samochody też były do dyspozycji wśród dwudziestu innych.
A czy bus do przewożenia zespołów musi być jakoś szczególnie przystosowany?
Według mnie tak. Ja kupuję zwykłego blaszaka, daję do firmy, z którą ustalam warunki i jak chciałbym, żeby ten samochód wyglądał. Mam trzy różne samochody, każdy jest inaczej zabudowany. Mam samochód, który jest bardzo komfortowy dla zespołu, bo ma rozstaw foteli wygodnych, z przodu są cztery, a z tyłu trzy. Fotele są wysokie i wygodne, ale jest w nim bardzo mała paka, tam sprzęt wchodzi na styk, ale oni akurat się mieszczą. Mam samochód, który ma dwa rzędy foteli po trzy, bo potrzebna jest duża ilość miejsca na backline, mają dużo swoich urządzeń, piecy, gitar i jest potrzebna duża skrzynia załadowcza. Mam też samochód, który ma skrzynię i łóżko, które jest używane często w trasie. Dlatego trzeba mieć wszystko, nie można mieć tylko jednego uniwersalnego samochodu. Jeden samochód przerabiałem trzy razy, zaczynałem od takiego komfortowego, potem się okazało, że zespół wpadł i stwierdził, że inaczej ma to wyglądać. Stwierdziłem, że będziemy współpracować, jest to jakaś współpraca dalsza, dobrze rokuje, więc poniosłem koszta tej przeróbki. Często te przeróbki się już nie zwracają, bo to jest ileś wyjazdów, a później dziękujemy. Samochód był trzy razy przerobiony i mam nadzieję, że już więcej nie będę musiał go przerabiać.
Czyli jest tak, że backline najczęściej jeździ z tobą w busie?
Tak. Przy takich zespołach, które ja obsługuję, to nawet dużych firm, managementów nie stać na to, żeby zatrudniać dwa samochody. Inaczej jeździ Perfect, Patrycja Markowska, takie trochę większe gwiazdy albo ludzie, którzy sobie cenią podróż o wyższym standardzie – jeżdżą oddzielnie busami osobowymi, a bus ze sprzętem i technikiem jedzie osobno. Chociaż u Rafała też tak jest, że jeździ bus techniczny, a Rafał dojeżdża osobowym samochodem i często z zespołem.
Już tak zamykając temat bezpieczeństwa, czy stosujesz jakieś urządzenia monitorujące przebieg trasy, GPS, rejestratory jazdy?
Urządzenia z GPS, które mi pokazują w danym momencie, gdzie jest konkretny samochód, co się dzieje, z jaką prędkością jedzie, mam blokady, żeby nie przesadzać z prędkością, bo łatwo można wpaść w różne kłopoty i nie mówię tylko o policji – to są duże i wysokie samochody, powiewy wiatrów bocznych stwarzają zagrożenie, jak za szybko wyjedziesz zza balustrady, z tych wiatrołapów, to też może dobrze bujnąć samochodem i nagle znajdujesz się na drugim pasie.
Mam jeszcze takie pytanie: czy żeby być kierowcą zespołów, żeby wozić ludzi, muzyków, trzeba mieć jakieś specjalne szkolenia i kursy, czy to jest po prostu kwestia doświadczenia, które nabywasz z każdym kolejnym wyjazdem?
Jest to kwestia doświadczenia, jakie nabywasz. By prowadzić busa dla dziewięciu osób potrzebujesz prawo jazdy kategorii B, masz szkolenia takie same jak taksówkarz, mamy erę GPS, więc w każde miejsce dojedziesz, więc w zasadzie każdy może wsiąść i pojechać. Potrzeba jednak nauczyć się współpracy z ludźmi, bo w samochodzie jest dziewięć osób, nie jesteśmy automatami, nie wszyscy w tym samym momencie czujemy pragnienie, potrzebę skorzystania z toalety – trzeba umieć zgrać to wszystko.
By prowadzić busa dla dziewięciu osób potrzebujesz prawo jazdy kategorii B, masz szkolenia takie same jak taksówkarz, mamy erę GPS, więc w każde miejsce dojedziesz, więc w zasadzie każdy może wsiąść i pojechać. Potrzeba jednak nauczyć się współpracy z ludźmi.
Porozmawiamy właśnie o tym. Ruszamy w trasę i jak to na wycieczce zwykle bywa, jeden chce siku, drugi chce coś zjeść, trzeci czegoś zapomniał. Jak ty to wszystko ogarniasz, jak to wygląda w praktyce?
Zaczynając od opcji „zapomniał”: jak zapomniał, to zapomniał, chyba że mamy dużo czasu i jesteśmy w stanie wrócić po tę rzecz. Jeśli jest to rzecz niezbędna, to zaczynają się schody, bo od razu trzeba kontaktować się z managementem, że nie będziemy na próbie, prosić o przesunięcie próby.
