Wyobraź sobie, że jesteś na festiwalu, na którym wszyscy w skupieniu czekają na występ kolejnego artysty.
Siedzisz na widowni na scenie stoi tylko czarny, błyszczący fortepian 🎹 .
Po chwili widzisz faceta, który wrzuca do jego środka, jeden po drugim… sztućce🍴.
To znak… że niezawodnie jesteś na festiwalu muzyki współczesnej, a to co przed chwilą zobaczyłeś (i usłyszałeś) to „fortepian preparowany”, który jest jednym z wielu przykładów dźwiękowych „poszukiwań”.
Jeśli zastanawiasz się czasem, dlaczego festiwale z tego typu muzyką przyciągają kolejnych sympatyków pomimo faktu, że niektóre utwory brzmią jak borowanie zęba za pomocą wkrętarki – to koniecznie posłuchaj mojej rozmowy z Arturem Zagajewskim.

W rozmowie staramy się odpowiedzieć na pytania:

  • Jak to jest być kompozytorem muzyki współczesnej?
  • Jak przygotować się mentalnie do słuchania muzyki współczesnej?
  • Czy jest w ogóle coś takiego jak „muzyka współczesna”, skoro świat pędzi jak szalony?
  • Skąd kompozytorzy muzyki współczesnej czerpią inspiracje do kolejnych utworów i jak wygląda proces twórczy?
  • Czy muzyka współczesna ma jakieś komercyjne zastosowanie na przykład: w reklamie lub filmie?

autor zdjęcia: Dariusz Kulesza

Artur Zagajewski – kompozytor, teoretyk muzyki, ur. w 1978 r. w Tomaszowie Mazowieckim. Ukończył z wyróżnieniem teorię muzyki (2005) pod kierunkiem prof. dr hab. Ryszarda Daniela Golianka oraz kompozycję (2008) w klasie prof. Bronisława Kazimierza Przybylskiego w Akademii Muzycznej w Łodzi. Jest laureatem miedzy innymi: Międzynarodowego Konkursu Kompozytorskiego „850 Jahre Cottbus – Musikalische Bilder einer Stadt” (wyróżnienie, 2006), dwóch edycji konkursu BMW Crash! organizowanego przez Stowarzyszenie Zachęta Sztuki Współczesnej w Szczecinie (wyróżnienie w 2006 oraz nagroda główna w 2007), 48. oraz 50. edycji Konkursu Młodych Kompozytorów im. Tadeusza Bairda (dwukrotnie II nagroda w 2007 oraz 2009), V Konkursu Kompozytorskiego im. Krzysztofa Komedy w Słupsku (wyróżnienie, 2007) (…) w roku 2014 jego Stabat Mater zostało nominowane do Wrocławskiej Nagrody Polonica Nova.
W 2017 roku jego utwór brut reprezentował Polskie Radio i otrzymał najwyższą lokatę na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów w Palermo. Ponadto był nominowany do nagrody Koryfeusz Muzyki Polskiej w kategorii Osobowość Roku (2017), a także Paszportów Polityki (2018).

Jego utwory prezentowane były m.in. podczas festiwali: Loop Festival (Belgia), Internationaal Kamermuziekfestival (Holandia), International Ankara Music Festival (Turcja), MittelFest (Włochy), Saxå Kammarmusicfestival (Szwecja), Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej AFEKT (Estonia), Międzynarodowy Festiwal Muzyki Akustycznej, Elektronicznej oraz Projektów Multimedialnych w Brnie (Czechy), Warszawska Jesień, Musica Polonica Nova (Wrocław), Sacrum Profanum (Kraków), Festiwal Prawykonań (Katowice), Festiwal Tradycji i Awangardy Muzycznej KODY (Lublin), Poznańska Wiosna Muzyczna, Dni Muzyki Nowej (Gdańsk), Audio Art (Kraków), Alkagran (Czechowice-Dziedzice), Międzynarodowe Spotkania Artystyczne EXPERYMENT (Zbąszyń), Sound Screen Festival (Bydgoszcz), Gorczycki Festiwal, Fokus Łódź Biennale, Kolory Polski oraz cykl contem.ucha (Filharmonia Łódzka), Łódzkie Spotkania Baletowe, Retroperspektywy (Łódź), Musica Privata (Łódź), a także w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora CRICOTEKA (Kraków). W 2016 roku został zaproszony do udziału w MusMa European Broadcasting Project.(…)

Zajmuje się badaniami nad muzyką rockową, prezentując je w formie wykładów oraz publikacji, a także prowadzi wykłady i warsztaty z zakresu muzyki XX i XXI wieku oraz kształcenia słuchu. Był członkiem Jury m.in. Festiwalu Wyobraźni Muzycznej mYear (Akademia Muzyczna we Wrocławiu). Jest wykładowcą w łódzkiej Akademii Muzycznej oraz nauczycielem przedmiotów teoretycznych w Zespole Szkół Muzycznych im. S. Moniuszki w Łodzi, a także członkiem Związku Kompozytorów Polskich oraz Komisji Programowej Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”.

Więcej informacji o Arturze znajdziesz na jego stronie internetowej arturzagajewski.com.

Przydatne linki

Transkrypcja

To jest podcast Muzykalności, odcinek dziesiąty. Mój dzisiejszy gość, choć jak sam określa przebył klasyczną droga edukacji muzycznej, w swoich kompozycjach chętnie wykorzystuje przedmioty, które raczej nie kojarzą się z instrumentem muzycznym, na przykład rury PCV. Dzięki kreatywności i niesztampowemu podejściu jego utwory wymykają się jednoznacznej klasyfikacji. Choć na pierwszy rzut ucha nie jest to muzyka tak łatwo przyswajalna jak kolejny radiowy hit z popularnej rozgłośni, to mój rozmówca określa swoją twórczość jako poszukiwanie. O muzyce współczesnej i sposobie na jej tworzenie oraz słuchanie rozmawiam z teoretykiem muzyki, wykładowcą akademickim, a przede wszystkim twórcą i kompozytorem Arturem Zagajewskim.

