Pewnego razu wybrałem się ze znajomymi na warsztaty gry na bębnach afrykańskich.
Warsztaty trwały kilka godzin i były przeznaczone dla osób JUŻ wcześniej grających.
Ja oczywiście grałem na tym instrumencie po raz pierwszy, więc ochoczo wybijałem każdy z rytmów, który pokazywał instruktor.
Kilka godzin rytmicznej zabawy i wspólny koncert na finał imprezy spowodowały, że przez następne dwa dni nie mogłem utrzymać widelca w dłoni przy śniadaniu.
Niezależnie, czy tworzysz muzykę grając na perkusji ?, skrzypcach ? albo śpiewasz ?, to oprócz Twojego talentu bierze w tym skomplikowanym procesie udział także Twoje ciało.
Nawet jeśli Twoje muzyczne „aktywności” ograniczają się do melorecytacji „Teksańskiego” ze znajomymi przy ognisku lub wystukiwania rękami rytmu na tym, co akurat znajduje się w ich zasięgu (np. blat stołu, własne uda lub pośladki koleżanki ?), to przy braku odpowiedniej techniki możesz nabawić się co najmniej odcisków i opuchlizny.
Jeśli grasz dużo prób i koncertów to tym bardziej warto, żebyś zadał sobie pytanie, co możesz zrobić dla swojego ciała, byś jak najdłużej mógł grać bez zastanawiania się: „czy tym razem dotrwam do końca koncertu, czy też już poprosić kolegów z zespołu, żeby dzwonili pod 112 po pomoc”.
- Co możesz zrobić, kiedy Twoje ciało nagle nie chce grać szesnastek w takim tempie jak dotychczas?
- Gdzie możesz zgłosić się po pomoc, kiedy już samo wyciągnięcie gitary z futerału zaciska Ci mięśnie na nadgarstku?
- Czy sport może być sposobem na bycie lepszym muzykiem, czy jest on raczej ryzykiem urazu i wykluczenia z grania na parę tygodni?
Na te inne tematy rozmawiam z dr Piotrem Kejną, wieloletnim rehabilitantem i wykładowcą akademickim.
Przydatne linki
Ogólnopolskie Centrum Profilaktyki Leczenia Bólu (Klinika Leczenia Bólu)
ŁKS Łódź
Akademia Wychowania Fizycznego im. Józefa Piłdsudskiego w Warszawie
Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki – ICZMP
Uniwersytet Medyczny w Łodzi
Akademia Muzyczna im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi
Akademia Muzyczna im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku
Anatolij Kaszpirowski
Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. L.Schillera
Link do strony Muzykalności na Facebooku
Transkrypcja
To jest podcast Muzykalności, odcinek szósty.
Mój dzisiejszy gość uważa, że ból jest przyjacielem każdego człowieka. Swoim pacjentom pomaga jednak tego bólu unikać i uczy, jak się przed nim uchronić. Pracując również z muzykami, nieraz pomagał (i nadal pomaga) w różnego rodzaju dolegliwościach związanych z narządami ruchu. Jak ćwiczyć grę na instrumencie, by nie zafundować sobie przymusowej przerwy w trakcie rozwijającej się kariery? Jak długo i w pełni sprawności cieszyć się występowaniem na scenie? Jakie sporty uprawiać, by wpłynęło to pozytywnie na naszą grę na instrumencie lub śpiew? Na te i wiele innych pytań odpowie mój gość, wieloletni fizjoterapeuta i wykładowca akademicki – doktor Piotr Kejna.
Uszanowanie, z tej strony Tomasz Glinka. Cieszę się, że słuchasz kolejnego odcinka podcastu Muzykalności. Jeśli jesteś tutaj pierwszy raz, albo jeszcze tego nie zrobiłeś, to zachęcam Cię do zapisania się do newslettera na stronie muzykalnosci.pl. Dzięki temu będziesz zawsze na bieżąco z każdym nowo ukazującym się odcinkiem Muzykalności. Zanim przejdziemy do rozmowy z Piotrem, to muszę powiedzieć, że nagrywaliśmy ją u niego w gabinecie – mam nadzieję, że delikatny pogłos, który słychać w tle, nie zakłóci odbioru treści, które przekazuje mój gość. Moja podcastowa przygoda właściwie dopiero się zaczyna, więc z każdym kolejnym wywiadem uczę się, w jaki sposób rejestrować rozmowy tak, abyś mógł je jak najlepiej usłyszeć.
Nie przedłużając, przechodzimy do rozmowy z Piotrem.
Uszanowanie, Piotrze!
No cześć, miło mi.
Zaprosiłem Cię dzisiaj po to, abyśmy porozmawiali trochę o tym, jak, będąc muzykiem, ćwiczyć na instrumencie w sposób rozsądny – tak, żeby nie robić sobie krzywdy, tak żeby to nasze ćwiczenie było efektywne, żebyśmy mogli w ogóle być muzykami, bez bycia obarczonymi bólem, który może się pojawiać przy okazji ćwiczenia albo grania. Porozmawiamy też o tym, jak w ogóle podejść do tematu swojego ciała z punktu widzenia różnego rodzaju bólu i napięcia. Wszystko to pokażemy z perspektywy narządu ruchu, które służą nam w życiu codziennym i w ćwiczeniu na instrumencie. Ale zanim do tego przejdziemy, to opowiedz trochę o sobie, o swoim doświadczeniu zawodowym, o tym, czym zajmujesz się na co dzień.