Miałeś taką historię?
Tak. Najgorsze, co można zrobić w tym momencie, to udawać, że się uda, być pewnym, że nadrobimy ten czas, gdy z pewnością go nie nadrobimy. Lepiej mieć parę godzin zapasu, skontaktować się z managementem, by przełożyć próbę i jechać w swoim tempie. Najważniejsze, żeby dojechać na koncert. Wiadomo, że dobry zespół zagra i bez próby. Jak ruszymy, to zaczynają się kolejne zabawy. Mija pół godziny: stacyjka, to zatrzymujemy się, ustalamy pięć czy dziesięć minut przerwy i jedziemy dalej. Oczywiście za chwilę to samo, ale wtedy kierowca trochę głuchnie, bo wiemy, że tę godzinę każdy może wytrzymać. Jednak staramy się dopasować, rozmawiać ludźmi, odezwać się, że dopiero była stacyjka, a mamy jeszcze sporo kilometrów do przejechania, mamy ograniczony czas, więc zróbmy ją za godzinę czy półtorej. To się udaje.
A co w sytuacji takiej, kiedy masz muzyków po lekkim melanżu, to wpuszczasz ich w ogóle do samochodu, czy czekasz, aż dojdą do siebie?
Oczywiście, że wpuszczam, to są ludzie i nie będziesz ich aż się przewietrzą przez godzinę czy dwie. Nie będziesz ich ganiał dookoła busa. Zależy, w jakim są stanie, weseli, często jest tak, że trzeba dokupić jedną flaszeczkę, żeby porozkładało towarzystwo i spało jak dzieci. Często używa się sposobu, żeby podgrzać lepiej samochód, włącza się ogrzewanie w busie i to robi swoje, za chwilę wszyscy śpią i jest spokojna trasa.
A zdarzyło ci się przerwać zlecenie podczas jazdy, powiedziałeś: „nie dam rady, mam dość, wysiadka”?
Tak, zdarzyło się to dwa razy. Raz wjechałem na stację benzynową i powiedziałem: „Panowie, zabierajcie swoje rzeczy i sobie tu zostańcie”. Najpierw oczywiście była wielka afera – nie jesteś w stanie kłócić się z siedmioma czy ośmioma osobami, więc wsiadasz w samochód i mówisz, że zostawisz rzeczy na pierwszym komisariacie policji i spokój. Najpierw zaczynają się telefony, pierwsze słowa jakie padają, to: nie zapłacimy ci. Wiadomo, że postępując tak, musisz być świadom, że wynagrodzenia za ten wyjazd możesz nie dostać, ale jeżeli zespół ma zrobić jakieś zniszczenia w samochodzie, to też już ci nie zależy na tej zapłacie.
No tak, może się okazać, że będziesz musiał jeszcze dołożyć do tego, nawet jeśli tę zapłatę byś dostał.
Więc zdarzało się, ale to była kwestia pół godziny, za chwilę był telefon: wróć, dogadamy się i będzie wszystko okej. No i dokonałeś cudu, dojechałeś na miejsce.
Jakie według ciebie predyspozycje powinna mieć osoba, która chce wozić zespoły?
Cierpliwość.
Całe morze cierpliwości.
Chociaż nie można też sobie dać wejść na głowę, to wszystko musi być umiarkowane. Gdy zaczynam współpracę z zespołem, z teatrem, staram się te pierwsze wyjazdy robić sam, poznać trochę ludzi i dobrać do nich kierowców. Już się przez te kilkanaście lat nauczyłem mniej więcej, czego się mogę spodziewać. Często poznaję ludzi, z którymi już współpracowałem, czyli się znamy, bo muzycy przechodzą też z zespołu do zespołu, grają w różnych składach, więc dużo łatwiej jest mi to ogarnąć, dobrać człowieka, który będzie cierpliwy, ale jak trzeba to asertywny. Od nas się wymaga dojazdu na czas na próbę, dowiezienia zespołu na koncert i nikt nie pyta, jak to zrobimy, więc jeździmy z GPS-em, a wiadomo, że jak wsiada 8 osób do busa, to wszyscy są kierowcami, każdy ci zaczyna radzić, jak powinieneś pojechać, a ty musisz zrobić to po swojemu. Mam takie powiedzenie, gdy perkusista mówi mi: „ja bym pojechał tędy”, to ja mu mówię: „ja ci się do grania na perkusji nie wcinam”. Tak staramy się uciąć temat. Owszem, jeśli ktoś jeździ dużo razy daną trasą i zna tę drogę, to z miłą chęcią wysłuchamy jakichś propozycji, nie można iść w zaparte. Raz pomyliłem miasta, zdarzyło się.