 

Z tej strony Tomek Glinka. W czołówce do tego odcinka podcastu wysłuchałeś fragmentu utworu Brut, którego autorem jest mój dzisiejszy gość. Teoretycznie jest to muzyka współczesna, tylko czym ona właściwie tak naprawdę jest? Jeśli potraktujemy pojęcie czasu dosłownie to 40 sekund muzyki, która właśnie wybrzmiała w twoich uszach, jest już przeszłością. Czy zatem jest to jeszcze muzyka współczesna lub muzyka nowa, jak to określa mój gość? A może jest już to muzyka klasyczna lub muzyka poważna? Czy w ogóle potrzebujemy to jakoś określać? Nie chcę się zagłębiać w dysputy filozoficzne o czasie, bo nie to jest przedmiotem tego odcinka, ale już na tym przykładzie widać, że nie jest łatwo poddawać muzykę jakiejkolwiek klasyfikacji. Zanim pójdziemy dalej, to przypomnę tylko, że Muzykalności możesz słuchać na Spotify, na iTunes, za pomocą aplikacji Podcasty, jeśli używasz iPhone’a, aplikacji Google Podcasts, jak i wszystkich znanych i lubianych aplikacji do odtwarzania podcastów. Dla telefonów z systemem Android Muzykalności mają swoją aplikacje do pobrania z Google Play. Wystarczy, że wejdziesz tam i wpiszesz w wyszukiwarkę „muzykalności”. Zawsze możesz też po prostu wejść na stronę muzykalnosci.pl i odtworzyć odcinek, który cię interesuje z zakładki „odcinki”. Jeśli zostaniesz z nami do końca rozmowy, do czego cię gorąco zachęcam, to czeka na ciebie mała muzyczna niespodzianka, o której opowiem później, a tymczasem zapraszam cię do wysłuchania mojej rozmowy z Arturem Zagajewskim.

Uszanowanie Arturze!

Witaj, cześć!

Jadąc na spotkanie z tobą, pomyślałem, że zanim zaczniemy tę rozmowę, to chciałem zadać ci pytanie. Oprócz tego, że jesteś kompozytorem, o czym zaraz będziemy rozmawiać, to jesteś też teoretykiem muzyki.

Tak.

Wiem również, że zdarza ci się wykładać na Akademii historię muzyki i przedmioty z tym związane. Czasem w towarzystwie, kiedy rozmawiam o muzyce z moimi znajomymi, pojawia się taka kwestia czy powinno się mówić muzyka poważna czy muzyka klasyczna. Pomyślałam, że może ty rozwiejesz moje wątpliwości, bo czasem ktoś zwraca mi uwagę: słuchaj, nie powinieneś mówić, że to jest muzyka poważna, bo to jest muzyka klasyczna. Jak to jest?

Nikt nie wie, jak to jest. Zaczynamy od takiego trudnego i bardzo niewygodnego pytania odnośnie takich terminów jak: muzyka poważna, muzyka klasyczna, muzyka współczesna, muzyka nowa i tak dalej. Myślę, że nie ma po co za bardzo się zagłębiać w te definicje, bo w każdej z nich zabrniemy w pewien róg i z tego już nie wybrniemy. Jeśli poważna, to nie może być wesoła, a przecież Czajkowski pisał balety i one mają bardzo wesołe fragmenty, więc już trzeba było to pojęcie odrzucić. A czy twórczość Joy Division nie jest poważna? Jest bardzo poważna, więc ta kategoria też nie jest dobra. Pojęcie muzyka klasyczna, oczywiście w szerokim rozumieniu, funkcjonuje powszechnie do odróżnienia muzyki popularnej, rozrywkowej, komercyjnej i tej muzyki właśnie klasycznej, artystycznej, którą kojarzymy z pewnymi instytucjami, a która jest tworzona przez akademickich kompozytorów, a wykonywana w filharmoniach czy teatrach.

Pojęcie muzyka klasyczna, oczywiście w szerokim rozumieniu, funkcjonuje powszechnie do odróżnienia muzyki popularnej, rozrywkowej, komercyjnej i tej muzyki właśnie klasycznej, artystycznej, którą kojarzymy z pewnymi instytucjami, a która jest tworzona przez akademickich kompozytorów, a wykonywana w filharmoniach czy teatrach.

Czyli mówiąc w ten sposób o muzyce od dziewiętnastego wieku wstecz, nie popełniam jakiegoś faux pas czy innych nieścisłości?

Nie, bo to może tak funkcjonować jako muzyka klasyczna w szerokim rozumieniu.

Super, bardzo dziękuję za tę podpowiedź. Chciałbym, żebyśmy dzisiaj porozmawiali o muzyce współczesnej i żebyśmy to zrobili z takich trzech perspektyw. Pierwsza perspektywa to perspektywa kompozytora, twórcy. Masz już całkiem pokaźny dorobek różnych utworów i działasz w ramach muzyki współczesnej już od dłuższego czasu. Druga perspektywa to będzie perspektywa muzyka, który być może chciałby albo nawet nie wie, że mógłby zajmować się komponowaniem tego typu muzyki, bo ta muzyka wydaje się może bardziej dostępna, jeśli chodzi o formę, ale niekoniecznie tak „zjadliwa”, jak tak zwany mainstream. Trzecia perspektywa to perspektywa słuchacza, odbiorcy – jak my odbiorcy, którzy nie mają do czynienia z taką muzyką, możemy ją konsumować, bo nie są to łatwe dźwięki, nie jest to zwrotka i refren, nie są to nawet często jakieś konkretne melodie, często nawet nie ma tam tonalności, jest to bardziej jakiś pomysł. Ty jesteś z Piotrkowa Trybunalskiego?

Z Tomaszowa Mazowieckiego, to są te same rejony.

Wyobraźmy sobie, że są lata dziewięćdziesiąte, ty masz kilkanaście lat, większość dzieciaków, które interesują się muzyką, biorą gitarę, zaczynają grać jakieś rockowe rzeczy, a wiem, że ty też masz taki background. Jak to się stało, że ty dzisiaj jesteś ze mną i rozmawiamy o muzyce współczesnej, a nie jesteś na przykład w śniadaniówce w TVN-ie i smażysz pad thai z Dorotą Wellman?