Jest mi niezmiernie miło, że mogę podzielić się ze wszystkimi swoją wiedzą i umiejętnościami, i trochę erudycją, na temat narządu ruchu, ze szczególnym uwzględnieniem zawodu muzyka. Moja przygoda z rehabilitacją zaczęła się dosyć wcześnie, ponieważ było to jeszcze w szkole podstawowej. Pamiętam, że zgłoszono mnie na zawody lekkoatletyczne, które wygrałem. W związku z tym przyjęto mnie szybko do klubu ŁKS Łódź do sekcji lekkoatletycznej i tam miałem pierwszy kontakt z narządem ruchu, ponieważ musiałem trenować, zapoznać się z treningiem. A ponieważ wtedy miałem dosyć duże osiągnięcia w sporcie (byłem chyba na trzecim miejscu w Polsce na 300 metrów), zainteresowano się mną poważnie i wprowadzono mi dość profesjonalny trening, który był obarczony dużym wysiłkiem fizycznym, cechami motorycznymi, treningiem, jak również rehabilitacją – bo zawsze każdy trening na wysokim poziomie łączy się z pewnymi kontuzjami. Byłem kilka razy kontuzjowany i miałem prowadzoną rehabilitację w klubie. Bardzo mnie to zainteresowało – na jakiej zasadzie to działa, czego dotyczy, jak wygląda badanie. I to były moje pierwsze, jeszcze podświadome, kontakty z rehabilitacją i na tym poziomie, już w zasadzie w liceum, wiedziałem, że pójdę w tym kierunku. Skończyłem studia rehabilitacyjne w Warszawie na Akademii Wychowania Fizycznego, kierunek pedagogiczny. Potem zrobiłem specjalizację z rehabilitacji. Byłem również nauczycielem. Czekając na etat w Centrum Matki Polki, który potem dostałem, byłem przez trzy lata nauczycielem w dobrym liceum w Łodzi (XXVI Liceum), gdzie prowadziłem zajęcia rehabilitacyjne dla dzieci. To był mój autorski program, zresztą bardzo dobry, ponieważ dzieci, które nie korzystały z zajęć wychowania fizycznego (na przykład z powodu kontuzji), przychodziły do mnie na gimnastykę korekcyjną, plus prowadziłem inne zajęcia. Zapoznałem się z prowadzeniem zajęć w szkole podstawowej i w szkole średniej – to było dla mnie kolejne doświadczenie na poziomie motoryki. Jak będziemy później mówili, problem u dzieci zaczyna się na poziomie podstawowym i średnim, a ja zbieram kwiatki na poziomie uniwersyteckim – chodzi o to, że te problemy z narządem ruchu wynikają z zaniedbania w okresie szkoły podstawowej i średniej. Już w młodym wieku miałem cały wachlarz doświadczeń dotyczących rehabilitacji, treningu, rozwoju cech motorycznych.
Potem, jak dostałem etat w Matce Polce, pracowałem również z dziećmi, w związku z tym dalej zbierałem doświadczenie. Skończyłem specjalizację. To był bardzo dobry okres, ponieważ wtedy jeździłem na dużo kursów, które sobie wybrałem do specjalizacji, i również po niej. Bardzo dużo skorzystałem ze strony metodycznej, badania pacjenta – co teraz w zasadzie nie jest tak powszechne. Chodzi o manualne badanie pacjenta, a nie tomograf komputerowy, nie USG, nie RTG – to są badania uzupełniające, natomiast nie są to główne badania ogólne (do tego tematu będziemy jeszcze wracać). Tak dalej toczyła się moja kariera. Potem pracowałem w Matce Polce. Wygrałem też konkurs – w Łodzi powstał Uniwersytet Medyczny (Akademia Medyczna połączyła się z Wojskową Akademią Medyczną i w ten sposób powstał uniwersytet) i wygrałem konkurs na asystenta na tej uczelni. Zostałem przyjęty jako wykładowca i do dzisiaj uczę studentów fizjoterapii i biomechaniki – jest to taka dziedzina wiedzy związana z mechaniką człowieka i zaopatrzeniem ortopedycznym. Wcześniej pracowałem w szpitalu neurologicznym. I tak bym mógł długo jeszcze wymieniać. Obecnie prowadzę Ogólnopolskie Centrum Profilaktyki Narządu Ruchu – jest to stworzona przeze mnie organizacja, która promuje profilaktykę. Głównym celem jest nie leczyć się, ale używać profilaktyki, w której zawiera się Klinika Leczenia Bólu, zaopatrzenie ortopedyczne, pracownia biomechaniki. Obecnie moja praca głównie dotyczy profilaktyki, czyli zapobiegania skutkom pewnych niesprawności, ale również leczenia – bo jak ktoś jest pierwszy raz i nie ma świadomości ruchu, treningu, prawidłowej postawy, to trzeba go wyedukować.
Wspomniałeś o autorskim programie. My mieliśmy okazję poznać się przy okazji twojego wykładu na temat ergonomii pracy w zawodzie muzyka – bo pracujesz również z muzykami i pomagasz im, pokazując, co powinni robić, żeby być zdrowym instrumentalistą, człowiekiem w ogóle. Opowiedz trochę o tym, czym jest ta ergonomia pracy w zawodzie muzyka, na czym to polega, o co w tym chodzi.
Znowu muszę wrócić do historii, ponieważ w momencie, kiedy robiłem specjalizację, mogłem też pracować prywatnie – wtedy też założyłem wspomniane Ogólnopolskie Centrum Profilaktyki, Klinikę Leczenia Bólu i zaczęli się do mnie zgłaszać artyści z różnych dziedzin. Pierwszy mój kontakt ze środowiskiem artystycznym był w Teatrze Wielkim w Łodzi, gdzie był problem różnych kontuzji stawów skokowych, biodrowych. Głównie miałem kontakt z grupą baletową, jak również ze śpiewakami. I to był pierwszy raz, gdy poznałem ludzi, którzy nie mogli wykonywać swojego zawodu z uwagi na kontuzje. Zapraszano mnie do Teatru Wielkiego, miałem tam swoje sesje zabiegowe i te dotyczące badania pacjenta. Dużo pomogłem temu zespołowi. Raz pamiętam, że byłem we Wrocławiu, pomagałem tam w operze, dzięki czemu nabyłem doświadczenia, zobaczyłem, na czym ta praca polega, jak wyglądają kontuzje, jakie są ich przyczyny. Poprzez badanie i wywiad pacjenta można było uzyskać dużo informacji i na tej podstawie zaplanować terapię. Jakoś wtedy ładnie to poszło. A kilka lat temu pani rektor poprosiła mnie o pomoc na uczelni, czy mógłbym zająć się studentami na Akademii Muzycznej w Łodzi i stworzyć jakiś program autorski. Napisałem wtedy syllabus z ergonomii pracy w zawodzie muzyka, który ma podstawy teoretyczne i praktyczne, i od kilku lat świetnie to funkcjonuje – nawet zakupiliśmy sprzęt do pomiaru, więc myślę, że będziemy robili badania. Student ma możliwość poznać swoje ciało pod względem teoretycznym: jak ono wygląda, jak jest zbudowane, jak funkcjonuje, jakie są podstawowe błędy popełniane w codziennym życiu – chodzi o postawę, o złe nawyki. A potem są też zajęcia praktyczne, które polegają na równoważeniu pewnych dysproporcji mięśniowych, kostnych. Ponieważ ten program się sprawdził – nadal jest kontynuowany i rozwijany.