Gdy zaczynam współpracę z zespołem, z teatrem, staram się te pierwsze wyjazdy robić sam, poznać trochę ludzi i dobrać do nich kierowców.
To właśnie są uroki języki polskiego.
Nie. Obie miejscowości to były Rudniki pod Częstochową. Pamiętam do tej pory. To była wielka firma produkująca cement pod Częstochową. Już nie pamiętam, czy jest tam jeszcze ten bar-samolot i tam się wjeżdżało do tej firmy, w której odbywał się duży koncert dla pracowników. Pojechałem sobie, wtedy jeszcze na mapie jeździliśmy, znalazłem na mapie miejscowość Rudniki, kod w miarę odpowiadał, tylko że ona była w prawo – na tej samej drodze odbiłem w drugą stronę. No i wjeżdżamy, a tu wiocha, małe miasteczko, pytamy ludzi o cementownię, a oni na to, że tu jest cegielnia, trzeba jechać kilometr. Dobra, nie będę się kłócił, jadę dalej ten kilometr. Rzeczywiście, jest cegielnia, ale sceny nie ma, nic się tam nie dzieje. No to za telefon, na szczęście już były wtedy telefony, więc było dużo łatwiej, dzwonię do managera, który oddzielnie jechał samochodem: jestem tu i tu, a on na to mówi: nie jesteś w tych Rudnikach. Sprawdzam na mapie, okazało się, że mamy 50 kilometrów do przejechania w krótkim czasie. Wtedy w samochodzie był jeszcze Tomek Lubert, nie wiem, czy do tej pory ma jeszcze film, ale długo krążył po sieci ten filmik z naszego przelotu z jednych Rudnik do drugich. Śmiał się ze mnie dosyć długo, że pomyliłem miejscowości, ale dojechaliśmy. Mieliśmy rzeczywiście trochę spóźnienia na próbie, ale udało się wszystko, było wesoło i śmiesznie.
A ile zapasu bierzesz, kiedy wyjeżdżasz w trasę?
Różnie z różnymi zespołami. Jeżeli wiem, że zespół nie lubi zatrzymywać się po drodze, to się godzinkę dołoży i to wystarczy. Oczywiście zależy też, o jakiej porze jedziesz. Jeżeli jest to czwarta, piąta rano, to wiadomo, że trzeba wliczyć jakieś śniadanie i potem z jeden postój. Jeżeli wyjeżdżamy o dziesiątej, jedenastej już po śniadaniu, często z hoteli się tak wyjeżdża, to też godzina wystarczy. Z reguły dodaje się tak około godziny do tych czasów przelotowych z Google, bo na tym się wszyscy opierają. Często dostajesz też „chore” czasy od managementu, od razu wiesz, patrząc na to, że jest niemożliwe, ale to zgłaszasz: „czy zdajecie sobie sprawę, że nie dojedziemy?”.
Zbliżamy się powoli już do końca. Mam do ciebie jeszcze dwa pytania. Pierwsze to takie pytanie stricte do kierowcy. Czy jest jakiś zespół, który gdyby do ciebie zadzwonił, na przykład James Hetfield from Metallica, powiedział, że na autostradzie A2 mu się rozkraczył GMC i czy ty ich zawieziesz za free, bo nie mają kasy. Czy jest taki zespół, który chciałbyś zawieźć na koncert?
Może wyjdę na bufona, ale często jest tak, że jeżeli nie ja, to moje busy naprawdę wożą zespoły, które przyjeżdżają do Polski na tournee i ja schodzę też na te koncerty, ale jeżeli byłaby taka potrzeba, to nie musi być taki super zespół. Jeśli zadzwoni do mnie ktoś, że stała się jakaś awaria: pomóż, to działamy i jeździmy. Kiedyś miałem taką sytuację, miałem w sobotę rocznicę ślubu, wszystko zaplanowane z żoną wieczorkiem, niespodzianka, przyjadą znajomi, zrobimy imprezę, a w nocy zadzwonił do mnie kolega: zepsuł mi się bus. To co robisz? Wsiadasz i jedziesz. Pojechałem gdzieś tam w góry i wracałem, wiedziałem już, że się spóźnię, wszystko przekładałem, catering, znajomym powiedziałem, by przyjechali godzinę później, bo w domu miała być niespodzianka, a wyszła afera, bo przyjechali pierwsi goście, potem przyjechał catering, żona zdenerwowana, a na końcu przyjechałem ja. Potem już się rozeszło, ale powiedziała:
– Więcej mi takich niespodzianek nie rób. Byłam pewna, że jak pojechałeś pomóc koledze, nie będzie tej rocznicy, bo o niej zapomniałeś i koniec.