Nie wiem, może dlatego że jednak poszedłem na studia i w pewnym momencie troszkę się odciąłem od tej muzyki rozrywkowej, bo rzeczywiście w latach dziewięćdziesiątych byłem tak jak większość dzieciaków, grałem w piłkę, a później brałem gitarę i grałem w zespole punk rockowym. Może odróżniało mnie to, że równolegle chodziłem do szkoły muzycznej. Zacząłem od trzeciej klasy podstawówki, zrobiłem najpierw pierwszy, później drugi stopień, grałem na fortepianie, więc rzeczywiście z jednej strony był punk rock, ale z drugiej strony był Konkurs Chopinowski. Jeździłem na Konkursy Chopinowskie do Warszawy, zwłaszcza że wtedy można było łatwo dostać jakieś wejściówki, były miejsca – nie tak jak dzisiaj, teraz to jest bardzo trudne. To trwało do momentu, gdy naturalnym dalszym krokiem było pójście na Akademię. Gdy poszedłem na Akademię, tak mocno się zaangażowałem w zgłębianie wiedzy o muzyce klasycznej, czy też współczesnej, że stwierdziłem, że ten etap rozrywkowy jest za mną, chociaż zarobkowo zajmowałam się tą muzyką. To chyba spowodowało, że zdobyłem taki background – klasyczne wykształcenie, klasyczny warsztat. W pewnym momencie pojawiło się zainteresowanie kompozycją, pomysły kompozytorskie i tak zostałem kompozytorem. Dzisiaj coraz częściej powracam do doświadczeń z lat dziewięćdziesiątych, bo bardzo ważne jest to, co nabieramy w tej młodości. Jak tak patrzę z dystansu na to, co piszę, a piszę utwór do tekstu Doroty Masłowskiej, czyli do hiphopowego tekstu, ten krąg inspiracji, które się pojawiają, czyli eurodance lat 90., już nie mówiąc o naturalnej inspiracji czyli hip-hopie, to właściwie zataczam koło. W tym momencie nie wiem, czy to jest muzyka poważna, niepoważna, klasyczna, nieklasyczna, może po prostu hiphopowa, może eurodance, a może po prostu nie ma potrzeby tego określać.

No właśnie, może to też jest tak, że to wszystko tak się wymieszało, że ciężko jest nam zakładać te ramy.

To prawda.

A nawet niekoniecznie trzeba je zakładać.Opowiedz jeszcze chociaż trochę o tym, co robisz dzisiaj. Mamy już rys historyczny, porozmawiajmy o tym, co się dzieje u ciebie dzisiaj.

Jestem mężem i ojcem. Po południu jestem nauczycielem w szkole muzycznej, do południa jestem wykładowcą w Akademii Muzycznej, więc generalnie już jest tego sporo. No i jeszcze jestem kompozytorem, co jest moim głównym zajęciem, na co, jak się można domyśleć, trudno znaleźć czas. Tak to wygląda, więcej zajęć już nie szukam [śmiech].

Rozumiem. A jeśli chodzi o to, nad czym teraz pracujesz, tak kompozycyjnie?

To jest wiele rzeczy równolegle, troszeczkę tak się nawarstwiło, że ten rynek, mówiąc tak nieładnie, muzyki współczesnej jest taki niepewny i nie raz jest tak, że prowadzi się wiele rozmów odnośnie projektów, a może tak jest nie tylko w muzyce współczesnej, ale później nie wszystkie dochodzą do skutku. Okazało się że z tych rozmów, które były prowadzone w latach ubiegłych, w tym roku właściwie wszystkie doszły do skutku i nawarstwiło się jednocześnie wiele projektów. Jednocześnie piszę kilka utworów, jeden kończę, drugi jest w trakcie. Teraz jestem w trakcie wykończenia utworu, który będzie miał premierę bodajże 3 października na festiwalu Sacrum Profanum w Krakowie. To będzie właśnie wcześniej wspomniany utwór do fragmentów z najnowszej książki „Inni ludzie” Doroty Masłowskiej. Dla mnie jest to ciekawy projekt, bo do udziału zaprosiłem zespół Małe Instrumenty z Wrocławia, Pawła Romańczuka i zespół Toy Piano, dodatkowo pojawią się brzmienia syntezatorowe i silne odwołania do estetyki lat 90. W listopadzie kolejna premiera związana z jubileuszem Chóru Filharmonii Łódzkiej, w styczniu koncert fletowy, jeszcze wcześniej w sierpniu mam prawykonanie utworu wiolonczelowego w Wenecji. Nawet zakładam pewną przerwę w przyszłym roku, bo rzeczywiście potrzebuję się troszkę zresetować.

Sporo tego. Czytając trochę o tobie, miałem okazję się natknąć się na taki fakt, że jesteś też kompozytorem muzyki filmowej.

To jest troszeczkę pewne uproszczenie i trzeba to sprostować. Nie jestem kompozytorem muzyki filmowej, bo właśnie do tej pory nie miałem de facto możliwości napisać muzyki do filmu. W moim dorobku jest „Opera o Polsce” – film dokumentalny, który rzeczywiście funkcjonuje z moją muzyką, ale tak naprawdę procedura tam była troszkę inna, bo najpierw powstała muzyka, stąd nazwa opera, do pewnych kadrów, które reżyser Piotr Stasik mi przesyłał. On później, jak ta muzyka została już zarejestrowana w całości, zmontował z tego taki film, w którym muzyka odgrywa bardzo ważną rolę, ale nie pisałem jej pod gotowy film, pod dyktando reżysera, było raczej odwrotnie – on dostosował się do mojej narracji. Być może kiedyś tak się stanie, że będzie można powiedzieć, że jestem kompozytorem muzyki filmowej, jakieś rozmowy, kontakty się pojawiają, ale za wcześnie, żeby o tym mówić.

Rozmawialiśmy o tym, że ciężko jest definiować gatunki, ale chciałbym, żebyś ty spróbował zdefiniować tę muzykę, o której będziemy dziś rozmawiali, czyli muzykę współczesną. Co to jest?