I nie tylko w Łodzi?
Tak, jeszcze mam kontakt z uczelnią w Gdańsku, również tam pracuję na Akademii Muzycznej, jestem tam raz w miesiącu i jest to ten sam syllabus. To fakultet ogólny, ponieważ, jak wiemy, wydziały są różne, nie tylko dotyczą grup instrumentalnych, ale też wokalnych, rytmiki, konstrukcji dźwięku – i każdy ma jakieś problemy ergonomiczne z uwagi na narząd ruchu, pozycję przy instrumencie, czy przy komputerze, i te młode osoby trzeba uświadomić, z uwagi na braki, które nabyły już w okresie szkoły podstawowej czy średniej.
Dobrze, to teraz przejdźmy do tematu bardziej praktycznego. Osoby będące muzykami, w różnym wieku, z różną sprawnością fizyczną, zaczynają swoją przygodę z instrumentem. Ja, podczas mojego pierwszego spotkania z nauczycielem, kilkanaście lat temu w szkole muzycznej, zostałem oceniony, że fizycznie nadaję się do gry na kontrabasie ze względu na to, że mam metr dziewięćdziesiąt wzrostu i duże dłonie – poczułem się wtedy trochę jak koń na targowisku (choć nikt nie zaglądał mi w zęby). I tak samo jest w sporcie – ktoś ma predyspozycje do koszykówki, ktoś inny do siatkówki, a jeżeli chce być biegaczem, to musi być smukły, i tak dalej. Jak to wygląda z twojego doświadczenia? Jeżeli ktoś ma kilka, kilkanaście lat i zaczyna swoją przygodę z instrumentem (albo nawet później), to musi mieć jakieś specjalne predyspozycje, żeby grać na określonym instrumencie? Czy to jest tak, że cokolwiek sobie wybierze, to może walić jak w dym? Czy jeżeli ja sobie wymyślę, że chcę zostać skrzypkiem w wieku trzydziestu lat, to nie ma przeciwwskazań?
Jest to trudne pytanie, ponieważ każdy ma określone predyspozycje – czy parametry słuchowe czy biomechaniczne. Podam taki przykład: raz miałem do czynienia ze studentką, która grała na altówce dosyć dobrze, ale miała metr sześćdziesiąt wzrostu, więc jej predyspozycje biomechaniczne nie były pod ten instrument (ponieważ jest on dosyć duży). No i miała przez to problemy natury mięśniowej (napięcia mięśniowe), z uwagi na nieproporcjonalność instrumentu do jej postawy. Na pewno na poziomie podstawowym, czyli w momencie gdy zaczynamy grać na jakimś instrumencie, ktoś powinien zorientować się, czy ten instrument, pomimo naszego talentu, jest dostosowany do parametrów biomechanicznych. Ja myślę, że tego nie bierze się pod uwagę, tylko bierze się sam talent – na przykład to, że ktoś ma słuch absolutny, albo że lubi ten instrument. Oczywiście, są zjawiska kompensacji, można wszystko skompensować – ale jak jest taka sytuacja, to osoba musi dodatkowo ćwiczyć fizycznie pewne elementy, żeby móc chociażby trzymać ten instrument. Czyli nie ma przeszkód, ale chodzi o świadomość, co ma zrobić, aby mogła na tym instrumencie grać. Bo, jak się powie: „przepraszam, ale na tym instrumencie nie może pani grać”, to się komuś zrobi krzywdę, ponieważ przez to ta osoba nie będzie mogła spełniać swoich pragnień. W ogóle w rehabilitacji i fizjoterapii najważniejsza jest sprawność – na przykład: jak nie możesz czytać, a lubisz czytać, to dla mnie jesteś niepełnosprawny, bo nie spełniasz swoich podstawowych potrzeb.
Na pewno na poziomie podstawowym, czyli w momencie gdy zaczynamy grać na jakimś instrumencie, ktoś powinien zorientować się, czy ten instrument, pomimo naszego talentu, jest dostosowany do parametrów biomechanicznych.
Wiesz, to często odbywa się tak, że zwykle to dzieci zaczynają grać. Jeżeli jest taka sytuacja, że rodzic przyprowadza dziecko, to oczywiście dziecko może sobie wymyślić, że chciałoby grać na określonym instrumencie, ale często jest tak, że to nauczyciel wybiera mu instrument, kierując się tymi właściwościami fizycznymi, które to dziecko ma. Myślę, że właśnie duża odpowiedzialność spoczywa na tych nauczycielach.