Na szczęście wszystko się udało. nie wiesz. W takiej sytuacji to nie zależy od gwiazd, to tylko kwestia, kto zadzwoni i co potrzebuje, nie wszystko robimy dla pieniędzy.
No właśnie, wspomniałeś na początku, że nie macie kosy z innymi firmami i w razie czego po prostu możecie na siebie liczyć. Maciek, ostatnie pytanie, które zawsze zadaję moim rozmówcom, więc ciebie też ono nie ominie. Czym dla ciebie jest muzyka?
W moim wieku jest to coś fajnego. Jak zaczynałem jeździć, miałem swoją ulubioną muzykę, którą słuchałem. Jeżdżąc w busie każdy puszcza swoją muzykę, więc nauczyłem się słuchać wszystkiego. Ona wypełnia mi czas wolny, wszędzie jakieś radio gra, jak jadę samochodem też musi grać radio. Może nie mam teraz, tak jak mówiłem, swoich ulubionych kawałków, ale jeżeli tylko ktoś da jakąś płytę, jakieś swoje nagrania, włączamy i lubię słuchać wszystkiego. Otworzyłem się, a dopóki nie poznałem pewnych ludzi, to nie byłem świadomy, że są takie gatunki muzyki. Człowiek uczy się całe życie i otwiera na to wszystko.
Czyli dopuszczasz to, że ktoś do ciebie wsiada do busa i mówi: tutaj mam fajną płytę, posłuchajmy jej?
Oczywiście, z miłą chęcią. Spotykamy się, żeby jechać, coś zrobić. Najczęściej są to ludzie, którzy coś wnoszą, którzy chcą coś zmienić, zrobić, pochwalić się czymś co nagrali, często są to ich rzeczy. Zdarzało się tak, że słuchałem jakiejś płyty, jakichś utworów zanim one jeszcze trafiły do radia, potem trafiały do radia, wchodziły na listy przebojów, czasami trochę zmodernizowane, ulepszone i to jest fajne.
Maciek, bardzo ci dziękuję za tę rozmowę. Myślę, że dla osób, które interesują się, również od strony bycia kierowcą, jak to wygląda, ale również dla muzyków, będzie to ciekawa rozmowa na temat tego, jak ty masz to zorganizowane. Gdyby ktoś chciał cię znaleźć w internecie, gdyby chciał się z tobą skontaktować, to jak może to zrobić?
Najszybciej chyba przez Facebooka, bo teraz chyba moja strona internetowa przestała działać niestety. Facebook jest takim najszybszym kontaktem. Można o mnie popytać wśród managementów, z którymi współpracowałem i współpracuję. Jest to ważne, bo jeżeli cię polecają, to znaczy, że jesteś dobrą firmą, nie potrzebujesz się mocno reklamować i to jest fajne. Według mnie jestem akurat na takim etapie, że jest dobrze, polecają mnie, często dzwonią do mnie zespoły i tak jak mówiłem: nie odmawiam. Często mówię też, że ja nie pojadę, nie pojedzie mój samochód, ale mogę pomóc w załatwieniu transportu i często się na to ludzie godzą, żeby nie szukać w ciemno, bo daję taką gwarancję, że jeżeli coś załatwię, to będzie okej, nie będzie wpadki.
Dziękuję w takim razie bardzo za tę rozmowę.
Proszę cię bardzo, polecam się na przyszłość.
Do zobaczenia gdzieś w trasie.
Na koniec tego odcinka przypomnę jeszcze, że wszystkie linki do osób i stron wymienionych w naszej rozmowie znajdziesz na stronie Muzykalnosci.pl/12, tam znajdziesz też cały odcinek do pobrania oraz jego spisaną tekstową wersję. Podcastu Muzykalności możesz słuchać też na Spotify, za pomocą aplikacji iTunes na iPhone’a, aplikacji Podcasty na telefony z systemem Android, aplikacji Muzykalności do pobrania bezpłatnie ze sklepu Google Play, a jeśli treści zawarte w tym podcaście, w jakiś sposób cię interesują i myślisz, że mogłyby zainteresować też kogoś z twoich znajomych, to proszę, podeślij przynajmniej jednej osobie link z tym odcinkiem. Muzykalności mają też swój profil na Instagramie i na Facebooku. A jeśli chciałbyś być na bieżąco z każdym nowoukazującym się odcinkiem mojego podcastu, to wystarczy, że na stronie Muzykalnosci.pl zapiszesz się na newsletter, a ja co dwa tygodnie wyślę ci informację o ukazaniu się nowego odcinka. I to by było tyle na dziś, do usłyszenia w kolejnym odcinku podcastu Muzykalności.