Wydaje mi się, że dla każdego ta muzyka współczesna będzie czymś innym. Mam na to taką definicję, która oczywiście nie jest definicją w pełni zadowalającą. Uważam, że współczesność to jest to, co my ogarniamy, mówiąc tak kolokwialnie, naszym życiem. Dlatego dla każdego z nas ta współczesność będzie czymś innym. Jeśli spotka się osiemdziesięciolatek z dwudziestolatkiem, to dla dwudziestolatka rzeczy, które się działy w latach 80., będą historią, ale być może dla osoby osiemdziesięcioletniej ta muzyka będzie cały czas żywa i dla niego to będzie cały czas współczesność, bo on w niej się wychował i żył. Znów dochodzimy do problemu definiowania pewnych zjawisk. Ja rozumiem, że ta współczesność funkcjonujące trochę w innym kontekście, w kontekście muzyki awangardowej, modernistycznej, tworzonej przez kompozytorów najczęściej wykształconych w akademiach, która jest prezentowana na festiwalach muzyki współczesnej, teraz to się nieraz nazywa muzyką nową. Do tego terminu też można się przyczepić, bo co to znaczy „nowa”? Czy chodzi nam o datę powstania w 2019 roku, czy chodzi o te nowe jakości, jakie prezentuje, które do tej pory być może jeszcze nie zaistniały.

Rozumiem. Przyznaję się, że jestem mało obeznany z muzyką współczesną, słyszałem co nieco i też miałem okazję zapoznać się z twoją twórczością. Jest to zupełnie coś innego niż to, do czego jestem przyzwyczajony również jako muzyk. Jak to jest, właśnie z perspektywy osoby, która spotyka się z tą muzyką, jak widzisz odbiór tej muzyki? Jak ty życzyłbyś sobie jako kompozytor, żeby tę muzykę odbierać? Czy masz jakąś taką wizję?

Ja tego uczę, chociażby spotykając się w szkole czy na studiach z młodymi ludźmi, którzy często są nastawieni do niej w pewnym sensie negatywnie, ale to wynika z niewiedzy. Zawsze tłumaczę, że w tym wszystkim najważniejsza jest pewna otwartość, ciekawość na świat, bo ona powoli przełamać pewne stereotypy i jakoś zbliżyć się do tej muzyki. To nie jest tak, że muzyka współczesna jest jakoś wybitnie trudniejsza, wymagająca od odbiorcy jakiejś niesamowitej wiedzy, bo tak naprawdę każda dobra twórczość jest w jakimś sensie trudna i to nie jest tak, że rozumiemy świetnie jakieś symfonie Beethovena, a nie rozumiemy muzyki współczesnej. Często tej symfonii Beethovena również nie rozumiemy, tylko nam się wydaje przystępniejsza ze względu na język, jakim się wypowiada. Natomiast ta otwartość pozwoli często spojrzeć jakby szerzej na to dzieło. Ważne, żeby nie oczekiwać, że ona wywoła jakieś emocje, które na przykład znamy z innych dzieł, bo żyjemy w takiej epoce, która się wypowiada trochę innym językiem i innymi emocjami, a często też tych emocji nie ma albo ich nie odnajdziemy i to też nie jest negatywne, bo w różny sposób można się skomunikować z tym dziełem.

Ważne, żeby nie oczekiwać, że dzieło wywoła jakieś emocje, które na przykład znamy z innych dzieł, bo żyjemy w takiej epoce, która się wypowiada trochę innym językiem i innymi emocjami, a często też tych emocji nie ma albo ich nie odnajdziemy i to też nie jest negatywne, bo w różny sposób można się skomunikować z tym dziełem.

Przedstawię to na przykładzie sztuk plastycznych: mamy Bitwę pod Grunwaldem i możemy to dzieło odczytać głębiej, jeśli mamy wiedzę z historii dotyczącą XV wieku, ale możemy zupełnie tej wiedzy nie mieć, podziwiając to dzieło, bo mamy postacie, które są dynamiczne, a obraz jest bardzo emocjonalny. A z drugiej strony, sto lat temu jeden facet namalował czarny kwadrat – tu mamy zupełnie inną materię abstrakcyjną, możemy spojrzeć i właściwie już wszystko o tym obrazie wiemy, ale możemy chwilkę się zastanowić, popatrzeć: dlaczego to powstało, co się takiego działo wtedy w Europie, że nagle ktoś wpada na pomysł namalowania czarnego kwadratu. Okazuje się, że idzie za tym jakaś idea, jest to jakiś komentarz, jakaś postawa i tak dalej. I co się dalej po tym dzieje? Nadal to dzieło nam się może nie podobać, ale już nastąpiła jakaś refleksja i o to często chodzi. Namawiam do tego, żeby to współczesne dzieło muzyczne, niemuzyczne po prostu wzbudziło u nas jakąś refleksję, jakieś przemyślenie. Czasem to przemyślenie spowoduje, że się do tego dzieła zbliżymy, bo ono w jakiś sposób się z nami skomunikuje, zrozumiemy je, a czasem po prostu nie będziemy mogli go przyjąć, ale mimo wszystko już po obcowaniu z tym dziełem będziemy troszkę innymi ludźmi, nasza rzeczywistość, nasza współczesność trochę się zmieni i o to chodzi nie raz, właśnie o ten intelektualny wymiar.

Ostatnio usłyszałem taką kwestię, że chyba najgorsze dla artysty jest sytuacja, gdy dzieło, które prezentuje publiczności, pozostawia tę publiczność obojętną.

To prawda, rzeczywiście to jest najgorsze, chyba nikt sobie tego nie życzy, lepsze są nawet najbardziej negatywne opinie, emocje, niż zupełna obojętność, brak jakiejkolwiek reakcji.

Czyli moglibyśmy powiedzieć, że człowiek, który będzie chciał to w jakiś sposób odczytać, powinien być osobą otwartą i dzięki temu tak naprawdę może chłonąć, niekoniecznie to, co autor miał na myśli, ale może wyciągnąć drugie, czy trzecie dno?

A to jest bardzo ważne, poruszyłeś bardzo ważną kwestię. Przynajmniej ja reprezentuję taką postawę. Pisząc utwór mam pewną ideę, która jest zawarta w jakimś tytule, jakichś inspiracjach, daję często jakiś komentarz, który sugeruje coś w utworze, ale zakładam też, że odbiorca nie musi tego komentarza przeczytać. Nie chcę stawiać odbiorcy w takiej sytuacji, że on koniecznie musi odczytać dokładnie to, co miałem na myśli tak. Nieraz może odczytać coś zupełnie innego i zdarzają się rzeczywiście bardzo ciekawe, zaskakujące spostrzeżenia. Nieraz są zupełnie niezgodne, ale chodzi o tę otwartość. Ważne, że coś się wydarzyło, do czegoś moje działanie poruszyło odbiorcę, pojawiła się jakaś myśl i to już jest coś. On już po wysłuchaniu jest już mimo wszystko innym człowiekiem, chociaż w jakimś małym stopniu [śmiech].