Tak – ja myślę, że olbrzymia. Może inaczej powiem: jeszcze w tamtym roku był program Unii Europejskiej (notabene on też funkcjonował na Akademii Muzycznej w Łodzi). I w ramach tego programu skierowano mnie do szkół muzycznych (podstawowych i średnich) w celach edukacyjnych. Ja prowadziłem wykłady i warsztaty, zarówno dla grona pedagogicznego, jak i dla rodziców i dzieci, których uświadamiałem o wartościach biomechanicznych związanych z danym instrumentem. Ale w momencie, gdy skończyły się pieniądze, skończyła się też edukacja… Do czego zmierzam: powinna być grupa osób, która szkoli pod kątem narządu ruchu – to nawet powinni być przeszkoleni wuefiści w takich szkołach, którzy odpowiadają za poziom motoryczny u dziecka, związany bezpośrednio z grą na danym instrumencie. Nie ma niestety wychowania fizycznego. Z całym szacunkiem, wychowanie fizyczne kojarzy nam się tylko z grą w piłkę, gimnastyką – i ja nie mam nic do tych sportów. Chodzi mi tylko o to, żewychowanie to coś poważniejszego – powinno polegać na kształtowaniu osobowości ruchowej, cech motorycznych u dzieci. Ja nie widzę w szkołach pogadanek na temat, na przykład, szybkości, gibkości, wytrzymałości – dzieci nie mają o tym zupełnie pojęcia. Brak im podstaw teoretycznych (jak na przykład w matematyce: dwa razy dwa to cztery). W zamian – jest czysty W-F, ale nie wychowanie fizyczne. I myślę, że tu jest duża luka, bo potem dzieje się to, co ja na przykład miałem podczas zajęć w szkołach podstawowych: dzieci nie potrafiły siedzieć po turecku ani w siadzie płaskim. W związku z tym, o czym my tu mówimy, o jakim instrumencie… Jak dziecko jest już samo w sobie asymetryczne, zniekształcone, w tak młodym wieku, to potem te napięcia na pewno nie będą mniejsze.
W Internecie krąży już dość leciwy film, w którym klawiszowiec, podczas grania i śpiewania do mikrofonu, przypadkiem połyka go. To pewnie jest tak zwany fejk, ale poza tym jest też dużo takich filmów, gdzie ktoś nieumyślnie zostaje albo znokautowany gitarą, albo spada ze sceny. Zapytam tak przewrotnie: czy z twojego punktu widzenia – osoby zajmującej się funkcjonowaniem ludzkiego ciała, pracującej z muzykami – bycie muzykiem instrumentalistą może być niekorzystne albo nawet niebezpieczne dla zdrowia?
Nie, wręcz przeciwnie [śmiech]. Tak, jak mówiłem wcześniej: każdy musi spełniać swoje potrzeby i realizować pasje – nie wyobrażam sobie, żeby ktoś tego miał nie robić. Nie mówię o potrzebach podstawowych, ale o tych wynikających z natury człowieka. Tylko musi mieć świadomość, co mu szkodzi, a co nie. Tu możemy przejść trochę do aparatu ruchu – o tym się trochę mówi, trochę nie. Nie ma tutaj syntezy, jeżeli chodzi o ustawienie człowieka – na przykład do wokalistyki. Mówi się o strunach głosowych, ich wilgotności, dbaniu o nie – natomiast pomijane są parametry biomechaniczne, czyli cały układ wdechu, wydechu, który jest związany również z układem ruchu. To wszystko oparte jest na układzie kostnym (szkieletowym) i układzie mięśniowym. Jak jest prawidłowa synergia mięśniowa, symetria, praca mięśni, nie ma zniekształceń klatki piersiowej ani kręgosłupa, nie ma napięć – wtedy aparat ruchu, który jest w człowieku, lepiej rezonuje. Osoba, która śpiewa na sto procent, nie musi już wtedy śpiewać na sto procent, może na osiemdziesiąt – ponieważ lepiej wykonuje swoją czynność. Chodzi mi tu o mięśnie krtani (wewnętrzne i zewnętrzne), kość gnykową – to są pojęcia już bardziej anatomiczne, ale to wszystko ma bardzo duże znaczenie i wpływa na jakość śpiewu, na jego barwę, na rezonowanie, już nie mówiąc o głowie, a asymetrii zatok, szczęki, o szczękościsku. Jak widać, tu jest mnóstwo tematów do poruszenia, które mają bezpośredni wpływ na wokalistykę – chociażby asymetria czaszki czy szczęki; same zatoki odgrywają bardzo ważną rolę, jeżeli chodzi o śpiew, o maskę (kto śpiewa, to już wie, o co chodzi). Sama postawa ma znaczenie – czy ktoś śpiewa na jednej nodze czy na dwóch, jak oddycha, czy te mięśnie oddechowe pracują prawidłowo. Są różne szkoły oddechowe, ale biomechanika to jest jakby matka wszystkich tych metod – trzeba wiedzieć, znać te podstawy, żeby potem poematy pisać.
Kilka lat temu współpracowałem z zespołem, z którym miałem mieć próby w miejscu, gdzie oprócz tego, że była sala prób, to była zaaranżowana ścianka wspinaczkowa. I na jednej z kolejnych prób po prostu mieliśmy przerwę, więc ja sobie wszedłem na tę ściankę, pochodziłem trochę, powisiałem – nigdy wcześniej się nie wspinałem, a ważyłem wtedy dobre ponad sto kilo. A kiedy zszedłem z tej ścianki i wziąłem gitarę do ręki, to się okazało, że w ogóle nie mogłem nic zagrać i wystraszyłem się, że sobie coś naciągnąłem, że w ogóle już nie będę mógł więcej grać. Na szczęście po pewnym czasie moja sprawność wróciła na tyle, że dograłem tę próbę do końca. Potem, z perspektywy czasu, kiedy chciałem gdzieś wyjechać z moimi znajomymi muzykami, na przykład na snowboard, albo pograć w piłkę, to często słyszałem takie odpowiedzi: „no wiesz, może lepiej nie, bo sobie coś zrobię… W siatkówkę to może lepiej nie, w koszykówkę też nie”. Czy jest tak, że będąc muzykiem musimy wykluczyć jakieś dyscypliny sportowe z naszego arsenału, tak aby nasza kariera przebiegła bezproblemowo?
No, świetne pytanie, bardzo dobrze, że padło. Jeżeli chodzi o ruch, to ruch jest właśnie lekarstwem. Jest to taki stary stereotyp, który krąży u nas w Polsce (zresztą nie tylko). Ja uważam, że sport jest jedynym lekarstwem na to, żeby unikać pewnych zahamowań ruchowych, żeby nie było ograniczenia ruchomości w stawach. O co tu chodzi: miałeś problem dlatego, że robiłeś to okazjonalnie – jakbyś robił to systematycznie, myślę że byś zszedł ze ścianki i normalnie zagrał. Często w rehabilitacji jest taka sytuacja, że ktoś zawieszał firanki raz w roku, no i miał problem. Gdyby robił to codziennie, to nie miałby problemu. Natomiast poruszamy tutaj temat motoryczności, bo najważniejsze jest kształtowanie cech motorycznych. Ja może przybliżę wstępnie o co tu chodzi, na co powinno się zwrócić uwagę. Jeżeli chodzi o szkoły podstawowe i średnie: jak ktoś sobie tam wyguglał nawet w Internecie, czy sprawdził gdzieś w literaturze (ale chyba obecnie mogę powiedzieć, że w Internecie) to może wie, co to są cechy motoryczne, co to jest pierwsze apogeum motoryczności u dzieci – one bardzo szybko rosną, rozwijają się i wtedy trzeba zwrócić szczególną uwagę na podanie tego ruchu. Czyli ruch tak naprawdę jest lekarstwem – mimo, że nie ma substancji, nie ma opakowania – w zależności tylko od stopnia podania, czyli kto podaje ten ruch i w jakiej formie.
Natomiast trening fizyczny nierozerwalnie powinien być związany z zawodem muzyka, tylko ważna jest umiejętność rozwijania tych cech motorycznych. Ja może podam w skrócie, że są to: szybkość, wytrzymałość, siła, zwinność i moc. Jest to pięć cech motorycznych, które trzeba rozwijać umiejętnie – to nie musi być tylko siłownia. Na przykład ktoś mówi: „ja chodzę na jogę i uważam, że to jest wszystko okej”. Nie, to jest za mało, jest to kształtowanie tylko gibkości, czyli jednej cechy motorycznej – a gdzie wytrzymałość? A gdzie siła? Wszystkie ćwiczenia ogólnorozwojowe są dla muzyków bardzo dobre – czyli rożne formy gimnastyki, bieganie, pływanie, rozciąganie, czyli stretching. Teraz popularne jest cardio na fitnessie – jest to forma treningu aerobowego, z którym też dobrze jest się zapoznać, co to jest w ogóle. Warto też wiedzieć, co to jest trening interwałowy – bardzo korzystny dla serca i wydolności – oraz na czym polega zjawisko superkompensacji. Czyli wchodzimy znowu w takie sfery treningu, które warto sobie sprawdzić w Internecie – to wszystko jest. Natomiast bardzo polecam i zachęcam do poczytania, bo dzięki tej wiedzy otworzą nam się nagle oczy na temat wydolności organizmu. Zawód muzyka związany jest ze stresem – o tym też będę musiał dzisiaj powiedzieć, ponieważ ta praca nierozerwalnie jest związana ze stresem, z występami, próbami i tak dalej. Żeby ten stres wytrzymać musimy być również silni fizycznie – czyli musi być równowaga między duszą i ciałem, jak ja to mówię. Nie może być nierównowagi.
Trening fizyczny nierozerwalnie powinien być związany z zawodem muzyka, tylko ważna jest umiejętność rozwijania cech motorycznych: szybkości, wytrzymałości, siły, zwinności i mocy.
No właśnie, bo to często jest takie myślenie, że gram na jakimś instrumencie, i to ten instrument gra – ale tak naprawdę, to przecież gra całe ciało plus ten instrument, więc my jesteśmy tym instrumentem.
No, na pewno każdy instrument rezonuje z ciałem. Im jest więcej napięć mięśniowych, tym ten rezonans jest mniejszy – śpiewacy wiedzą to najlepiej.
Zdecydowanie, bo to jest najbardziej bliski ciału instrument.
Oni mają instrument w sobie, noszą go w sobie i musza bardzo o niego dbać. Natomiast jest to na pewno jeszcze szerszy temat – my mamy dzisiaj taki pierwszy wywiad, ale ja myślę, że nie jest ostatni, bo temat jest bardzo szeroki, myślę że wystarczyłby na kilka odcinków, ponieważ w każdym momencie możemy tutaj ten temat rozwinąć. Czy to jest taki instrument, czy taki; czy cechy motoryczne; na co zwrócić uwagę i tak dalej. Tych przykładów również mam dużo, jeżeli chodzi o instrumentarium – na przykład ostatnio miałem możliwość korekcji aparatu ruchu u pianistów. Ponieważ było kilka osób, którym blokowały się nadgarstki.
No właśnie, o to chciałem zapytać. Ja z kolei miałem taka historię, że ucząc sie gry na kontrabasie i trzymając smyczek tak zwanym chwytem niemieckim, pewnikiem było, że po kilku latach, na dłoni osoby grającej w ten sposób, pojawi się tak zwany gul (my go tak pieszczotliwie nazywaliśmy – to była taka narośl pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem). To jest akurat bardzo osobliwy przykład z dziedziny, która jest mi bliższa, ale powiedz, jak wygląda to z twojego doświadczenia, jakie są najczęstsze dolegliwości muzyków i instrumentalistów?
Jeżeli chodzi o smyczek, to szkół jest kilka, natomiast z punktu widzenia biomechanicznego podstawowym błędem jest podnoszenie łokcia, czyli granie nie przy sobie. A drugie – to jest blokowanie nadgarstka. Trzecie – nie granie równo prostopadle do instrumentu. Czwarte – dociskanie smyczka. Piąte – nie granie na przykład w środku smyczka. To są takie podstawy, na które trzeba zwracać uwagę. Najważniejsze jest, żeby ten ruch szedł wszystkimi stawami, czyli – począwszy od obręczy barkowej (czyli stawu ramienno-łopatkowego, potocznie zwanego barkiem), poprzez staw łokciowy, staw nadgarstkowy, który nie powinien być blokowany, dopiero to się kończy na smyczku. Często widzę na przykład również skrzypków, którzy zatrzymują smyczek (a nie powinni go zatrzymywać), czyli kończą fazę ruchu… a nie powinni jej kończyć, powinni to zrobić płynnie – przejście jakimś takim łukiem, tak – małym kółeczkiem, ósemką, jak ja to określam, tak potocznie. Czyli tutaj, jest to sprawa też bardzo indywidualna, ponieważ każdy z was jest wyjątkowy, w związku z tym trzeba „wyjątkowo” znaleźć odpowiedni aparat ruchu, stosownie do waszych parametrów, choćby długości kończyn, siły mięśniowej. To są bardzo indywidualne rzeczy – więc nie ma sztywnych zasad.