Wspominałeś o inspiracji. Podobno wszystko już było oprócz nas. Każdy muzyk jest przesiąknięty twórczością innych, słuchamy muzyki, więc jest to naturalne. Ty siedzisz tutaj w koszulce Joy Division, wiem, że czasem zakładasz koszulkę Nirvany, rozmawialiśmy o tym nie raz. Słuchając twoich kompozycji, niekoniecznie słyszę utwory Joy Division, czy Nirvany, ale jakiej muzyki słuchasz, czym się inspirujesz?

Wieloma rzeczami, zależy od kilku czynników: od tego o czym już mówiłem, czego słuchałem w latach dziewięćdziesiątych, to gdzieś na zostaje, wtedy się dużo grało i to było bardzo popularne, czyli punk rock, ale również muzyka metalowa, czyli Metallica, Sepultura, Slayer, to były rzeczy bardzo istotne dla naszego pokolenia i cały też nurt grunge – to jest jakby jedno i to gdzieś tam cały czas tkwi. Ale z drugiej strony są te rzeczy, które poznajemy w trakcie albo do których dochodzimy później w wyniku innych inspiracji. Znów powołam się na ten utwór, który teraz kończę,a którego tytuł to Powerbeat do tekstu Masłowskiej. Ten tekst zainspirował i zaprowadził mnie w takie rejony poszukiwań jak Prodigy, muzyka elektroniczna lat 90., ale też taka o tej wartości nieco niższej jak eurodance, czyli 2 Unlimited, Snap!, nie wiem, czy w ogóle nasi słuchacze kojarzą takie nazwy.

Klasyka dyskotek lat 90.

Tak, oczywiście – kicz, tandeta. Tylko że dzisiaj patrzymy na to trochę z innej perspektywy. Jest to taka perspektywa retro, dystans czasowy, już nie podchodzimy do tego tak krytycznie, tylko jak na, mimo wszystko, jakiś dorobek kulturowy i czy możemy coś z niego czerpać czy nie. Ja akurat pewne rzeczy sobie wziąłem i to tak właśnie jest w zależności od tego, jaki utwór, na czym się pracuje, to te rzeczy gdzieś tam pojawiają się, staram się być na bieżąco, aczkolwiek to idzie tak do przodu i tak szybko, że rzeczywiście jestem cały czas z tyłu. Jednak już mam 41 lat i to sprawia, że pewną muzykę, właśnie z lat dziewięćdziesiątych, przeżyłem bardzo mocno i to jest ta moja muzyka, to jest ta moja „współczesność”. A co jakiś czas sobie uświadamiam, że minęło już ponad 20 lat temu było i ta współczesność jest zupełnie gdzie indziej, więc żeby nie być takim zramolałym [śmiech], to staram się być na bieżąco, aczkolwiek jest to bardzo trudne, ale odkrywam. Odkryłem na przykład ostatnio duet hip-hopowy, zresztą przy pracy właśnie nad tym utworem, Syny, który jest dla mnie po prostu objawieniem wielkim.

autor zdjęcia: Dariusz Kulesza  

Słyszałem takie stwierdzenie, że hip-hopowcy są współczesnymi poetami – oczywiście nie wszyscy.

Nie podpisałbym się pod takim stwierdzeniem, bo nie jestem językoznawcą , ale rzeczywiście od jakiegoś czasu jestem zafascynowany jestem zafascynowany tekstem, bardzo dużo piszę utworów z tekstami, przy czym mam pewne preferencje co do tekstów, by były rytmiczne, z łamanym, ale jednak rymem albo teksty z lat 20. czy 30., teksty futurystyczne, konstruktywistyczne, polskie, albo właśnie hip-hop. Jak zacząłem poznawać literaturę Doroty Masłowskiej, to zacząłem też naturalnie wchodzić w te teksty klasyków polskiego hip-hopu, czyli oczywiście Kaliber 44, nasz łódzki O.S.T.R. i zobaczyłem, że rzeczywiście ci ludzie doskonale posługują się językiem, oni świadomie używają pewnych bardzo wyrafinowanych środków językowych i te teksty same w sobie są bardzo muzyczne, bez tego podkładu już mają swój rytm i to jest rzeczywiście strasznie ciekawe.

Muzyka dopełnia tylko ten tekst?

Tak mi się wydaje.

Nawet czasem jest jej mniej właśnie po to, żeby ten tekst mógł wypłynąć.

Tak.

Rozmawialiśmy o muzyce do filmu. Wspominasz współpracę z Dorotą Masłowską, chciałbym ci zadać pytanie dotyczące trochę praktycznej strony. Mówiliśmy, że ta muzyka nie jest łatwa, nie jest komercyjna, ale właśnie czy są jakieś zastosowania komercyjne dla tej muzyki?

Ja się z tym nie spotkałem, chyba raczej nie.

Mam na myśli, czy można ją gdzieś sprzedać? Czy to może być forma utrzymywania się?

To są dwie zupełnie różne kwestie, czym innym jest forma utrzymywania się, a czym innym jest komercyjne wykorzystanie tej muzyki. Rozumiem, że komercyjne wykorzystanie muzyki miałoby na celu dotarcie do bardzo szerokiego grona odbiorców i widzę tutaj pewien konflikt, bo jednak muzyka, o której rozmawiamy, ma wymiar artystyczny i wszelkie decyzje, jakie podejmuje jej twórca, nie wiążą się z aspektem dojścia do jak najszerszego grona odbiorców, tylko zrealizowania pewnej idei artystycznej. Dlatego często ta muzyka operuje środkami radykalnymi, nie tak powszechnie lubianymi, przyjemnymi dla odbiorcy, natomiast komercyjność zakłada w sobie ten aspekt dotarcia do szerokiego grona, a więc też wycofania się z pewnych środków po to, żeby to było łatwiejsze, dostępniejsze. Wydaje mi się, że ten konflikt trudno pogodzić. Byłoby to na przykład wykorzystanie fragmentu mojego utworu w reklamie pasty do zębów. Nie mówię o filmie, bo film może mieć wymiar bardzo artystyczny.