Przeważnie jest tak, że obserwuję relację między nauczycielem a uczniem; że nauczyciel przekazuje swoje doświadczenia dotyczące gry na danym instrumencie. Natomiast często jest tak, że uczeń może mieć inne parametry od nauczyciela i może mieć przeciążenie na poziomie na przykład mięśniowym czy napięciowym, więzadłowym czy kostnym, ponieważ nie zawsze to współgra. Owszem, uważam, że każdy stara się, jak może, ale myślę, że właśnie brak tej wiedzy biomechanicznej, czyli z ergonomii, powinien być uzupełniany na poziomie takim bardziej medycznym, czyli na przykład u fizjoterapeutów. Fizjoterapeuta to jest taka osoba, która odbyła nauki na uniwersytecie medycznym, gdzie jest fizjoterapia, i która bardziej jest wykształcona pod kątem funkcji, które są w danym stawie. I jest na przykład lekarz: na studiach medycznych, na kierunku lekarskim, nie ma biomechaniki, nie ma takiego wymiaru nauki o mięśniach, czyli kinezyterapii ruchowej. Natomiast w fizjoterapii jest to zawarte w programach… czyli na przykład ja bym wybrał fizjoterapeutę – myślę, że jest to dobry kierunek – niż ortopedę. To znaczy, ja nie mam (żeby mi ktoś nie zarzucił!) nic do ortopedów, tylko – żeby rozgraniczyć – jak mamy na przykład złamaną rękę, jakieś zmiany strukturalne – to wtedy na pewno ortopeda, jak najbardziej. Natomiast, jak to jest na poziomie czynnościowym, przeciążeń, to raczej lepiej udać się do fizjoterapeuty, ponieważ on podejdzie do tego czynnościowo, a nie strukturalnie. Owszem, będzie korzystał tam z badań dodatkowych, typu rentgen, tomograf komputerowy, rezonans magnetyczny czy USG, ale podejdzie do tego na zasadzie: co zrobić, aby przywrócić funkcję, a nie dać zastrzyk.
Jeżeli jestem muzykiem instrumentalistą, czuję, że coś tam się właśnie usztywnia, czuję jakiś ból, jakieś takie niestandardowe uczucie, którego zwykle nie doświadczałem, to właśnie taka osoba powinna szukać pomocy u fizjoterapeuty czy najpierw pójść do lekarza, właśnie do ortopedy? Czy może zasięgnąć informacji od Google?
Jak to jest na poziomie zmian funkcjonalnych – czyli na przykład kogoś boli, na przykład staw łokciowy, staw nadgarstkowy, staw barkowy czy stopa – to myślę, że pierwszy kierunek to jest albo lekarz, który ma specjalizację z fizjoterapii, albo fizjoterapeuta. On na pewno, jak nie będzie sobie mógł sobie poradzić z problemem, skieruje potem do danego specjalisty – czy na poziomie neurologicznym, czy na poziomie właśnie strukturalnym – czy to będzie ortopeda, czy to będzie lekarz neurolog. Natomiast, ja myślę, że na poziomie uniwersyteckim są to głównie przeciążenia czynnościowe, nie strukturalne… natomiast, zawsze każdy fizjoterapeuta powinien podeprzeć to badaniami dodatkowymi. Nie może tylko się opierać na zwykłym badaniu manualnym, ale również powinien (zresztą, teraz, według ustawy, może) zlecać takie badania, jak właśnie rentgen, jak tomograf komputerowy (CT), USG – i po takim badaniu dodatkowym podjąć słuszną decyzję. Bo jak sobie świetnie poradzi z problemem, to wprowadzi jakieś czynności rehabilitacyjne, czyli na przykład jakieś zabiegi (uzupełniające czy dodatkowe) – kinezyterapię ruchową, fizykoterapię – na podstawie których będzie przyspieszony proces rehabilitacyjny, stworzy warunki do regeneracji tkankowej. Natomiast, jak by sobie nie mógł poradzić – zobaczy, że jest pęknięcie na przykład albo jakiś krwiak – to wtedy skieruje do odpowiedniego specjalisty bądź ortopedy.
Wcześniej wspominałeś o profilaktyce. No właśnie, jak to jest – czy jeżeli mamy osobę, która chciałaby tak w jakiś sposób zadbać o siebie podczas gry na instrumencie, no i w ogóle, żeby jej zdrowie było na dobrym poziomie, to w jaki sposób powinna układać swoje ciało? W jaki sposób w ogóle powinna myśleć o tym ćwiczeniu, na przykład na instrumencie?
Znaczy, ja uważam, że najprostszą metodą jest to, co jest po prostu w szkołach, że (no, ktoś to kiedyś wymyślił) dziecko ma cztery godziny WF-u w szkole. W związku z tym…
Czyli wracamy do tego ruchu…
Tak… wracamy do tego, że ten ruch, rzeczywiście, te cztery godziny w tygodniu, jest bardzo ważny i każdy instrumentalista czy muzyk powinien poświęcić ten czas na wychowanie fizyczne. Czy to będzie fitness, czy to będzie bieganie, czy to będzie pływanie – to jest takie niezbędne minimum. Żeby grać, po prostu trzeba ćwiczyć. Natomiast, ćwiczenia ogólnorozwojowe, bez przeciążeń, na pewno są tutaj lepsze. Ja wymienię: pływanie, bieganie, stretching. To są w zasadzie takie najważniejsze elementy, które powinno się rozwijać. Jak ktoś lubi jakąś dyscyplinę sportową, to na bazie tego, co będzie robił, czyli na bazie ćwiczeń aerobowych, stretchingu, plus ćwiczeń siłowych, może wykonywać sporty techniczne, na przykład grać w siatkówkę, w koszykówkę. Wszystko zależy od poziomu świadomości, czyli – jak ktoś jest świadomy ruchu, jaką ma świadomość popełniania błędów… bo często ludzie sami się psują, na własną prośbę. Oni po prostu nie mają świadomości. Jak ja to mówię, topią się w kałużach niewiedzy. Mało świadomości… Dlatego jest taki problem, bo często nawyki, które są związane z życiem codziennym, o których mówimy często na zajęciach, wywołują większe dolegliwości niż samo granie. Jak ktoś całe życie, na przykład, siedzi bokiem do telewizji na fotelu, no to trudno powiedzieć, żeby nie miał problemów z kręgosłupem, prawda? Albo, na przykład, gra na jednej nodze.
Ruch jest bardzo ważny i każdy instrumentalista czy muzyk powinien poświęcić te cztery godziny w tygodniu na wychowanie fizyczne.
Większość z tych problemów, o których mówimy, czyli na przykład zespół cieśni nadgarstka – owszem, można tu wykonać USG, zobaczyć sobie, jak jest uciśnięty nerw, ale większość takich sytuacji można zniwelować za pomocą fizjoterapii. Czyli – możemy przywrócić sprawność za pomocą fizjoterapii, niekoniecznie leków czy operacji. Ponieważ ja akurat [fizycznie to robimy], w związku z tym wiem, że, owszem, nikt nie jest Kaszpirowskim czy tam cudotwórcą, ale na poziomie czynnościowym możemy te przeciążenia znieść – poprzez edukację terapeutyczną, czyli instruowanie pacjenta, co ma robić a czego ma nie robić, i poprzez odpowiednią rehabilitację ruchem. Jest teraz tak, że generalnie używa się fizykoterapii, natomiast jest za mało tej kinezy, czyli kinezyterapii – to jest leczenie ruchem. W zasadzie to jest ta baza, na której trzeba bazować. Czyli – używanie różnych metod leczenia ruchem; natomiast zabiegi z fizykoterapii są zabiegami wspomagającymi. Czyli, w sumie, wspomagającymi regenerację. I tutaj trzeba tak mniej więcej rozwinąć temat (ale nie wiem, czy dzisiaj zdążymy), na czym to wszystko polega. Natomiast, reasumując, na pewno w takich przeciążeniach trzeba się udać do fizjoterapeuty. I tu jeszcze chciałem podkreślić, że ból jest takim momentem…
No właśnie, to jest sygnał…
Taaaak. Słuchaj, ból jest przyjacielem człowieka. Ból to przyjaciel człowieka. On nam mówi, kiedy organizm ma nas dosyć i wtedy trzeba się nim zająć. To jest ten pierwszy sygnał, kiedy organizm się z wami kontaktuje, bo ma was dosyć.
Właśnie: Polacy przodują, jeśli chodzi o spożycie leków przeciwbólowych. I to jest często takie chyba jakby zasłanianie problemu i potem to się tak nawarstwia i wychodzi gdzieś tam spod spodu.
No, leczenie farmakologiczne jest leczeniem typowo objawowym, nie przyczynowym, ponieważ najłatwiej jest kupić sobie tabletkę przeciwbólową i tak sobie żyć dalej. Natomiast problem zawsze zostaje, ponieważ leczenie przyczynowe polega głównie na badaniu pacjenta, czyli – jak mówimy o leczeniu – trzeba problem zbadać, znaleźć przyczynę dolegliwości. Często jest tak, że w rehabilitacji przyczyna dolegliwości znajduje się w innym miejscu niż objawy. Czyli, możemy teraz sklasyfikować leczenie, w cudzysłowie, na – objawowe i przyczynowe. Objawowe – to można się leczyć do końca życia i nie wyleczyć. Natomiast sztuką jest znaleźć przyczynę dolegliwości i tutaj dodam, w nawiasie, że ważne jest badanie pacjenta, różnicowane badanie pacjenta – czy jest to problem: mięśniowy, więzadłowy, czy stawowy, chrząstki stawowej. Po to służy badanie ogólne i badanie miejscowe, żeby znaleźć tę przyczynę dolegliwości.
To często też jest tak, że na przykład boli nas albo usztywnia nam się ręka, a okazuje się, że tak naprawdę problem jest gdzie indziej.
Tak, to jest, jak się ogólnie mówi, łańcuch biokinematyczny kończyny górnej. Czyli problemem może być to, że ktoś stoi na przykład na jednej nodze, asymetrycznie, potem podnosi łokieć po drugiej stronie albo ustawia inaczej staw ramienno-łopatkowy. To jest bardzo indywidualna rzecz. Są, owszem, takie kanony postępowania, typu na przykład niezakładanie nogi na nogę. To są te podstawy, od których trzeba wyjść. Czyli – zmiana stereotypu postawy. W zasadzie, wśród nie tylko muzyków, ale wśród ludzi dominują właśnie złe stereotypy postawy. Nie ma świadomości odnośnie prawidłowej postawy: siedzenia, stania. Tu się to wszystko zaczyna. Potem wchodzi brak ruchu, czyli, na przykład, rozwój u dzieci wypoczynku audiowizualnego. No, to załatwia sprawę. Czyli – dzieci, w zasadzie, nie ruszają się. Nie ma dzieci na podwórkach, na rowerach.
Poruszają się kciuki i palce.
Nooo… i jest to olbrzymi problem. Myślę, że też przydałaby się jedna osobna audycja, żeby porozmawiać o problemach komórkowych, komputerowych – jeżeli chodzi o narząd ruchu.
Jeszcze wspominałeś o tym stresie.
Tak.
Właśnie, on też usztywnia.