Muzyka współczesna ma wymiar artystyczny i wszelkie decyzje, jakie podejmuje jej twórca, nie wiążą się z aspektem dojścia do jak najszerszego grona odbiorców, tylko zrealizowania pewnej idei artystycznej.

Muszę przyznać, że słuchając utworu Brut miałem wrażenie, że, przynajmniej w części, widziałbym go jako muzykę filmową.

Tak, ale możemy mówić o filmie komercyjnym albo o filmie artystycznym, który nie jest prezentowany w kinach sieciowych, tylko w miejscach offowych, więc musielibyśmy to rozgraniczyć. Sądzę, że ten twórca musiałby się wykazać taką wyobraźnią, żeby ten utwór w takim czy w innym kontekście wykorzystać. A zupełnie czym innym jest życie z tej muzyki, to się nie wiąże z komercyjnością, tylko z kwestią pewnego rynku tej muzyki współczesnej.

Czyli chcąc zostać kompozytorem muzyki współczesnej raczej nie powinienem liczyć na to, że się z niej utrzymam?

Nie.

A przynajmniej nie w Polsce.

Czy na świecie jest to możliwe? Myślę, że jest to trudne, jest to bardzo niepewny rynek, który się opiera na pewnych zamówieniach, które czasem są finansowane ze środków bardziej prywatnych, czasem z państwowych, to wszystko jest dosyć niepewne, bardzo często zależne od jakiejś sytuacji społeczno-polityczno-gospodarczej. Myślę, że może kilku moich kolegów i koleżanek tak robi, udaje im się rzeczywiście utrzymać tylko z komponowania, ale mi by się prawdopodobnie nie udało, dlatego musi być też praca w szkole, czy też Akademii, bo no jest zbyt niepewne, a mam dom, dzieci, żonę i pewne wydatki z nimi związane, a jestem człowiekiem twardo stąpającym po ziemi, więc muszę czuć się pewnie.

Puszczasz swoją muzykę swoim dzieciom?

Nie. W ogóle nie puszczam swojej muzyki, nie słucham jej przecież [śmiech].

Okej. Porozmawiajmy w takim razie trochę o eksperymentach. Z definicji, do której udało mi się dotrzeć w sieci, wynika, że jesteś znany z tego, że eksperymentujesz z rurami PCV. Nie wiem, czy robisz to nadal, ale wyobrażam sobie taką scenę, że Artur Zagajewski wchodzi do sklepu hydraulicznego i mówi: dzień dobry, poproszę 4 PCV-ki, tylko proszę tak przyciąć, żeby wystrojone w trytonach. Jak to jest? Czy to jest reguła, że twórcy muzyki współczesnej eksperymentują, żeby szukać tych brzmień, czy to jest ewenement?

Eksperymentują albo poszukują, bo słowo eksperyment może być trochę wytarte, może się odnosić do eksperymentów awangardowych, bardzo radykalnych, ale poszukują i te poszukiwania mogą być w różnych przestrzeniach. Była rzeczywiście taki moment, w którym byłem bardzo zainteresowany wszelkimi dźwiękami, które nas otaczają, sporo ich znajdowałem w marketach budowlanych. Właściwie to wyglądało tak, jak to przedstawiłeś. Raz z jednym dużym projektem realizowanym w Filharmonii Łódzkiej poszedłem do jednego z marketów budowlanych i zapytałem się, czy mają odpowiednią ilość rurek, odpowiedzieli, że tak, ale jak podałem liczbę rurek, a to było w setkach liczone, to okazało się, że muszą złożyć zamówienie. Rzeczywiście był taki moment, że obsesyjnie chodziłem do tych marketów, stukałem, pukałem, pocierałem i szukałem tych przedmiotów. Teraz troszkę od tego odszedłem, bo gdzieś ten element moich poszukiwań poszedł w inną stronę. Wolę słowo poszukiwanie, bo sam eksperyment czysto dźwiękowy porzuciłem, ale nadal poszukuję może bardziej w formie dialogu z tą popkulturą, podobnie jak wielu innych kompozytorów – każdy ma swoją przestrzeń, którą eksploruje.

Tu już właśnie wchodzimy w temat procesu twórczego i chciałem o to ciebie zapytać, bo z pewnością jest to ciekawe, zarówno dla osób, które może chciałyby zacząć coś takiego robić, ale też, by dowiedzieć się, skąd się bierze koncepcja na to, żeby tworzyć takie dźwięki, takie utwory, żeby to brzmiało i miało taką a nie inną formę.

Myślę, że w pewnym momencie to się robi taki trochę wypracowany proces, następuje jakaś inspiracja ze strony konkretnej instytucji, zespołu, który chce, żeby napisać dla nich utwór, więc już mamy jakiś określony skład. Najczęściej to jest początkiem, a jeżeli jest skład to się pojawia wyobrażenie pewnego brzmienia, ekspresji, emocji, a o dodatkowych inspiracjach już wspominałem – cały czas człowiek funkcjonuje w tym świecie współczesnym: czytam, oglądam filmy, oglądam świat, słucham muzyki i cały czas gdzieś tam odkładają mi się pewne rzeczy, które mi się podobają, inspirują, fascynują mnie, czy to dźwiękowo, czy ideowo, czy wizualnie. W pewnym momencie naturalnie następuje połączenie: bieżąca sytuacja, taki zespół, takie zamówienie, taki festiwal, tacy muzycy z taką ekspresją, bo to też jest ważne dla kogo piszę i z drugiej strony przychodzą mi te rzeczy, które gdzieś kiedyś odebrałem i w ten sposób zaczyna się to składać.

Nie jest łatwo mówić o procesie twórczym, bo to się dzieje wewnątrz. A jeżeli byś miał w jakiś sposób wytłumaczyć osobie, która myśli o tym, żeby zająć się komponowaniem muzyki współczesnej, to czy trzeba mieć do tego jakieś specjalne wykształcenie, trzeba się jakoś specjalnie przygotować, skończyć jakieś szkoły, kursy, grać na jakimś instrumencie, w sensie takim akademickim?

Dzisiaj panuje takie przekonanie, że każdy może być kompozytorem, każdy może być wokalistą i widzimy, co się dzieje. Trochę tak właściwie jest, pewne kryteria się bardzo mocno zatarły, nie wiem, czy widzę w tym jakieś zagrożenie czy nie, po prostu przyjmuję, że tak jest i tyle. Ostatecznie zostaną ci, którzy mają coś do powiedzenia. Natomiast bycie kompozytorem, czy w ogóle artystą, to nie jest tak jak z byciem na przykład kierowcą autobusu, jeśli chcę zostać kierowcą autobusu, to idę i robię kurs, który trwa określony czas i się zatrudniam. Myślę, że nie da się nagle w wieku dwudziestu paru lat stwierdzić, że teraz zostanę kompozytorem muzyki współczesnej. To jest coś, co się kształtuje w nas, tylko że różną drogą do tego dochodzimy. Ja doszedłem tą drogą tradycyjną: szkoła pierwszego i drugiego stopnia, Akademia i w pewnym momencie na tej Akademii pojawiła się jakaś taka potrzeba zapisania pierwszych dwóch swoich dźwięków, później trzech, czterech i tak się to zrobiło. Ale znam też twórców na polu tej współczesności nieakademickiej, którzy do tego dochodzili inną drogą, nie mają wykształcenia pełnego i to też jest możliwe, tylko że wtedy najczęściej wychodzi z tego trochę inna twórczość, bo oni mają inne doświadczenie, inną świadomość, inne podejście do formy, to podejście akademickiej jest zawsze takie intelektualne, przemyślane, forma jest bardziej istotna. Ktoś kto sam dochodzi do pewnych rzeczy być może będzie miał później problem, żeby napisać utwór orkiestrowy, ale to nie jest tak, że każdy współczesny kompozytor, czy twórca musi to umieć, bo może robić świetną muzykę elektroniczna na przykład. Słyszę nieraz świetne produkcje, takie czysto elektroniczne, które powstają poza tym kręgiem akademickim, ale też ci twórcy prawdopodobnie nagle sobie tego nie wymyślili, tylko siedzieli w tym od dłuższego czasu, od młodości, wchodzenia w wiek dojrzałości, kiedy nagle ta potrzeba tworzenia, kreowania czegoś, się pojawiła. Tylko u niektórych jest to papier nutowy, tak jak u mnie, a u niektórych jest to od razu komputer i jakaś próba wykreowania swoich brzmień.

Dzisiaj panuje takie przekonanie, że każdy może być kompozytorem, każdy może być wokalistą i widzimy, co się dzieje. Trochę tak właściwie jest, pewne kryteria się bardzo mocno zatarły, nie wiem, czy widzę w tym jakieś zagrożenie czy nie, po prostu przyjmuję, że tak jest i tyle.

A ty dopuszczasz element przypadku w swoich kompozycjach?

Nie, w ogóle. Mam bardzo ścisłe i wyliczone te kompozycje, taką technikę sobie wykształciłem, lubię ten porządek, potrzebuję go bardzo jako kompozytor, czuję się odpowiedzialny za każdy takt, za każdy dźwięk. Ten element przypadku, może nie dowolności, ale takiej swobody, może funkcjonować w pewnych kwestiach interpretacyjnych, ale to już zupełnie coś innego. Natomiast w kompozycji jest wszystko u mnie bardzo dokładnie wyliczone.

Rozumiem, a jak reagujesz na krytykę swoich utworów, kiedy ktoś próbuje ubrać w słowa twoją twórczość?

Różnie jest z tą krytyką.

Wracasz do domu, tłuczesz talerze [śmiech].

Nie, aczkolwiek skłamałbym, gdybym powiedział, że głos krytyki słuchaczy jest mi zupełnie obojętny, bo jednak robiąc coś, daję jakiś komunikat, swoją rzecz, swoją wypowiedź i z drugiej strony ciekawi mnie po prostu, jak to ludzie odbierają. Przy czym też nie dążę za wszelką cenę do tego, żeby usłyszeć jakieś opinie, a jeśli chodzi o krytykę, to ona jest bardzo różna. Nieraz się cieszę, że idee, które zawarłem w utworze zostały przeczytane i są zrozumiałe, a czasem w ogóle widzę, że to się gdzieś tam mija. Często jest tak, że krytycy pewnych rzeczy nie słyszą i to jest problem.

A czy ty widzisz jakąś misyjność, czy jakiś cel w tworzeniu takiej muzyki, czy to jest raczej wyraz artystyczny niż jakaś celowość albo jakiś jakiś określony kierunek, który chcesz nadać tym brzmieniom, tej muzyce?

Sam wyraz artystyczny dla mnie już jest jakby celem – chcę napisać dobry utwór, interesuje mnie napisanie dobrej, w miarę aktualnej, czyli mieszczącej się w jakichś współczesnych emocjach i tematach, muzyki, natomiast nie idzie za tym jakaś szersza ideologia, chociaż takie próby przemycenia jakichś wypowiedzi moich na współczesne tematy się pojawiały, ale jest to bardzo trudne i bardzo niebezpieczne terytorium, zdecydowanie lepiej poruszać się w takich abstrakcyjnych rejonach. Z drugiej strony, jak biorę tekst Masłowskiej, to wiadomo, że w tym momencie ten komentarz się pojawia, podobnie jest w przypadku Opery o Polsce, a nawet tekstu Lema, do którego kiedyś sięgnąłem, a którego refren brzmi: my jesteśmy staloocy, nie boimy się niczego – pomimo tego, że ten tekst był pisany w zupełnie innych czasach, zupełnie do czego innego się odnosił w tamtym czasie, kiedy powstawał, był bardzo dwuznaczny.

Super. Zbliżamy się powoli do końca, chciałbym spiąć naszą rozmowę taką klamrą i chciałem cię zapytać jeszcze o jedną rzecz: od czego to się dla ciebie wszystko zaczęło, jeśli chodzi o muzykę? Czy był jakiś utwór, album, wykonawca, który spowodował, że zacząłeś zajmować się muzyką?