Stres jest nierozerwalnie związany z zawodem muzyka, w ogóle z jakąkolwiek dysfunkcją, czyli stopniem niesprawności. Nie musi kogoś coś boleć, żeby był niepełnosprawny. Przykładowo, skolioza kręgosłupa nie boli, ale ktoś jest niepełnosprawny. Czy na przykład ktoś ma zniekształcenie kręgosłupa, ale może się uczyć, może grać na instrumencie, prawda? No, właśnie. I są różne rodzaje tego stresu: może być stres doraźny, może być stres sytuacyjny, związany z daną sytuacją, stres przewlekły. No, jest dużo poziomów stresu… bo często też osoby mylą stres z sytuacją trudną. Są to dwie zupełnie inne definicje. Często jest nadużywane to słówko. Tak samo „depresja”, prawda? Stres, sytuacja trudna, depresja. Pewne sytuacje można szybko rozwiązać, w sposób edukacyjny czy w sposób rehabilitacyjny. Natomiast cały czas mówię, że trzeba mieć świadomość, żeby nie topić się w tych kałużach braku świadomości. Trzeba o tym poczytać: jaki poziom stresu mamy; czy pójść do specjalisty; zobaczyć, jak z nim walczyć. Bo stres powoduje, oczywiście, nie tylko napięcie, ale wyjałowienie organizmu, bóle głowy i tak dalej, możemy to rozwijać w nieskończoność, w zależności od poziomu stresu. Tak, jak na przykład byłeś na ściance, to jest właśnie taki stres sytuacyjny. Zszedłeś – nie mogłeś grać na instrumencie.
I to jeszcze bardziej usztywnia, bo stwierdziłem, że nie wiem, co się dzieje.
No, to właśnie był stres sytuacyjny, czyli krótkotrwały. W zasadzie już zapomniałeś o tym stresie, ale często go przytaczasz wśród znajomych, tak, jak teraz w rozmowie ze mną, tak?
Tak.
No i to jest właśnie pierwszy poziom stresu związany z sytuacją.
Piotrze, myślę, że właściwie dotknęliśmy powierzchni. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja porozmawiać na różne tematy związane właśnie z biomechaniką ruchu i też tego, w jaki sposób muzycy mogą sobie jakoś pomagać, żeby ta ich muzyka i to ćwiczenie było efektywniejsze i nie było bolesne. Zanim jeszcze skończymy naszą rozmowę, to mam do ciebie jeszcze takie dwa pytania: czym dla ciebie jest muzyka?
No, muzyka jest sztuką – to raz. Matematyką – to dwa. I tutaj to drugie świetnie współgra z innymi rodzajami sztuki, jak malarstwo, przyroda. Myślę, że dobrze zintegrować te wszystkie sztuki na raz. Oglądając na przykład piękne obrazy, przy pięknej muzyce i patrząc na piękne kwiaty, to co mamy tu w otoczeniu [śmiech].
Ale, rozumiem, że pracując z muzykami nie masz tej muzyki dość?
Nie, no, ja pracuję przy muzyce, w związku z tym, nie wyobrażam sobie inaczej. A tak naprawdę, praca przy muzyce jest pracą relaksującą. Nie, nie wyobrażam sobie pracować bez muzyki, w ciszy.
Dobrze. Gdyby ktoś chciał się z panem skontaktować… gdyby ktoś chciał ciebie znaleźć w Internecie czy nie w Internecie, to gdzie może Ciebie znaleźć?
No, mnie akurat nie jest problem znaleźć. Wystarczy wpisać: kejna.pl i tam, w zasadzie są wszystkie informacje: gdzie przebywam, gdzie można się ze mną spotkać, bądź na jakiej uczelni. Przypominam, że można mnie spotkać na Akademii Muzycznej w Gdańsku, w Łodzi, w Akademii Filmowej w Łodzi, jak również na Uniwersytecie Medycznym. To są miejsca, w których przebywam, w których jestem, prowadzę zajęcia, jestem aktywny i zawsze postaram się pomóc.
Super. Bardzo, bardzo dziękuję za tę rozmowę.
Ja również dziękuję, że mogłem przekazać jakieś podstawowe informacje na temat narządu ruchu, profilaktyki.
Myślę, że wiele osób na pewno skorzysta z tej wiedzy. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie jeszcze okazja, żeby rozwinąć różne tematy związane z biomechaniką, z ergonomią pracy w zawodzie muzyka.
No, ja myślę, że przygotujemy jakieś tematy – ciekawe, intrygujące. Jak ktoś ma jakieś pytania, to może też zgłaszać. Ja z chęcią na nie odpowiem.
Tak. W razie jakichś pytań, zapraszamy do zostawiania ich w komentarzu.
Tak, tak. Każda sytuacja może być jednak wyjątkowa, tak, jak powiedziałem: jesteście wyjątkowi, w związku z tym – wyjątkowe sytuacje, wyjątkowe porady [śmiech].
Super. Jeszcze raz bardzo dziękuję, trzymaj się Piotrze!
Ty również. Na razie, cześć!
Mam nadzieję, że moja rozmowa z doktorem Piotrem Kejną Ci się podobała. Mam też nadzieję, że tę wiedzę, którą przekazał Piotr, w jakiś sposób wykorzystasz dla siebie, po to, żebyś był po prostu lepszym muzykiem, bo od naszego ciała, tak naprawdę, zależy to, w jaki sposób nasz instrument gra. Jeżeli nasze ciało jest sprawne, jeżeli my czujemy się dobrze, to i my mamy z tego jakąś korzyść, i nasza muzyka ma z tego korzyść, i nasza publiczność ma z tego korzyść. Czyli – właściwie – wszyscy wygrywają. Oczywiście, tak, jak usłyszałeś w tej rozmowie, nie wyczerpaliśmy tematu. Temat jest bardzo szeroki. Jeżeli masz jakieś pytania albo jakieś sugestie, to zostaw je, proszę, w komentarzu do tego odcinka, na stronie muzykalnosci.pl/06 lub na Facebooku, pod postem z tym odcinkiem.
I to by było na tyle. Do usłyszenia w kolejnym odcinku podcastu Muzykalności!