U mnie w domu na pewno były sprzyjające warunki, było bardzo dużo muzyki, rodzice słuchali dużo muzyki rockowej: The Beatles, Pink Floyd, King Crimson. Na moich zdjęciach z dzieciństwa robionych w pokoju rodziców, widać z tyłu słynną okładkę pierwszego albumu King Crimson albo okładkę płyty Pink Floyd z światłem rozproszonym przez pryzmat. Nie wiem, czy ojciec specjalnie komponował tak te zdjęcia, ale myślę że nie, a to świadczy o tym, w jakiej kulturze muzycznej się wychowywałem. To było pierwsze. Tata zresztą był muzykiem, skończył szkołę pierwszego stopnia, więc był jakiś instrument w domu i coś na nim pokazywał, nawet tym jednym palcem jakieś melodyjki. Pamiętam, że próbowałem grać utwory The Beatles, czy jakieś inne „rock and rolle”. Później był duet Marek i Wacek, to był taki duet pianistyczny, który opracowywał troszeczkę na rozrywkowo takie klasyczne przeboje, co strasznie mi się podobało. Pamiętam też takiego wykonawcę Wojciecha Skowrońskiego – to był taki pianista jazzowy, bluesowy, grał troszeczkę rhythm and bluesa. Więc takich doświadczeń było dużo. Nie zapomnę jednego wydarzenia, to było wesele mojego wujka. Pamiętam do dzisiaj, gdy jak wryty słuchałem tego typowo weselnego zespołu i jakie zrobił na mnie wrażenie. To był mój jeden z pierwszych kontaktów z muzyką na żywo, oczywiście słabą muzyką, ale jednak na żywo. Potem powiedziałem, że chcę pójść do szkoły muzycznej na fortepian, bo bardzo mi się podobało, jak ten pan z zespołu grał na keyboardzie.To był ten impuls, a kolejne wynikały z kształcenia, z obcowania z różnymi rzeczami.

Nie pamiętasz, co to był za utwór?

Pamiętam, była to przyśpiewka „Czerwone i bure”.

Znany klasyk takich imprez [śmiech]. Już tak naprawdę prawie na koniec, zadaję takie dość trudne pytanie moim gościom, ale myślę, że sobie spokojnie z nim poradzisz. Czym dla ciebie jest muzyka?

Jest to trudne pytanie i właściwie chyba będę unikał odpowiedzi na nie, bo to jest tak oczywiste, to jest coś, co jest cały czas we mnie, wokół mnie, odkąd pamiętam i tak będzie prawdopodobnie dalej. Każda próba określenia tego, czym ta muzyka dla mnie jest, brzmiałaby bardzo banalnie, więc nie odpowiem.

A gdyby ktoś chciał się z tobą skontaktować, to jak można cię znaleźć w sieci najłatwiej?

Mam stronę internetową, więc dostęp nie jest trudny. Moje nagrania są też obecne na Soundcloudzie i są różne festiwale muzyczne, na których można posłuchać mojej muzyki.

Bardzo dziękuję. Wiem, że nie jest łatwo mówić o muzyce, więc cieszę się, że przyjąłeś to zaproszenie i że mogliśmy porozmawiać. Życzę ci samych udanych kompozycji, trafnych wyborów, jeśli chodzi o współprace, które podejmujesz z różnymi artystami, no i do zobaczenia.

Ja również bardzo dziękuję za rozmowę i zapraszam na najbliższe prawykonania.

 

Mam nadzieję, że moja rozmowa z Arturem Zagajewskim była do ciebie inspirująca. Dla mnie bardzo ciekawe jest to, że muzyka współczesna czym innym jest dla nas, czym innym dla naszych rodziców i czym innym będzie dla naszych dzieci. Z drugiej strony po raz kolejny przekonuję się o tym, że warto z otwartymi uszami i z otwartą głową słuchać muzyki, która z pozoru może wydawać się niedostępna lub dostępna tylko dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Oczywiście, tak jak powiedział Artur w naszej rozmowie, czasem wymaga to pewnego przygotowania, wymaga to pewnego wysiłku, ale myślę, że warto, dlatego że dzięki temu możemy zobaczyć ten inny odcień, ten inny koloryt muzyki, możemy trochę się uwolnić od tych schematów lub kalek, którymi karmią nas media albo nawet sami artyści, którzy podzielają po prostu pewnego rodzaju utarte sposoby na pisanie utworów lub prezentowanie własnej twórczości. Ja, chociaż nie nazwałbym siebie kompozytorem muzyki współczesnej, miałem okazję również spróbować, jak to jest, w ramach zajęć na Akademii Muzycznej. Napisałem dwa utwory, które ku mojemu zdumieniu zostały zaprezentowane na 73. sesji Musica Moderna podczas koncertu „Młodzi kompozytorzy. Młodzi wykonawcy”. Jest to utwór „Taniec z Mimoidem” i utwór „Improwizowanie Maszynowe”. I to jest właśnie ta muzyczna niespodzianka, o której wspomniałem na początku. Zatem jeśli chciałbyś się zapoznać się z moją twórczością, którą myślę, że mogę nazwać muzykę współczesną, to wystarczy, że wejdziesz na stronę muzykalnosci.pl/eksperyment, a tam znajdziesz linki do tych utworów. Jestem bardzo ciekaw Twojej opinii, co myślisz o takiej muzyce, co myślisz o takiej twórczości, dla mnie było to bardzo ciekawe doświadczenie, chociaż przyznaję, że nie są to utwory, których słucham do poduszki. Na koniec tego odcinka przypomnę jeszcze, że wszystkie linki do osób i stron wymienionych w naszej rozmowie znajdziesz na stronie muzykalnosci.pl/10. Jeśli treści tu zawarte są dla ciebie interesujące, lub uważasz, że mogą być interesujące dla kogoś z twoich znajomych, to proszę podeślij ten odcinek chociaż jednej osobie. Zachęcam też cię do zapisania się na newsletter, dzięki temu będziesz zawsze na bieżąco z każdym nowo ukazującym się odcinkiem Muzykalności, możesz to zrobić na stronie muzykalnosci.pl. Będę też bardzo wdzięczny, jeżeli zostawisz mi swoją opinię w iTunes, ponieważ dzięki temu ten podcast może być bardziej widoczny w sieci i więcej osób będzie mogło przekonać się o jego istnieniu. To by było tyle na dziś, do usłyszenia w kolejnym odcinku podcastu Muzykalności.

W podcaście wykorzystano utwory „Brut” i „EC14” Artura Zagajewskiego za jego zgodą.

Share This